LE: Salzburg kwestię awansu rozstrzygnął w pierwszej połowie
FC Salzburg po dość łatwym (może nawet i za łatwym meczu) pokonał 4:0 belgijski Club Brugge i awansował do 1/8 finału Ligi Europy. Trzy bramki dla Austriaków padły w pierwszej połowie - dwie bramki strzelił Patson Daka, a jedno trafienie zaliczył Xaver Schlager. W doliczonym czasie gry gości dobił
Starcie drugiej siły ligi belgijskiej z rewelacją poprzedniego sezonu Ligi Europy zapowiadało się interesująco, zwłaszcza, że w pierwszym starciu losy dwumeczu nie zostały rozstrzygnięte. Mecz na Jan Breydelstadion lepiej rozpoczęli Austriacy, którzy za sprawą doświadczonego Zlatko Junuzovicia objęli prowadzenie w 17. minucie. Ostatnie pół godziny spotkania należało jednak do Belgów, którzy po bramkach Stefano Denswila oraz Wesleya odwrócili wynik spotkania, zapewniając sobie jednobramkową zaliczkę przed rewanżem w Salzburgu.
Na boisku od pierwszych minut więcej ataków przeprowadzali gospodarze, co nie może dziwić, wszak to oni musieli odrobić stratę z pierwszego meczu. Przez praktycznie całą pierwszą połowę przewaga drużyny z Salzburga była niezaprzeczalna, lecz liczba sytuacji niezbyt przekładała się na liczbę wykorzystanych sytuacji. Tak było w 10. minucie, kiedy Moanes Dabour uderzył bardzo słabo z rzutu karnego, przez co bez większych problemów piłkę odbił Ethan Horvath. Amerykański bramkarz zrehabilitował się po faulu, po którym Patson Daka padł na murawę, a prowadzący to spotkanie Daniel Siebert słusznie wskazał na jedenasty metr. Trzeba jednak oddać Horvathovi, że jego faul jest raczej konsekwencją próby naprawienia błędu jednego ze swoich kolegów, którzy wyraźnie zagapił się i złamał linię spalonego, przez co pod bramką Club Brugge było nieciekawie.
Jak brzmi jeden z większych banałów nad banałami - co się odwlecze to nie uciecze. Tak się stało już siedem minut później. Piłkarze FC Salzburg przeprowadzili szybką kontrę lewą stroną boiska, która zakończyła się dograniem w pole karne. Było jednak ono dość niecelne, bo piłka znalazła się pod nogami Sofyana Amrabata, który mógł z nią zrobić wszystko, a ostatecznie zrobił najgorszą rzecz jaką tylko mógł - oddał ja rywalowi. Przejął ją Hannes Wolf, który następnie zagrał do Xavera Schlagera. 21-letni Austriak uderzył zza pola karnego, futbolówka odbiła się jeszcze od nóg interweniującego Matsa Ritsa, i wpadła do bramki obok bezradnego Horvatha.
Dwanaście minut później nieporadność Belgów po raz kolejny - dość brutalnie - została obnażona. Patson Daka i Marin Pongračić zabawili się z obrońcami Club Brugge i po szybkiej "klepce" Daka strzałem z ostrego kąta pokonał Horvatha, umieszczając futbolówkę przy bliższym słupku jego bramki. Jak dziwnie by to nie zabrzmiało, zachowanie Ethana Horvatha wskazywało na to, że spodziewał się on raczej dogrania do środka, a nie strzału napastnika gospodarzy. 23-letni bramkarz wykonał ruch od piłki, przez co praktycznie uniemożliwił sobie szansę na obronę.
Niestety, kiedy jest się nieporadnym "zarówno w defensywie, jak i w ofensywie" to ciężko myśleć o zrobieniu oszałamiającej kariery w europejskich pucharach. O nieporadności w obronie Belgów już było, przykład indolencji w ataku Club Brugge pokazał w 33. minucie. Dość szczęśliwie, grając trochę na chaos Emmanuel Bonaventure przedarł się między obrońcami Salzburga i dograł do mającego przed sobą wyłącznie pustą bramkę Wesleya. Ten jednak nie nawiązał do strzeleckiej dyspozycji sprzed tygodnia, uderzając piłkę tak fatalnie, że futbolówkę zdołał złapać Alexander Walke - był to raczej prezent, niż interwencja wymagająca kunsztu bramkarskiego.
Mijały kolejne minuty, a Schlager i Daka wciąż zabawiali się z rywalami. W 43. minucie strzelec pierwszego gola posłał kolejne prostopadłe podanie do Daki, a ten w sytuacji sam na sam nie miał problemów z pokonaniem Horvatha. Amerykański bramkarz tym razem lepiej przypilnował bliższego słupka swojej bramki, ale napastnik Salzburga wyraźnie go zaskoczył i uderzył zupełnie w drugą stronę. Ta bramka jeszcze bardziej skomplikowała sytuację Belgów, którzy do awansu potrzebowali już dwóch bramek. Po tym trafieniu wiedzieliśmy również, że w tym starciu nie będzie dogrywki, co mogło okazać się świetną wiadomością dla fanów zarówno austriackiego i belgijskiego futbolu, którzy mogli od pierwszej minuty śledzić spotkania Rapidu Wiedeń z Interem i KRC Genk ze Slavią Praga.
