La Liga: Nieprawdopodobny mecz Cadiz, zasłużona wygrana Rayo Vallecano

Cadiz

https://twitter.com/Cadiz_CF/status/1586368035555889152/photo/1

W ramach 12. kolejki La Ligi Santander rozegrano trzy spotkania. W każdym z nich działo się wiele, a w szczególności na Estadio Nuevo Mirandilla, gdzie Kadyks ograł Atletico i to w imponującym stylu. Sensacja miała miejsce jeszcze na Ramon Sanchez Pizjuan, gdzie Sevilla poległa w kolejnym domowym meczu, tym razem z Rayo Vallecano. Z kolei Almeria wykorzystała słabości Celty i ograła ją pewnie 3:1. 

Almeria – Celta Vigo 3:1

Celta w ostatnim czasie notuje kiepskie wyniki ligowe. W czterech poprzednich potyczkach przegrali trzy, a jedną zremisowali – z Getafe. Pozycja trenera jest niepewna, a ekipa wciąż koczuje w okolicach strefy spadkowej. Wydawało się, że z Almerią powinno pójść łatwo, w końcu to beniaminek. Może i beniaminek, ale ten beniaminek potrafi sobie poradzić w poszczególnych spotkaniach, kiedy narzuci swój tryb. A sprawę może ułatwić ewentualne osłabienie przeciwnika, a takie też miało miejsce dziś.

Celta zaczęła niemrawo, chciała narzucić swoją wizję gry, ale rywale też chcieli ten cel osiągnąć. Po kilku minutach grania w środku pola fenomenalną bramkę zdobył wychowanek klubu Gabriel Veiga. Piłkarz z miejsca uderzył pod poprzeczkę, nie dał szans golkiperowi Almerii. Niestety Veiga długo nie cieszył się z występu w tym spotkaniu, bowiem kilka chwil później został usunięty z placu gry. Czerwoną kartkę ujrzał z rąk arbitra za nadepnięcie na nogę rywala. Dla gospodarzy scenariusz nie mógł być lepszy. Co prawda przegrywali, ale wszystko, by zgarnąć trzy oczka mieli po swojej stronie.

Plan “zwycięstwo” został w całości zrealizowany w drugiej połowie. W 52. minucie gry do wyrównania doprowadził Lazaro, a kilka chwil później Cesar de la Hoz wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Celta wzmocniła wcześniej środek pola, by ustabilizować swoją grę, ale na dłuższą metę nic to nie dało. W doliczonym czasie gry kropkę nad “i’ postawił Inigo Eguaras.

Cadiz – Atletico Madryt 3:2 

To spotkanie jedni i drudzy zapamiętają na długo! Ale po kolei. Atletico po remisie z Bayerem Leverkusen odpadło z Ligi Mistrzów, nie zagrają w fazie pucharowej na wiosnę. Na domiar złego niepewna wciąż jest Liga Europy. Dzisiejsza potyczka z drużyną ze strefy spadkowej miała być nie jako odskocznią dla Los Colchoneros. Miała być pewna i spokojna wygrana, trzy punkty dopisane do tabeli i uczestnictwo w pogoni za Realem i Barceloną. Tymczasem to co wydarzyło się dziś można nazwać czymś istnie nieprawdopodobnym, niesamowitym.

Zaczęło się to bardzo szybko, bo już w 1. minucie gry. Alfonso Espino obsłużył podaniem Theo Bongondę, który następnie pokonał Jana Oblaka. Atleti dostało szybki cios, po którym długo nie mogło się pozbierać. Zespół Diego Simeone wyglądał naprawdę źle, piłkarze nie potrafili stworzyć sobie akcji wielopodaniowej. Notowali co chwilę straty, posyłali piłkę bardzo nieprzemyślanie. Fatalne zawody rozgrywał Rodrigo de Paul, który z musu musiał zagrać w środku pomocy, ale jakość jego gry była poniżej oczekiwań. Momentami Atletico wyglądało, jakby tego gola z początku nie straciło, bądź jakby samo prowadziło 1:0.

Cadiz zaś wiedział co ma grać, jak ma grać, piłkarze wiedzieli kogo mają kryć i jak mają się ustawiać. Blokowali oni wszelkie możliwości rozgrywania akcji przez rywala, co mogło się podobać. Simeone po przerwie próbował reagować, co chwilę zmieniał ustawienia swoich podopiecznych. Na boisku meldowali się kolejni zmiennicy, który mieli za zadanie odmieć grę. Tymczasem zawodnicy Sergio w 81. minucie podwyższyli prowadzenie! Alex Fernandez wszedł idealnie w pole karne, po czym oddał strzał pod poprzeczkę.

