Jimmy Hill, czyli architekt współczesnego świata futbolu

BBC

„Piłka nożna straciła dziś jedną ze swoich najznakomitszych postaci, Jimmy Hill zmarł w wieku 87 lat. To był jego program przez ponad 15 lat.” – w ten sposób w grudniu 2015 rozpoczął się jeden z odcinków popularnego piłkarskiego show BBC, Match Of The Day – „Był zawodnikiem, prezesem stowarzyszenia piłkarzy, trenerem, dyrektorem sportowym, prezesem klubu, telewizyjnym prezenterem, kierownikiem działu sportowego, ekspertem, niekiedy sędzią liniowym, ale przede wszystkim niespotykanym innowatorem. On działał na tych wszystkich polach i wszędzie tak samo dobrze”. Wydawałoby się, że po takim opisie do postaci popularnego w światku futbolowym JH nie da się nic więcej dopowiedzieć, gdyż już taki stan rzeczy gwarantowałby mu miejsce w panteonie gwiazd uniwersum piłki nożnej. Jednak dodanie czegoś więcej jest możliwe i  dopiero po takim rozszerzeniu można zrozumieć, dlaczego Jimmy Hill śmiało zasługuje na miano prawdziwego architekta współczesnego świata futbolu.

Był rok 1970, wielkimi krokami zbliżały się Mistrzostwa Świata w Meksyku. James William Thomas Hill lub po prostu Jimmy Hill pracował wtedy na stanowisku kierownika działu sportowego w London Weekend Television. Stacji, niespecjalnie kojarzącej się sportowym fanom z jakimikolwiek ciekawymi relacjami ze światowych imprez, gdyż prawa transmisyjne do wszelkich poważniejszych rozgrywek miała w swoich rękach wielka BBC. JH musiał jednak stawić czoła potężnemu rywalowi, ponieważ jego pracodawca chciał, aby niszowa telewizja nawiązała w poziomem oglądalności do wspomnianego giganta. Mistrzostwa Świata, jedyna swego rodzaju okazja by to osiągnąć – pomyślał Hill i wtedy go olśniło.

Dziś, gdy chcemy obejrzeć mecz piłki nożnej na własnym telewizorze z reguły włączymy odpowiedni kanał kilkanaście minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wszystko dlatego, iż wiemy, że zgromadzeni w studio eksperci rozłożą nam na części pierwsze to czym będziemy fascynować się przez kolejne prawie dwie godziny. Za czasów Jimmy’ego było to nie do pomyślenia i najprawdopodobniej taki stan rzeczy utrzymywałby się nadal, gdyby ówczesny kierownik sportu w London Weekend Television nie zaprosił do swojego mundialowego studia pierwszego na świecie piłkarskiego panelu ekspertów: Malcolma Allisona (wtedy trener Manchesteru City), Paddy’ego Creranda (pomocnik Manchesteru United) oraz Dereka Dougana (napastnik Wolverhampton). Te trio było pomysłem JH na dostarczenie widzom czegoś, czego do tej pory nikt przed nim nie dał rady zaprezentować. Rezultaty były oszałamiające: trójka Allison-Crerand-Dougan, wygłaszająca swoje zdanie na temat danego spotkania zarówno przed nim, jak i w przerwie oraz po jego zakończeniu, sprawiła, że po raz pierwszy w dziejach angielskiej telewizji BBC musiało ustąpić oglądalnością sportową innej stacji. Tą stacją była właśnie London Weekend Television. Tak ogromnego sukcesu Jimmy Hill nie miałby na swoim koncie, gdyby nie był przekonany o tym jak wielką siłę ma w sobie przekaz telewizyjny. Ten pomógł mu niemal dekadę wcześniej, kiedy po raz pierwszy zapisał się na kartach historii świata futbolu.

fot. Jimmy Hill, dla Anglików: “Pioneer with big chin, big mouth and big smile”.

