LaLiga redaktorskim okiem, czyli co działo się w 23. kolejce

W piątek 2.02 rozpoczęła się 23. kolejka hiszpańskiej LaLigi, która obfitowała w wiele emocji, wysokich wyników, waleczności graczy. Nie obyło się również od sporych kontrowersji sędziowskich – największe padły w derbach Walencji, gdzie podopieczni Marcelino pokonali Levante 3:1. Wynik mógł, a co najważniejsze powinien być inny. Ale do tego dojdziemy w swoim czasie.

Patrząc na tabelę można śmiało wysnuć kilka wniosków: Atlético Madryt ma o co walczyć – strata do lidera wynosi 7. punktów, natomiast nad trzecią Valencią mają 9. oczek przewagi. Walka o miejsca pozwalające na grę w Europejskich Pucharach również trwa w najlepsze. Po dwóch porażkach Villarrealu szansa na zajęcie piątego miejsca zwiększa się z każdym nadchodzącym meczem. Zapowiada się niezwykle zacięta rywalizacja pomiędzy ,,Żółtą Łodzią Podwodną”, Sevillą, Eibarem oraz Celtą Vigo. Warto wspomnieć, że w grze jest jeszcze drużyna nazywana rewelacją tego sezonu, a więc Girona, jej też nie wolno odmawiać ambicji, walki, bo nie jeden zespół już zaskoczyła. Jeśli chodzi o dół tabeli to za wiele się nie zmieniło. Malaga znów nie potrafiła wygrać, Las Palmas wyszarpał cenny punkt w kierunku utrzymania, natomiast Deportivo pod wodzą nowego trenera zaliczyło kolejną porażkę.

Zacznijmy więc od początku z analizą spotkań.

Piątek 21.00, Athletic Bilbao – Las Palmas 0:0 (0:0)

Goście rozpoczęli to spotkanie z myślą zdobycia kolejnych punktów w celu utrzymania się. Na samym początku Jonathan Viera posłał mocny strzał na bramkę Kepy, lecz ta przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później, dostał idealne podanie od kolegi w polu karnym. Wystarczyło tylko odpowiednio przymierzyć. Przymierzył, ale tak że piłka poleciała wysoko nad bramką. Podopieczni Paco Jémeza nie poddawali się. Kolejną dobrą okazję na zdobycie bramki miał Nacho Gil. Na jego drodze stanął Kepa, który tą interwencją uratował zespół od straty gola. Gospodarze mogli odpowiedzieć na śmiałe poczynania rywala. Idealną okazję do tego miał Iñaki Williams, lecz w sytuacji ,,sam na sam” z bramkarzem zamiast podać do lepiej ustawionego kolegi wolał zakończyć akcję osobiście, co nie było jego najlepszym posunięciem. Athletic wciąż od dłuższego czasu pozostaje bez wygranej. Natomiast zespół z wysp Kanaryjskich wierzy, że pozostanie w lidze, czego dowodem są liczne transfery przeprowadzone w ostatnim okienku.

Sobota 13.00, Villarreal – Deportivo Alavés 1:2 (0:1)

W tym meczu faworyta nie trudno było wskazać. A jednak! Doszło do sensacji. Goście zdołali zdobyć Estadio de la Ceramica. Oglądając to spotkanie można było stwierdzić wniosek, że Villarreal gra, a Alavés strzela. Gospodarze przez całą pierwszą połowę kreowali sobie mnóstwo dogodnych sytuacji, kontrolowali mecz, lecz nie zdołali oddać żadnego celnego strzału na bramkę Fernando Pacheco. Goście zaś wyszli z kontrą trzy razy. Jedna z nich zakończyła rzutem rożnym, po którym piłkę do bramki strzeżonej przez Asenjo skierował Rodrigo Ely. ,,Żółta Łódź Podwodna” zatapiała się coraz bardziej w drugiej połowie. Zawodnicy trenera Abelardo byli w takim potrzasku, że zdołali oddać tylko jeden celny strzał. Na nieszczęście gospodarzy sytuację tą wykorzystał Ibai. Sergio Asenjo musiał drugi raz wyciągać piłkę z siatki. Jeden strzał! Tylko jeden strzał oddali goście i od razu bramka. Dla porównania 18. strzałów z czego sześć celnych miał Villarreal. Jeden z nich Carlos Bacca zdołał wykorzystać, zdobywając tym samym gola kontaktowego, ale to było za mało. To już druga porażka z rzędu. Tydzień temu polegli z Realem Betis 2:1. Ich przewaga w tabeli nad Sevillą i Eibarem znacznie zmalała. Każda strata punktów może skutkować utratę miejsca dającego grę w Europie. Alavés zaś coraz bardziej oddala się od strefy spadkowej. Zmiana trenera i sprowadzenie nowych zawodników między innymi Johna Guidettiego wyszły klubowi na plus.