Club Brugge w pierwszej połowie był po prostu niewidoczny, a jedyne czym piłkarze mogli zapisać się w pamięci obserwatorów, to bardzo liczne błędy - zwłaszcza w defensywie. Prowadzący ten zespół Ivan Leko musiał wspiąć się na Himalaje swoich zdolności oratorskich, by wpłynąć na swoich piłkarzy na tyle, by ci przynajmniej spróbowali powalczyć z rywalami. W istocie coś się musiało wydarzyć, bo Belgowie po przerwie zaczęli atakować. Nie były to próby, które mogłyby wywołać ból głowy Walke'go, lecz już po pierwszych dziesięciu minutach drugiej połowy Club Brugge prezentował się lepiej, niż przez całe pierwsze 45 minut. Mimo wszystko, ładna próba z półwoleja Wesleya, czy strzał oddany przez Siebe Schrijversa to zdecydowanie za mało, by zrobić krzywdę drużynie spod znaku znanego napoju energetycznego.
Mimo kilku dobrych ataków Belgów, ostatnie słowo należało do Moanesa Daboura. Reprezentant Izraela i najlepszy strzelec FC Salzburg w doliczonym czasie gry wykorzystał dogranie wprowadzonego z ławki Takumiego Minamino zadał ostateczny cios rywalom. Była to jego siódma bramka w tegorocznej edycji Ligi Europy, przez co Dabbour wysunął się na pozycję lidera klasyfikacji strzelców.
FC Salzburg co prawda bramki w tym spotkaniu nie stracili, jednak nie wyszli z tego starcia tak do końca bez szwanku - w drugiej połowie meczu z urazami boisko opuścili Zlatko Junuzović i Marin Pongračić, który asystował przy drugiej bramce dla Salzburga. Na ten moment rzecz jasna ciężko oszacować czy ich urazy będą tak poważne, by uniemożliwiły im grę w kolejnych meczach Ligi Europy. Ostatecznie Austriacy trochę łatwiej, niż można było się spodziewać, awansowali do 1/8 finału Ligi Europy. Swojego kolejnego rywala poznają już jutro, kiedy to tradycyjnie w szwajcarskim Nyonie odbędzie się losowanie kolejnej rundy.
21 lutego 2019, rewanżowe spotkanie 1/16 finału Ligi Europy, Wals-Siezenheim (Red Bull Arena)
FC Salzburg - Club Brugge KV 4:0 (3:0)
Xaver Schlager 17, Patson Daka 29, 43, Moanes Dabour 90
Salzburg: Alexander Walke - Stefan Lainer, Marin Pongračić (77' Albert Vallci), Jérôme Onguéné, Andreas Ulmer - Xaver Schlager, Hannes Wolf (64' Takumi Minamino), Diadié Samassékou, Zlatko Junuzović (71' Enock Mwepu) - Patson Daka, Moanes Dabour.
Club Brugge: Ethan Horvath - Sofyan Amrabat (63' Krépin Diatta), Benoît Poulain, Brandon Mechele, Stefano Denswil, Emmanuel Bonaventure - Ruud Vormer , Mats Rits, Hans Vanaken - Wesley (84' Jelle Vossen), Siebe Schrijvers (69' Loïs Openda).
Żółte kartki: Samassékou, Vallci - Horvath, Denswil, Vanaken, Bonaventure.
Sędzia: Daniel Siebert.
-
AktualnościLa Liga: Cholo Simeone przełamał klątwę! Atletico wygrywa w Barcelonie (WIDEO)
Michał Szewczyk / 21 grudnia 2024, 23:25
-
AktualnościLKE: Jagiellonia remisuje i wypada z najlepszej ósemki
Michał Szewczyk / 19 grudnia 2024, 23:23
-
AktualnościUrbański jednak zostanie w Bolonii. Właśnie przedłużył kontrakt
Michał Szewczyk / 18 grudnia 2024, 21:08
-
AktualnościKolejna młodość Fabiańskiego. Angielskie media zachwycone
Michał Szewczyk / 17 grudnia 2024, 18:04
-
AktualnościOficjalnie: Ryoya Morishita na dłużej w Legii Warszawa!
Victoria Gierula / 17 grudnia 2024, 15:58
-
AktualnościSerie A: Inter upokorzył Lazio na Stadio Olimpico (WIDEO)
Michał Szewczyk / 16 grudnia 2024, 22:52