Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Nie można komentować wczorajszego meczu bez cofnięcia się o kilkanaście tygodni. Dlatego tytuł mojego wpisu nie nazywa się pomeczowy komentarz, tylko kilka słów. Panie Boniek, zwolnij Pan Brzęczka, kiedy nie jest za późno. 

Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Kiedy PZPN równo dwa miesiące temu ogłosił, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Jerzy Brzęczek nie byłem zadowolony. Nawet przez chwilę pomyślałem, że jest to fake news, bo jak można powierzyć komuś, kto nie ma doświadczenia najważniejsze stanowisko? Następnie przyszły powołania i znowu zaskoczenie. I nie mówię o braku dobrze spisujących się Mierzejewskiego czy Lewczuka. Mówię o powołaniach “swoich” piłkarzy. Przecież Dźwigała, Reca czy Szymański to dobrzy znajomi Brzęczka z czasów Wisły Płock. Rozumiem, że trener stawia na sprawdzonych piłkarzy, bo przecież jego poprzednicy też mieli swoich ulubieńców, którzy nie byli akceptowani przez społeczeństwo, ale nigdy nie było ich aż trzech. Kolejnym argumentem, że selekcjoner wysyła powołania po znajomości, było wysłanie zaproszenia Błaszczykowskiemu. Nie napisałbym tego zdania, gdyby powołanie również dostał Grosicki. Przecież Kamil i Jakub są w tej samej sytuacji (brak gry), to dlaczego dostał tylko jeden z nich? To proste, Jakub jest siostrzeńcem trenera i koniec kropka. Kończąc etap powołań, napiszę jeszcze o napastnikach. Nie zrozumiałe było dla mnie dlaczego Brzęczek powołał ich tak mało? Rozumiem, że w tej chwili nie nadaje się ani Teodorczyk, ani Stępiński, ale brak Wilczka zrozumieć nie mogłem i nadal nie mogę. Z jednej strony napisałem, że brak Łukasza i Mariusza rozumiem, ale ci dwa mają więcej rozegranych minut niż Reca i Błaszczykowski. Więc tak nie do końca rozumiem. Wracając do Wilczka, to trzeba pamiętać, że Kamil w siedmiu spotkaniach o punkty Broendby Kopenhaga strzelił pięć goli! I to nie tylko w lidze, ale także i w europejskich pucharach. Kiedy pisałem komentarz do powołań i żaliłem się na małą liczbę napastników, argumentowałem to tym, że Brzęczek będzie grał jednym napastnikiem, co się stało (mecz z Włochami). Dodatkowo pisałem co się stanie, jeśli któryś z nich dostanie kontuzji? Trener wystawi pomocnika? No i niestety wykrakałem.

Po tych dwóch wydarzeniach mogę spokojnie przejść do komentowania wrześniowych spotkań. Przed meczem z Włochami remis mogliśmy wziąć w ciemno, ale po tym co zobaczyliśmy, jest duży niedosyt. Reprezentacja Włoch w tej chwili udowadnia, że zasłużenie nie pojechała na Mundial i nawet nie powinna być w Pierwszej Dywizji Ligi Narodów. Dzisiaj Italia dla mnie to trzeci/czwarty europejski garnitur. No, ale jak mamy wygrać z drużyną z trzeciego/czwartego koszyka skoro u nas w drużynie gra tylko jeden napastnik, a w linii obrony oraz pomocy grają piłkarze, którzy nie potrafią się przebić nawet na pięć minut w swoich klubach? I tu jest najważniejszy problem.
Ten problem było widać na tle przeciętnych Irlandczyków. Kiedy tylko wyspiarze wyszli wyżej z pressingiem, to nasi piłkarze byli tak sparaliżowani, że zapominali o grze w piłkę. I widzieliśmy tylko trzy rzeczy – podanie do bramkarza, wybicie długą gdzieś daleko byle dalej od siebie oraz niecelne podanie. Tyle gwizdów, ile wczoraj było na stadionie we Wrocławiu, ta kadra nie słyszała przez wszystkie lata, kiedy na ławce trenerskiej siedział Nawałka. Nie mówię, że za nim tęsknię, ale krzyczę głośno, że Brzęczek nie nadaje się do tej funkcji.

Pisząc ten komentarz pozwolę sobie jeszcze wspomnieć o moim redakcyjnym koledze, Kamilu Gierobie. Nasz nowy naczelny bardzo często w dyskusjach mówi, że woli wygrywać po słabej grze, niż przegrywać po znakomitej, ponieważ za kilka lat nikt nie będzie pamiętał o stylu, w jakim to się dokonało. Z kolei ja uważam, że styl też jest ważny, bo przypadkowe zwycięstwa szybko mogą się zemścić. Po pierwsze przykład Chorwacji. Wczoraj wicemistrzowie świata zostali sprowadzeni na ziemię (pogrom 6:0 z Hiszpanią) i mogą długo odbudowywać swoją pozycję. Jeśli przyjdą kolejne przegrane, to ekipa z szachownicą na piersi będzie mieć daleką drogę, by wrócić na szczyt, jaki osiągnęła w lipcu. Dlaczego my zawsze obawiamy się meczu z Włochami itp drużynami? Ponieważ żyjemy przeszłością i mamy w pamięci to, że Włosi potrafią dobrze grać w piłkę. Dlatego styl się bardzo liczy, bo jak się okazuje, pamiętamy kto jak gra. Przecież nie możemy wiecznie grać tym samym stylem gry – podanie do Lewandowskiego i niech się chłopak wykaże. Piłka nożna to sport zespołowy, dlatego oczekuję oglądania składnych akcji, po których padną ładne bramki, a nie podania wzdłuż linii ostatniego obrońcy, podania do bramkarzy lub długich podań w kierunku pola karnego przeciwnika.

Kamil Radomski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x