Sobota 16.15, Malaga – Atlético Madryt 0:1 (0:1)

Stare dobre Atlético lubiące wygrywać 1:0. Tak też było tym razem. Już w 40. sekundzie meczu Roberto Jimeneza pokonał Antoine Griezmann. Po tak piorunującym początku można było spodziewać się, że goście powtórzą wyczyn z Levante ( wygrali 5:0 ), ale nie. Wygrali to spotkanie jak najmniejszym nakładem sił oddając przez cały mecz tylko cztery celne strzały, podczas gdy Malaga walczyła do ostatniej sekundy. Ani Ideye, ani En Nesiry nie zdołali pokonać świetnie dysponowanego w bramce Jana Oblaka. Przyczyną takiej gry Atlético jest fakt, że w czwartek zmierzą się w Lidze Europy z FC Kopenhagą. Goście mogą patrzeć spokojnie w dół tabeli, bowiem mają 9. punktów przewagi nad Valencią, zaś tracą siedem do Barcelony.

Sobota 18.30, Leganés – Eibar 0:1 (0:0)
,,Spotkanie pod dyktando jednej drużyny” – takie określenie najlepiej opisuje grę Eibar w tym meczu. Gospodarze nie byli w stanie zagrozić gościom ani razu! Dlaczego? To nie było to samo Leganés co w ostatnich tygodniach, zacięcie walczące o awans do finału Copa del Rey. Asier Garitano szkoleniowiec gospodarzy zastosował sporo zmian w składzie, na odpoczynek udali się ci co mierzyli się w środę z Sevillą. Jednak zmiennicy nie dali już takiej jakości jak gracze, którzy regularnie grają w podstawowej jedenastce. Goście wykorzystali to najlepiej jak umieli, chociaż długo nie mogli pokonać Pichu Cuellara. Udało im się to rzutem na taśmę w 94. minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Ivàn Ramis, strzałem głową pewnie umieścił piłkę w siatce.

Sobota 20.45, Real Madryt – Real Sociedad 5:2 (4:0)

Przed zbliżającą się w środę Ligą Mistrzów, w której Real zmierzy się z PSG, ,,Królewscy” postanowili pokazać swoją siłę, udowodnić, że pomimo spadku formy są w stanie stawić czoła każdemu, a co najważniejsze wysoko z nimi wygrać. Tak też się stało w minioną sobotę. Gości stać było na dwie bramki autorstwa Jona Bautisty oraz Asiera Illarramendiego podczas gdy gospodarze pokonali Rulliego pięciokrotnie. Hat-tricka w tym Cristiano Ronaldo, a po jednej bramce zdobyli Toni Kross i Lucas Vazquéz. Real zajmuje obecnie 4. miejsce, do prowadzącej Barcelony traci 17. punktów.

Niedziela 12.00, Sevilla – Girona 1:0 (0:0)

Niedzielne mecze o tej porze potrafią nieraz wprowadzić widza w senny nastrój. Jednak te drużyny mają idealny sposób na to, aby je oglądać, a zwłaszcza jak grają razem w jednym meczu. W tym spotkaniu wymiana ciosów była rzeczą absolutnie naturalną. Pierwszą połowę lepiej wykorzystali goście, swoim pressingiem i stylem gry dość poważnie zagrozili gospodarzom. Najlepszą okazję przyjezdni mieli w 42. minucie. Podczas rozgrywania rzutu wolnego ręką w polu karnym zagrał Lusi Muriel. Sędzia pokazał na 11. metr. Do piłki podszedł Aday. Niestety nie wykorzystał tej, jak i innych sytuacji wypracowanych wcześniej, bowiem w kapitalnej dyspozycji był Sergio Rico. Został on wybrany MVP tego meczu. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy gospodarze szybko wyszli na prowadzenie za sprawą Pablo Sarabii. Girona za wszelką cenę chciała wyrównać, lecz nie była w stanie pokonać hiszpańskiego bramkarza. Na dodatek Cristian Stuani – najlepszy strzelec – był tylko na ławce rezerwowych. Obie drużyny dzieli dystans pięciu punktów w ligowej tabeli. Sevilla obecnie znajduje się na 6. lokacie, nastepny mecz zagra z Las Palmas. Girona zaś zmierzy się z Celtą Vigo.

Niedziela 16.15, Barcelona – Getafe 0:0 (0:0)

Barcelona po zremisowanych derbach w swoim następnym spotkaniu znów straciła punkty. Tym razem zremisowała bezbramkowo z Getafe. Gospodarze przez większą część meczu znacznie przeważali, lecz nie zdołali przedrzeć się przez szyki obronne ustawione przez Pepe Bordalasa. Żaden zawodnik Blaugrany swoją indywidualnością, sprytem nie zdołał pokonać bramkarza gości. Warto wspomnieć o świetnej dyspozycji Vincente Guaity, który też znacznie przyczynił się do wyniku tego spotkania. Barcelona wciąż jest liderem, ale przewaga nad Atlético, które zajmuje drugie miejsce w ciągu dwóch kolejek zmalała.

