Kamil Kosowski o śmierci kolegi z boiska: Facet zawsze się uśmiechał

Zwycięstwo Bayernu Monachium we wtorkowym Der Klassiker z Borussią Dortmund może zdecydować o mistrzostwie Niemiec. Początek spotkania już o 18:30 na antenie "Eleven Sports".

Kamil Kosowski w felietonie dla "Przeglądu Sportowego" przypomina swoje pojedynki w barwach Kaiserslautern z "Bawarczykami" oraz BVB. - Niestety nie mam dobrych wspomnień ze starć z tą drużyną - mówi o Bayernie Monachium. - Mój pierwszy mecz wyglądał nawet nieźle, przegraliśmy co prawda 1:4, ale mogliśmy osiągnąć lepszy wynik. Sam miałem świetną okazję, gdy znalazłem się sam przed Oliverem Kahnem. Niestety zachowałem się jak junior i bramkarz rywali poradził sobie ze mną. Pamiętam, że wygrywałem wtedy wszystkie pojedynki z Sebastianem Deislerem, ale to on w końcu strzelił dwa gole - dodaje.

- Gdy mierzyliśmy się z takim przeciwnikiem, nikt nie śmiał liczyć na punkty. Miałem zupełnie inną psychikę. Przyszedłem z Wisły, która w pucharach biła się z silniejszymi, choć patrząc na zarobki i nazwiska, byliśmy skazani na porażkę - zaznacza.

Miejsce w jedenastkach obu zespołów mają zagwarantowane Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski. - Tymczasem Robert Lewandowski wraca na stare śmieci. W Dortmundzie miałby inny status, gdyby odszedł do Realu, ale skoro trafił do Bayernu, to jest tam traktowany trochę jak Manuel Neuer przez kibiców Schalke - podkreśla Kosowski.

Na koniec były reprezentant Polski poruszył samobójczą śmierć Milana Mrdakovicia, z którym występował cypryjskim Apollonie Limassol.- Nie przyszło mi do głowy, że może coś takiego zrobić, nie sprawiał wrażenia, że ma problemy psychiczne. Ludzie są bardzo różni. Facet zawsze się uśmiechał, ale coś się wydarzyło, że nie ma go z nami. Był z Serbią na igrzyskach, interesowały się nim najmocniejsze kluby Europy - przyznaje.