fot. Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Lech Poznań: Licz tylko na siebie!

Lech Poznań po dramatycznym meczu w Bełchatowie wygrał z Rakowem Częstochowa 3:2. Negatywnym bohaterem spotkania był bez wątpienia Mariusz Złotek, arbiter tego meczu. Jednak Kolejorz mógł sobie i kibicom tego dramatu zaoszczędzić, gdyby tylko Dariusz Żuraw znalazł sposób aby jego podopieczni zagrali dwie równe połowy.

Dwie nierówne połowy

Do tego Lech nas przyzwyczaił, że dwie części meczu w wykonaniu piłkarzy różnią się od siebie. Nie inaczej było w Bełchatowie. Po zdominowaniu Rakowa w pierwszej części spotkania podopieczni Dariusza Żurawia oddali inicjatywę gospodarzom w drugich 45. minutach. Na szczęście nie pozwolili się zdominować totalnie, i dobrze reagowali na wydarzenia na boisku. Niemniej jednak ta dysproporcja między połowami nadal jest niepokojąca i pokazuje, że chociaż Kolejorz z meczu na mecz wygląda coraz lepiej, to do poprawy jest jeszcze wiele.  Jasno pokazują to statystyki, zwłaszcza te dotyczące posiadania piłki. Bezpieczne, jak się zdawało prowadzenie dwoma bramkami nijak nie usprawiedliwia takiej gry. Piłkarze zgotowali kibicom istny rollercoaster którego można było wszak uniknąć, zachowując pełnię koncentracji. Jeżeli chcesz być postrzegany jako silny zespół, musisz zaakcentować dobrą grę w obu częściach meczu.

blank

 Złote sędziowanie

Dwa rzuty karne dla Rakowa Częstochowa to po pierwsze pokłosie tego jak Lech zagrał w drugiej połowie. Pamiętajmy, że gospodarze mieli swoje świetne okazje do zdobycia bramki z czysto piłkarskich akcji. Szczepański trzy razy miał sytuacje po której bramki dla Rakowa wpaść powinny. Ale nie trafił, a horroru w Bełchatowie by nie było gdyby nie sędzia Mariusz Złotek i sędziowie VAR Paweł Raczkowski i Jarosław Przybył. Najpierw arbiter podyktował jedenastkę dla gospodarzy za rzekomy faul Satki na Szczepańskim. Problem w tym, że obrońca Lecha wybijał piłkę a gracz Rakowa najpierw faulował Słowaka, a następnie wbiegł przed niego. Nie wiem jak, sędziowie zinterpretowali to jako przewinienie obrońcy Lecha, ale potem było już tylko gorzej. Po strzale Darko Jevtica piłkarz gospodarzy blokuje piłkę ręką we własnym polu karnym, a sędzia Złotek w porozumieniu VAR nie dyktuje karnego, a jedynie rzut rożny. W 70. minucie Kasperkiewicz wyprostowaną nogą atakuje Pedro Tibę, arbiter gry nie przerywa, dopiero gdy Portugalczyk po kilku krokach, upada Złotek dostaje podpowiedź i pokazuje żółtą kartkę...

Kebap od wszystkich!

W dwóch poprzednich meczach Lecha bohaterami byli bramkarze drużyn przeciwnych. Najpierw w meczu ze Śląskiem był to Matus Putnocky, a tydzień później Pavels Steinbors w Gdyni. W tym pierwszym meczu za stracone bramki obwiniany był Van der Hart. Tuż po meczu do sieci trafiło zdjęcie Holendra jedzącego Kebapa na Starym Mieście nad ranem. Po wszystkich Social Mediach przetoczyła się fala krytyki. Sam zainteresowany zdziwiony całą sytuacją, wytłumaczył się na konferencji prasowej z tego zajścia, a na dodatek kluczowymi interwencjami w meczu z Rakowem zamazał ten incydent. Wobec powyższego kibice już proponują karnety na Turecki specjał bramkarzowi Lecha Poznań.

Nie tacy najgorsi

W ogniu krytyki po wcześniejszych spotkaniach znaleźli się również Kamil Jóźwiak i Volodymyr Kostevych. Jóźwiak w Bełchatowie może nie zagrał rewelacyjnego spotkania, ale zanotował asystę przy drugiej bramce dla Kolejorza. Niepotrzebnie jednak znów wplątywał się w pojedynki, jednak w perspektywie wcześniejszych spotkań występ wychowanka Lecha zaliczyć trzeba na plus. Ukrainiec również zmazał swoje niefortunne zagranie z meczu z Arką, po którym Kolejorz omal nie przegrał w Gdyni. Dobra praca w ofensywie, szybkie powroty i kluczowe interwencję pozwalają wystawić mu dobra notę za ten mecz. Zabrakło obrońcy szczęścia w pierwszej połowie, bo po jego strzale mogła wpaść trzecia bramka dla Lecha. Na drodze jednak stanął Gliwa i słupek.

Lech miał Gytkjaera

Pomimo słabszej drugiej połowy, błędów arbitra i straty dwóch bramek Kolejorz walczył do końca. No i miał na boisku Duńczyka który jak za starych dobrych czasów znalazł się tam gdzie trzeba. Po dwóch bramkach strzelonych z Wisłą Płock wydawało się, że po kontuzji nie ma śladu, jednak kolejne mecze snajper zagrał słabe. Teraz jest szansa na skuteczne przełamanie Gytkjaera, a ten jest dla Lecha kluczowym piłkarzem.

W materiale wykorzystałem zdjęcia pochodzące z Twittera


Avatar
Data publikacji: 25 sierpnia 2019, 11:13
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.