Niedziela 18.30, Celta Vigo – Espanyol 2:2 (1:1)

Na Balaídos Celta podejmowała Espanyol. Strzelanie już w 10. minucie otworzył Leo Baptistao. W 32. minucie do wyrównania doprowadził Maxi Gómez. Urugwajczyk trafił do siatki jeszcze raz w drugiej połowie, zaś dla gości trafił Gerard Moreno. Skuteczność Espanyolu można nazwać stuprocentowa, bowiem na dwa strzały celne przez cały mecz oba przyniosły trafienia. Dla porównania gospodarze siedmiokrotnie strzelali na bramkę Diego Lópeza, ten wykazał się spokojem i w kilku niebezpiecznych sytuacjach ratował swój zespół przed utratą gola. Celta zajmuje 8. miejsce i jest blisko strefy dającej grę w Europejskich Pucharach. Kolejny krok w tym celu mogą zrobić, pokonując w 24. kolejce Getafe.

Niedziela 20.45, Valencia – Levante 3:1 (1:1)

Derby Walencji – jeden z hitów tej kolejki rozgrywany był na Mestalla. Spotkanie to obfitowało w bramki, akcje, wymianę ciosów, ale także decyzje sędziego, które w większości nie były słuszne. Gospodarze objęli prowadzenie w 17. minucie, piłkę zagrywaną z rzutu rożnego wykorzystał Santi Mina. Kilkadziesiąt później na tablicy wyników było 1:1! Levante ruszyło z kontrą, gola wyrównującego również zdobyli po stałym fragmencie. Piłkę w siatce umieścił Sergio Postigo. Neto nie miał szans na dobrą interwencję. Do przerwy 1:1. Punkt kulminacyjny nastąpił w drugiej połowie. W 64. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Coke, strzałem głową pokonał brazylijskiego bramkarza. Arbiter główny tego spotkania David Medié Jiménez nie uznał gola, ponieważ dopatrzył się faulu na José Gayi. Nie zauważył jednak, że faulował go jego kolega z obrony Gabriel Paulista. Goście powinni prowadzić 1:2. Minutę później, gdy Valencia wznowiła grę sama wyszła na prowadzenie za sprawą Luciano Vietto. Dobił on piłkę po strzale Santiego Miny. Drugi ważny błąd wpływający na wynik meczu sędzia popełnił w końcówce spotkania, kiedy to Simone Zaza zderzył się w polu karnym z Roberem ( Video ).

Sędzia popełnił dwa gigantyczne błędy – analizował Andújar Oliver, były arbiter, na antenie Radia MARCA. – Coke nie faulował Gayi, zrobił to jego kolega z drużyny. Nie wiem, dlaczego nie uznał gola. Poważną pomyłką było także podyktowanie karnego dla Valencii. Rober Pier czysto zaatakował piłkę i jeśli ktoś w tej sytuacji faulował, to Zaza – krytykował Hiszpan, który w przeszłości prowadził mecze w LaLiga.

Poniedziałek 21.00, Deportivo La Coruna – Real Betis 0:1 (0:0)

Debiut w tym meczu na ławce trenerskiej Deportivo zaliczył Clarence Seedorf – wystawił najbardziej ofensywną ,,jedenastkę” na rywalizację z Betisem. W pierwszej połowie obie ekipy atakowały falami. Przez parę minut grę pod kontrolą mieli gospodarze, później nastąpiła wymiana – goście zaczęli dochodzić do głosu. Obie strony miały swoje okazje na zdobycie gola. Deportivo dwukrotnie mogło wyjść na prowadzenie po stałych fragmentach gry ( rzutach rożnych ). Znakomicie wtedy spisała się obrona. Zaś przyjezdni mogli zejść do szatni z jednobramkowym prowadzeniem, gdyby z rzutu wolnego lepiej przymierzył Ryad Boudebouz. Ciekawa była też statystyka fauli – 12:0 dla gospodarzy! Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście. Gola na 0:1 zdobył Loren Moron – wykorzystał doskonałe podanie od Juniora i pewnym uderzeniem pokonał Rubéna. Deportivo do końca meczu nie zdołało doprowadzić do wyrównania. Debiut holenderskiego szkoleniowca należy sklasyfikować jako nieudany. W następnej kolejce gospodarze zagrają ważny mecz przeciwko Deportivo Alavés, a więc zespołem, który też walczy o utrzymanie. Betis zaś zmierzy się z Realem Madryt.

Najlepsi strzelcy ligi

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x