fot. thesun.co.uk
Udostępnij:

LE: Fantastyczne widowisko w Marsylii. Awans gospodarzy

Ten mecz w Marsylii będzie pamiętany przez wiele lat. Olympique Marsylia po świetnym spotkaniu wygrał 5:2 z RB Leipzig, odrobił straty z pierwszego spotkania i zapewnił sobie awans do półfinału Ligi Europy.

W Marsylii od wielu lat czekają na sukces w europejskich pucharach. Tłumnie zgromadzeni kibice oczekiwali na odwrócenie losów tego dwumeczu. W pierwszym spotkaniu na Red Bull Arenie niemiecki zespół wygrał 1:0. To spotkanie nie było jednak zbyt porywające widowisko, Marsylczycy nie byli w stanie zagrozić rywalom i odrobić straty. Jedna bramka straty, przed rewanżem na swoim boisku nie jest stratą nie do odrobienia. Dodatkowo, RB Leipizg jest w tym sezonie drużyną do bólu nieobliczalną. Podopieczni Ralpha Hasenhüttla potrafili grać świetne mecze, wygrywać m.in. z Bayernem. Często jednak grają takie spotkania jak ostatni mecz ligowy z Bayerem Leverkusen. Drużyna z Lipska po bardzo słabym meczu została rozbita 1:4 przez "Aptekarzy".

Jeżeli przed tygodniem mogliśmy czuć niedosyt, to dzisiejszy mecz, już od pierwszych minut był wprost fantastyczny. Kibice gospodarzy zostali uciszeni już w 2. minucie meczu, kiedy wynik spotkania otworzył Bruma. Kupę świetnej roboty wykonał Jean-Kévin Augustin, który dobrym dryblingiem wyłożył piłkę Portugalczykowi.

Trybuny na moment zamilkły, lecz gospodarze momentalnie rzucili się do odrabiania strat. Choć sytuacja była bardzo zła, podopieczni Rudiego Garcii zdołała przejąć inicjatywę. Już cztery minuty później po pingpongu w polu karnym Lipska piłka wpadła do siatki. W pierwszej chwili wydawało się, że strzelcem gola był Kóstas Mítroglou. Grek uderzył piłkę głową, lecz po obronie Pétera Gulácsiego pechowo odbiła się od Stefana Ilsankera.

Na pecha węgierski golkiper mógł narzekać także trzy minuty później. Gulácsi dwoił się i troił, obronił dwa uderzenia Morgana Sansona, lecz przy kolejnej próbie autorstwa Bouna Sarra był już bezradny. Do straty gola swoją niefrasobliwa postawą przyczynili się obrońcy RB Leipzig, którzy zamiast oddalić zagrożenie spod własnego pola karnego, przyglądali się jak Sarr na pełnym biegu, strzałem z pierwszej piłki, wyprowadza swój zespół na prowadzenie.

Lipsk był rozbity. Gra w defensywie wyglądała dramatycznie, praktycznie każda ze straconych bramek padła po sporym błędzie obrońców gości. W 38. minucie będący dość mikrej postury Florian Thauvin strzelił bramkę, a wyższy od niego o 23 centymetry Ibrahima Konaté dał się przepchać i obserwował jak jego rodak skierował piłkę do bramki, wykorzystując dośrodkowanie Dimitra Payeta.

Do przerwy piłka do siatki wpadła jeszcze raz. Fantastycznym uderzeniem z dystansu popisał się Payet, lecz Björn Kuipers gola nie uznał. Z początku jego decyzja budziła zdziwienie i lekką konsternacje na Stade Vélodrome, lecz po wyświetleniu powtórek wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Kóstas Mítroglou po oddaniu piłki do Payeta uderzył ręką w głowę Ilsankera. Faul Greka był oczywisty, więc decyzja Kuipersa była jak najbardziej prawidłowa. Zachowanie Mítroglou, choć zapewne w ferworze walki, było po prostu głupie. To, że pozbawił swojego kolegi naprawdę pięknej bramki to jedno, jednak ważniejsza jest waga tego trafienia. Dla przebiegu meczu gol Payeta mógł być kluczowy, pozbawiłby niemieckiego zespołu złudzeń.