Wydawało się, że emocji już tutaj nie będzie, ale nic bardziej mylnego. Po stracie drugiego gola Atletico zmartwychwstało, a konkretnie zmartwychwstał Joao Felix. Portugalczyk do piłki zagrywanej z boku boiska złożył się ekwilibrystycznie, kopnął futbolówkę, a ta odbiła się od jednego z przeciwników i wpadła do siatki. Kilka chwil później Felix oddał mocny strzał z dystansu, którego Ledesma nie wybronił. Co najciekawsze nie widać było po nim radości, prędzej frustrację, która wychodziła z niego z każdą kolejną minutą.

Kibice na stadionie nie dowierzali, że ich ulubieńcy w tak szybki sposób stracili dwa gole. Sędzia doliczył 8. minut, a to zwiastowało emocje. Atletico szukało sobie okazji, by zamknąć ten mecz. Z jednej strony remis dla jednych i drugich w kontekście przebiegu całej rywalizacji byłby traktowany jak porażka. Tymczasem w ostatniej już akcji Ivan Alejo powalczył na prawej stornie, następnie wrzucił piłkę na pole karne. Tam świetnie odnalazł się Ruben Sobrino, który zdobył gola na 3:2! Arbitrzy sprawdzali to jeszcze w systemie VAR, lecz nie dopatrzyli się nieprawidłowości. Cadiz sensacyjnie, ale za to sprawiedliwie pokonało Los Colchoneros, a Simeone ma coraz więcej problemów do opanowania.

Sevilla – Rayo Vallecano 0:1 

Sevilla w środku tygodnia pokonała Kopenhagę, czym potwierdziła swój udział w przyszłorocznej edycji Ligi Europy. Pozostaną w europejskich pucharach, choć plan przed startem sezonu na pewno zakładał inne puchary. W tamtej rywalizacji gra podopiecznych Sampaolego mogła się podobać, co chciał też przenieść na dziś. Gra od pierwszych minut mogła się podobać, jednak brakowało najważniejszej rzeczy – strzałów. Zero! Tyle uderzeń oddała Sevilla w pierwszej połowie. Była to wręcz fatalna statystyka. Dla porównania: Rayo przyjęło taktykę z kontrataków. Potrafili przetrzymać napór gospodarzy, zachowali się dzielnie i pewnie w defensywie, a gdy odzyskali piłkę natychmiast ruszali pod bramkę Dmitrovicia. Wiele z tych uderzeń było celnych, ale za słabych, bo serbskiego golkipera pokonać. Do przerwy oddali 10. uderzeń, z czego 3. były celne.

Po przerwie scenariusz był nieco podobny, choć strzały po stronie Los Nervionesnes się pojawiły. Na boisku zameldowali się Rafa Mir, a także Papu Gomez, którzy mieli za zadanie zdynamizować ofensywę. Napastnik Sevilli miał jedną idealną okazję, ale trafił jedynie w boczną siatkę. Swoje szanse miał także Lamela, ale nie udało mu się posłać piłki między słupki. Na boisku było sporo chaosu, wynikało to głównie z tego, że żadna z ekip nie chciała odpuścić w walce o swoje. W 61. minucie gry Rayo ukąsiło Sevillę. Po stracie futbolówki przez gospodarzy podopieczni Andoniego Iraoli wyszli z szybką kontrą, piłkę na lewej stronie otrzymał Alvaro Garcia. Był on kompletnie niepilnowany, miał sporo miejsca i czasu. Minął jednego rywala, po czym oddał strzał w lewy dolny róg bramki. Dmitrović nie miał szans na skuteczną interwencję.

Rayo w dalszym ciągu szukali sobie okazji, by jeszcze podwyższyć prowadzenie i zamknąć sprawę wygranej w tej rywalizacji. Świetną ku temu okazję miał strzelec gola Alvaro Garcia, ale w 78. minucie zbyt długo zwlekał z uderzeniem, przez co piłka obiła tylko bandy reklamowe obok bramki. Gospodarze do końca wierzyli, że coś uda im się jeszcze wykreować, stworzyć, by kolejnego meczu przed własną publiką nie przegrać. Niestety wynik nie uległ zmianie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x