fot.
Udostępnij:

Lechia – Lech, mecz zagadka dla kibiców Kolejorza

- Co  w meczu z liderem pokaże poznański Lech?

- Czy po raz drugi pod wodzą Dariusza Żurawia zgrają lepiej niż pod opieką Adama Nawałki?

- Spotkanie "motywacyjne" - kilka miesięcy za późno.

W środowym spotkaniu z Pogonią Szczecin, które było ponownym debiutem w roli trenera Dariusza Żurawia, Kolejorz zagrał zupełnie inaczej niż dotychczas. Z piłkarzy spadło brzemię trenera Adama Nawałki i w końcu poczuli luz. Pokazali to, że potrafią grać kombinacyjnie, szybko, a co najważniejsze skutecznie. Gole strzelał Kamil Jóźwiak, któremu obrywało się chyba najbardziej od byłego selekcjonera. W środku pola jak rozgrywający wyglądał wreszcie Darko Jevtić. Potrafi on zagrać dobry mecz, ale jemu samemu musi się chcieć. Boczni defensorzy raz za razem włączali się do akcji ofensywnych i posyłali dośrodkowania w pole karne rywali. Mimo tego, że Lech ostatecznie wygrał tamto spotkanie 3-2, po błędach w końcówce meczu, to według mnie był to najlepszy mecz poznaniaków od dłuższego czasu. 

Wniosek jaki wyciągnąłem sobie po środowym zwycięstwie jest taki, że ci zawodnicy grają dobrze tylko wtedy, kiedy im wszystko pasuje i jest im wygodnie. Gdy w klubie pojawi się ktoś (trener) wymagający więcej niż dotychczas było wymagane, zawodnicy Lecha nagle zapominają jak się gra w piłkę. Wypowiadają się w mediach czysto kurtuazyjnie, że robią wszystko żeby się poprawić. Że zdają sobie sprawę z tego, że tak nie powinien się prezentować Lech Poznań. Ale to wszystko to tylko powtarzanie banałów, które tylko drażnią kibiców nie mniej niż słaba gra zawodników w barwach ich zespołu. 

Jak będzie w Gdańsku?

Dziś wieczorem Lech zagra mecz na boisku lidera Lotto Ekstraklasy. Spotkanie z Lechią będzie kolejnym sprawdzianem dla przegranych już piłkarzy, czy uda im się zaprezentować tak, aby nie dostarczyli kolejnej porcji wstydu. Teoretycznie gdańszczanie powinni zaatakować gości z Poznania, strzelając szybko bramkę lub dwie, a kibice Lecha w tym samym momencie powinni zacząć się modlić o jak najmniejszy wymiar kary. Ale jako, że w polskiej lidze nie ma choćby grama logiki, obraz dzisiejszego spotkania może wyglądać zgoła inaczej. Dariusz Żuraw miał już okazję prowadzić zawodników Kolejorza na jednym trudnym terenie. Wtedy był to mecz w Białymstoku, którego Lech nie przegrał, a co ważniejsze zaprezentował się solidnie. Dziś z pewną dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że scenariusz może być podobny do tamtego spotkania. Trudny rywal, mecz wyjazdowy i trener Żuraw jako ten tymczasowy. Oczywiście każdy kibic Lecha życzy sobie tego, aby zawodnicy się nie zbłaźnili, a najlepiej dla nich samych byłoby gdyby zagrali tak by po prostu wygrać. Awans do górnej ósemki nie jest przecież jeszcze przesądzony, a ewentualna porażka wprowadzi niepotrzebną nerwówkę w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego.

O ile końcowego wyniku nie da się łatwo wytypować, o tyle można zakładać sobie to, jak Lech może zagrać w drugim meczu pod wodzą nowego-starego szkoleniowca. Jestem pewny tego, że Kolejorz zagra z zaangażowaniem jakiego nie byłoby pod wodzą trenera Nawałki. Mam wrażenie, że Dariusz Żuraw wszedł do szatni jako kolega, który każdego w klubie zna i nie będzie robił nic na przekór nikomu. Piłkarzom się to podoba i mimo tego, że nie jest to postawa godna podziwu, to może właśnie ten kontrolowany luz pozwoli zawodnikom zaprezentować się nie najgorzej na boisku lidera z Gdańska.

Co przyniesie rozmowa "motywacyjna"?

Wczoraj ukazała się informacja, że przed treningiem zawodników Lecha odwiedzili kibice. Chcieli oni w jakiś sposób wpłynąć na piłkarzy, aby ci dali z siebie więcej niż dotychczas. Bardzo mocno się zastanawiam co taka rozmowa może teraz dać? Czy celem było to, żeby zawodnicy zagrali tak aby nie wypaść z górnej ósemki? Co byłoby ciosem nie tylko wizerunkowym dla wszystkich ludzi związanych z Lechem. Doskonale rozumiem pretensje kibiców, którzy kolejny sezon będą kończyć z niczym. Ale mam wrażenie, że do grupy zawodników te pretensje nie docierały, nie docierają i już nie będą docierać. Wiemy jak wygląda sytuacja kadrowa Kolejorza i wiemy kogo już od następnego sezonu w Poznaniu może nie być. Stąd moje obawy o to, że takie rozmowy mogą nic nie dać. Wszyscy widzieliśmy transparenty wywieszone w kierunku zawodników podczas meczu z Pogonią. Transparenty mocne, dosadne i skierowane do tych piłkarzy, którzy nie zawsze chcieli dawać z siebie wszystko. Jednak najbardziej uderzyła mnie reakcja schodzącego z boiska Łukasza Trałki. Jeden z napisów skierowany był w jego kierunku, podczas opuszczania boiska kibice dość wyraźnie dali jemu znać, że mają go dosyć. Co zrobił Łukasz? Uśmiechał się, bił brawa nad głową i poklepywał się po plecach z innymi zawodnikami. Moim zdaniem był to niezbity dowód na to, że nie wszyscy zawodnicy rozumieją w jakim znajdują się miejscu. Nie chodzi mi o renomę klubu, bo ta w ostatnich latach mocno się pogorszyła. Ale mam tutaj na myśli to, że piłkarze nie rozumieją czym dla każdego kibica jest KKS Lech Poznań. Oni mają głęboko w poważaniu słowa kibiców. Nie interesuję ich fakt kolejnego przegranego sezonu. Zasada czy się stoi, czy się leży to wypłata się należy w Lechu jest doskonale odzwierciedlana. Szanuję postawę kibiców i to, że zorganizowali się pod stadionem, aby kolejny raz dać wyraz swojej frustracji, ale mam nieodparte wrażenie, że piłkarze (nie wszyscy) jednym uchem te słowa wpuścili, a drugim wypuścili. Bo tak naprawdę niewielu to już dotyczy. 

Ostatecznie, to co przyniosło te spotkanie pokaże nam mecz z Lechią, spotkanie z Jagiellonią i końcowy wynik punktowy. Awans do górnej ósemki nie powinien być wyzwaniem, ale Lech sam siebie postawił w takiej sytuacji. Dwa zwycięstwa w ostatnich dwóch meczach pozwolą na zajęcie lepszego miejsca w tabeli i być może pokuszenie się o awans do europejskich pucharów.


Avatar
Data publikacji: 6 kwietnia 2019, 10:05
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.