Pierwsze minuty po przerwie wyglądały tak samo. Gospodarze dwukrotnie byli bardzo blisko wyrzucenia RB Leipzig z Ligi Europy, lecz dobrych sytuacji nie wykorzystali Jordan Amavi czy Kóstas Mítroglou. Piłkarze z Lipska grali słabo, goście swojej szansy upatrywać mogli chyba tylko w przebłysku geniuszu jednego z piłkarzy RB. Taki przebłysk pojawił się w 55. minucie. Przytomne, zarazem efektowne zagranie Naby Keïty, dobrym uderzeniem wykończył Jean-Kévin Augustin. W tym momencie to niemiecki zespół miał w swoich rękach awans do półfinału. Choć przez chwilę... Tak czy siak młody Francuz maczał palce w obu golach dla swojego zespołu. On, jako jeden z nielicznych, mógł po tym spotkaniu spojrzeć sobie w lustro bez zbytniego zawstydzenia. Kiedy znajdował się z futbolówką w okolicy pola karnego, zwykle doskonale wiedział co z nią zrobić.

Wspominałem na wstępie, że ten mecz był o wiele interesujący od pierwszego starcia w Niemczech. Oczywiście, nie było to zbyt trudne, lecz to co się działo na Stade Vélodrome można określić jednym słowem - REWELACJA. Dimitri Payet w pierwszej połowie spotkania został "okradziony" z bardzo efektownej bramki przez swojego kolegę z zespołu. 31-letni skrzydłowy nie rezygnował ze swoich starań, co więcej, błysnął umiejętnościami w sytuacji kryzysowej, kiedy rywale wysunęli się na prowadzenie w dwumeczu. Payet po raz kolejny zabawił się z obrońcami Lipska, a wielokrotnie ogrywany dzisiaj Ilsanker tylko przyglądał się, jak Francuz świetnym uderzeniem umieścił piłkę w "okienku" bramki strzeżonej przez Pétera Gulácsiego.

Co zrozumiałe, RB Leipzig po tej bramce rzucili wszystkie siły do ataku. Efekt z tego był praktycznie żaden. Podopieczni Ralpha Hasenhüttla niby chcieli, niby się starali, rzucali długie piłki pod pole karne rywali, Yohanna Pelé z dystansu zaskoczyć próbował Augustin - wszystko to na nic. Kluczowa wydawała się interwencja Pelé z doliczonego czasu gry, kiedy umiejętnie złączył nogi i obronił uderzenie Yussufa Poulsena.W ostatniej minucie spotkania, przy okazji rzutu rożnego, w pole karne gospodarzy powędrował Péter Gulácsi. Złe rozegranie stałego fragmentu gry Francuzi wykorzystali z zimną krwią. Rozpaczliwie wracający do bramki Węgier nie był w stanie powstrzymać nieuniknionego. Gotoku Sakai strzałem z dystansu skierował futbolówkę do pustej bramki.

Olympique w tym spotkaniu grał o wiele lepiej, skuteczniej, efektowniej, a także efektywniej. Wygrana i awans wydają się zasłużone, tym bardziej, że po fatalnym początku gospodarze byli w stanie zmienić losy meczu na swoją korzyść. W piątek o godzinie 12:00 w szwajcarskim Nyonie odbędzie się losowanie półfinałów Ligi Europy. Olympique de Marseille o finał może walczyć z Atletico Madryt, Arsenalem lub Red Bull Salzburg.


2 kwietnia 2018, Rewanżowe spotkanie 1/4 finału Ligi Europy, Marsylia (Stade Vélodrome)

Olympique de Marseille - RB Leipzig 5:2 (3:1)

Stefan Ilsanker 6 (samobójcza), Bouna Sarr 9, Florian Thauvin 38, Dmitri Payet 60, Hiroki Sakai 90 - Bruma 2, Jean-Kévin Augustin 55

Olympique: Yohann Pelé - Hiroki Sakai, Boubacar Kamara, Luiz Gustavo, Jordan Amavi - Bouna Sarr (Adil Rami 28'), Maxime Lopez, Morgan Sanson, Florian Thauvin (Lucas Ocampos 63'), Dimitri Payet (André Zambo '83) - Kóstas Mítroglou.

RB: Péter Gulácsi - Stefan Ilsanker, Ibrahima Konaté, Dayot Upamecano (Bernardo 66'), Lukas Klostermann - Kevin Kampl, Diego Demme (Emi Forsberg 54'), Naby Keïta - Marcel Sabitzer (Yussuf Poulsen 62'), Jean-Kévin Augustin, Bruma.

Żółte kartki: Thauvin, Mítroglou, Sakai - Konaté.

Sędzia: Björn Kuipers (Holandia).

W pierwszym spotkaniu RB Leipzig wygrał 1-0.


Avatar
Data publikacji: 12 kwietnia 2018, 22:59
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.