John van den Brom wraca do rozgrywek LKE: Czuję dumę, ale mogło być lepiej, bo stać nas na więcej

John van den Brom

Lech Poznań , fot. Przemysław Szyszka

Holdenderski szkoleniowiec czuje ogromną satysfakcję z europejskiej przygody Lecha Poznań w sezonie 2022/23. Jednak nie spoczywa na laurach i podkreśla, że “mogło być lepiej” w rozmowie z mediami klubowymi.

Miniona kampania dla “Kolejorza” była udana. Podopieczni Johna van den Broma finiszowali w tabeli ligowej na trzecim miejscu. Jednak walka o brązowy medal nie była lekka i przyjemna. “Portowcy” byli godnym rywalem i ich rywalizacja trwała aż do ostatniej kolejki. Na europejskim podwórku drużyna ze stolicy wielkopolski przyniosła dużo radości i zapewnił Polsce awans w rankingu UEFA na 24. pozycję! Dzięki temu, Polska w rankingu wyprzedziła Rumunię oraz Węgry.

Oczywiście bardzo ceniłem sobie sposób, w jaki radziliśmy sobie w Europie, to było niesamowite doświadczenie i kapitalna wyprawa, w jakiej wzięliśmy udział od lipca aż do prawie maja. Ten sezon znaczył dla mnie wiele jako trenera, jednak na jego końcu zostaliśmy z pustymi rękoma, jeśli mówimy o trofeach. Ja uważam, że osiągasz prawdziwy sukces, gdy zdobywasz namacalną nagrodę. Byłem mistrzem z Anderlechtem, w tym samym roku rywalizowaliśmy w Lidze Mistrzów, w Genk także zaliczyłem fantastyczne rozgrywki. Historię tworzysz, gdy zdobywasz mistrzostwo czy wygrywasz puchar, gdy możesz cieszyć się po ostatnim meczu na murawie robiąc sobie zdjęcie z trofeum. Nie zmienia to faktu, że czuję dumę, gdy myślę o tym, czego udało nam się dokonać w ostatnim roku. Podkreślę jednak: mogło być lepiej, stać nas na więcej – podkreślił szkoleniowiec Lecha.

Przygoda “Kolejorza” z rozgrywkami Ligi Konferencji Europy UEFA zakończyła się na ćwierćfinale. Na ich drodze stanęła Fiorentina, która okazała się przeszkodą nie do przejścia. W pierwszym starciu na własnym stadionie podopieczni van den Broma ulegli 1:4 przedstawicielom włoskiej Serie A. W meczu rewanżowym Lech podjął rękawice i w pewnym momencie wprowadził strach w szeregi “Violi”. Ostatecznie drugie starcie zakończyło się wygraną polskiego zespołu 3:2, ale w dwumeczu Fiorentina była lepsza (6:4).

Czułem rozczarowanie po pierwszym meczu z Fiorentiną. Tylko i wyłącznie wtedy. Całe miasto, a nawet kraj mówił przed tym spotkaniem o Lechu Poznań. Nigdy nie widziałem takiej atmosfery na stadionie, jak tamtego dnia, a w piłce pracuję od wielu lat. To było coś fantastycznego. Tak po prostu. Przegraliśmy to starcie bez większych szans na inny wynik i to nas przygnębiło. W rewanżu pokazaliśmy, jaką jakością dysponujemy. Mogliśmy być wtedy zadowoleni mimo braku awansu. Finalnie jednak zostaliśmy z pustymi rękoma i to kwestia, którą chcemy zmienić już w kolejnych rozgrywkach – zapowiedział i zdradził, że nie wierzył w odwrócenie losów wyniku spotkania z Fiorentiną.

Szczerze mówiąc to tuż po porażce w Poznaniu sam w to nie wierzyłem. Minął jednak dzień, dwa i każdy z nas pomyślał: “Dalej, przecież nie mamy nic do stracenia”. Powiedziałem chłopakom, żeby nie szanowali przeciwnika aż tak, jak w spotkaniu rozgrywanym u nas. Wiem, że mocno wierzą w siebie, w kolegów z szatni, w cały zespół, ale chciałem, żeby to pokazali na boisku we Włoszech. Jeśli odpadamy to na własnych zasadach. Drużyna wykonała kapitalną pracę, czuliśmy stopniową zmianę w nastawieniu rywali po pierwszym, drugim oraz trzecim naszym golu. Wiedzieliśmy, że są nerwowi, cały stadion nagle był przeciwko nam i zrobiło się naprawdę gorąco. Emocje, które nam towarzyszyły po bramce na 3:0 są ciężkie do opisania. Widmo odpadnięcia zajrzało Włochom głęboko w oczy, ale ostatecznie to oni awansowali i zagrają w finale – zakończył.

Źródło: lechpoznan.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x