fot. goal.com
Udostępnij:

LE: Zapach Ligi Mistrzów

Będziemy mogli zobaczyć dwumecz Milan – Arsenal i nie, nie będzie to spotkanie w ramach Ligi Mistrzów, a Ligi Europy. Pierwsza akt tego spektaklu rozegrany zostanie w La Scali futbolu – na San Siro, a drugą odsłonę zobaczymy na Emirates Stadium w Londynie. Cóż to będzie za widowisko.

Jeśli przed nami Milan-Arsenal to od razu przypomina mi się ostatni dwumecz w wykonaniu obu ekip. Wtedy, 15 dnia lutego 2012 roku, pierwsze starcie obu ekip miało miejsce … też na San Siro. Ależ to był koncert w La Scali futbolu w wykonaniu gospodarzy, a głównymi dyrygentami byli wtedy niesamowici wirtuozi, którzy na stałe zapisali się całej  historii tej sztuki jaką jest piłka nożna. Tymi artystami byli Robinho i Zlatan Ibrahimović. Widzowie wspomnianego pokazu dość szybko, bo po 15 minutach mogli oklaskiwać inną z gwiazd tego wydarzenia – Kevina-Prince Boatenga, który pięknym strzałem wpisał się na listę strzelców. Ja pamiętam do dzisiaj tamto uderzenie i tamte chwile niepewności, czy jest gol, bo piłka wyleciała z bramki. Tifosi się cieszyli, a gdzieś w studiu szalał Tiziano Crudelli (kibic Rossonerich), który kolejny raz krzyczał w euforii: Boa, Boa, Teng, Teng, Teng (polecał wszystkich zobaczyć jak cały mecz przeżywał wspomniany dziennikarz, filmik jest dostępny na YouTubie). Później, gdy na zegarze mogliśmy ujrzeć 38 minutę gry do głosu doszli już Brazylijczyk i Szwed, którzy kontynuowali koncert. Maestro Zlatan pomknął lewą stroną, dośrodkował na głowę Binho, mamy 2-0 i krótki występ taneczny artysty z Kraju Kawy. Co dalej? Przerwa, początek drugiej połowy, 49 minuta i jakby „Bis” z małymi dodatkami. Znowu Ibra na lewej stronie, tylko teraz przed polem karnym, ponownie podanie do Robsona da Souzy, ale już nie na głowę, a po ziemi, a były gracz Realu Madryt wykonuje balans ciała, gubi obrońcę, uderza z zza „16” i Wojciech Szczęsny kolejny raz musi wyciągnąć piłkę z bramki. Jak to bywa w przypadku geniuszy, możemy liczyć na coś extra, a że Ibrahimović jest niesamowity, to także dodał swoje nazwisko w protokole. Dostał piłkę - a jakże na lewej flance – wbiegł w pole karne, minął obrońcę, a ten ratując się, musiał faulować. Calcio di rigore, Zlatan, gol i krzyczący Crudelli: „quarto a zero”.

Drugą odsłonę spektaklu mogliśmy podziwiać w Londynie, 6 marca. Chyba w Mediolanie nie myślano nawet, że w  Wielkiej Brytanii będzie trzeba drżeć o wynik. Po 45 minutach na tablicy wyników mogliśmy zobaczyć 3-0 dla Arsenalu (gole Kościelny, Rosicky, Van Persie) i tifosi z niepokojem czekali na następną połowę. Wtedy w sztani gości wydarzyła się sytuacja, którą po latach w swojej książce opisał Gianluca Zambrotta: Trener Massimliano Allegri powiedział do swoich piłkarzy: „że grają dobrze i żeby się nie przejmowali”, a to rozwścieczyło Ibrahimovicia, który „prawie rzucił się do bójki” z wspomnianym szkoleniowcem. Więcej bramek nie widzieliśmy, ale stan przedzawałowy u kibiców Milanu był blisko, kiedy z kilku metrów strzał oddał Van Persie, jednak fenomenalnie wybronił go Christian Abbiati.

Wrócimy do dnia dzisiejszego. Obecnie obie ekipy są odpowiednio na 6 miejscu Arsenal w Premier League i na 7 pozycji Milan w Serie A. Sytuacja w drużynach jest jednak inna. Kanonierzy raczej nie będą w stanie wywalczyć gry w Lidze Mistrzów przez rozgrywki na własnym podwórku i grają dosłownie w kratkę. W ostatnich 5 meczach raz wygrywali, raz przegrywali i to na zmianę. Wcześniej remisowali dwa razy z rzędu. We włoskiej stolicy mody za to są lepsze humory. Od czasu przejęcia ekipy przez Gennaro Gattuso wyniki są coraz lepsze. Trwa seria bez porażki, który wynosi już 11 meczów, w ostatnie kolejce ligowej ograna została rewelacja Serie A – Sampdoria. Ta drużyna nie przypomina już tej prowadzonej jeszcze przez Vincenzo Montellę z początku sezonu. Zerknijmy jeszcze na terminarz. Ten jest raczej na korzyść Arsenalu, bo w najbliższym czasie  z silnych rywali czeka ich podwójne starcie z Manchesterem City, ale pozostali rywale to już nie ci z najwyższej półki. Milan ma tutaj gorzej. Dlaczego? A no dlatego: Roma, Lazio (rewanż w Coppa Italia), Inter, Arsenal, Genoa, Arsenal. Robi wrażenie, a pomiędzy tymi rywalizacjami będzie po około 3 dni odpoczynku.

Szybko zerknijmy jeszcze w kadry. W ekipie Arsenalu możemy dostrzec Pierre’a-Emericka Aubameynaga, a więc byłego gracza Milanu, chociaż akurat on nie zagra w tym dwumeczu, bo grał już w tym sezonie w europejskich pucharach dla BVB. W barwach Rossonerich nie oglądamy obecnie nikogo kto reprezentował wcześniej Kanonierów. Chociaż w nie tak dawnej przeszłości mieliśmy okazję zobaczyć na San Siro np. Flamieniego, czy Senderosa. Na boisku nie zabraknie ciekawych piłkarzy. Z jednej strony: Ozil, Cech, Kolasinac, czy Lacazette, a z drugiej: Donarumma, Bonucci, Suso i Calhanoglu.

W 2012 roku awansował Milan, jednak to było 6 lat temu. Dzisiaj nie ma już w Mediolanie tercetu: Boateang-Robinho-Ibrahimović, w szatni piłkarze nie usłyszą, że „mają się nieprzejmowań” (o to, to na pewno), Christian Abbati zamienił bramkę, na stanowisko managerskie, a Gennaro Gattuso (w wspomnianym dwumeczu nie grał z powodu kontuzji) meczową koszulkę, na garnitur trenera. W Arsenalu nie będzie żywej legendy – Henry’ego, a ciśnienia kibicom Włochów nie podniesie Van Persie, a i Wojtka Szczęsnego nie ujrzymy między słupkami. Pojedynek nie odbędzie się nawet w ramach Ligi Mistrzów. Teraz historię muszą napisać nowi aktorzy, a być może po następnych kilku latach fani jednej z drużyn będą wracać do starcia z Ligi Europy jak ja dzisiaj.

Tekst Autorstwa: Paweł Słabęcki


Kamil Gieroba
Data publikacji: 23 lutego 2018, 20:19
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.