Gdyby teraz zadać sobie pytanie ile zarabiają najlepsi piłkarze w Premier League prawdopodobnie zmuszeni bylibyśmy podać przedział w okolicy trzystu tysięcy funtów tygodniowo, gdyż dla przykładu Zlatan Ibrahimović zarabia na Old Trafford w siedem dni około 260 000 funtów. Zadając identyczne pytanie 60 lat temu odpowiedź byłaby znacznie prostsza: gwiazdy dostawały dokładnie 20 funtów tygodniówki. Nawet z perspektywy przeciętnej londyńskiej rodziny taka pensja nie była niczym specjalnym, więc niemalże regułą były ucieczki co zdolniejszych zawodników z Wysp Brytyjskich choćby do Włoch [np. John Charles, Leeds → Juventus – przyp.red.], gdzie nie obowiązywały żadne limity jeśli chodziło o zarobki piłkarzy. Był to również czas, w którym swoją futbolową karierę robił Jimmy Hill, reprezentując barwy Fulham. Dzięki regularnej grze JH miał kontakt z wieloma innymi zawodowcami, wśród których za sprawą niezłomnego charakteru zdobywał reputację prawdziwego lidera. Nic więc dziwnego, że w 1957 roku Hill został poproszony przez reprezentację zawodników o zostanie pierwszym prezesem nowo powstałego związku zawodowego angielskich piłkarzy. Ci wciąż darzyli go niesamowitym respektem, mimo iż wtedy 35-letni facet, dwa lata wcześniej zakończył swoją karierę ze względu na poważną kontuzję kolana. Jimmy przyjął propozycję i niemal z miejsca ruszył wypełniać swoją misję, którą z oczywistych względów była walka o zapewnienie lepszego bytu dla zawodników, czyli zniesienie limitu płac. Trzeba wiedzieć, że Football League [ FL – zajmowała się wtedy sprawami ligi – przyp.red.] wyjątkowo skrupulatnie pilnowała, by nikt nie wyłamywał się spod panujących reguł, choć mimo to niektóre kluby na różne sposoby wypłacały gwiazdom bonusy, aby mieć pewność, iż taki grajek nie ucieknie na Stary Kontynent. Idealnym przykładem była tu sytuacja, od jakiej zaczął się cały spór o kontrakty: kilku zawodników Sunderlandu zostało oskarżonych przez FL o pobieranie ponadlimitowych pieniędzy za grę w lidze angielskiej. Jimmy musiał więc stawić czoła prężnie działającej machinie organizacyjnej, jednocześnie będącej twórcą piłkarskiego fenomenu, za sprawą którego na pojedynczy stadion co weekend przybywało nawet 60 tysięcy ludzi. Hill wiedział, że zaczyna z mocno przegranej pozycji, gdyż nastroje społeczne były raczej przeciwne jakimkolwiek zmianom w środowisku piłkarskim. JH rozpoczął więc działać niestandardowo, gdyż pierwszym medium, do którego się udał w swojej sprawie była… telewizja. Tylko w taki sposób 35-letni prezes związku piłkarzy mógł realnie wpływać na zwykłych ludzi, mających również nielichy wpływ na kreowanie brytyjskiego futbolu. Jimmy czuł się przed kamerami jak ryba w wodzie, ponieważ już od małego wykazywał cechy człowieka niezwykle wygadanego, mówiącego wprost o co mu chodzi, ale przede wszystkim jednał sobie pobratymców swoim niezłomnym charakterem. Pomimo nacisków ze strony telewizji, kibiców i piłkarzy, Football League nie miała zamiaru ustąpić, więc Hill postawił wszystko na jedną kartę, ogłaszając po naradzie z piłkarzami, strajk generalny. Po czterech dniach, w których zawodnicy jednogłośnie odmawiali dalszej gry, związek ligi skapitulował i przystał na postulaty drugiej strony. Wykorzystując sytuację popularny JH wywalczył też inny bardzo ważny zapis dotyczący kontraktów: od 1961 roku angielscy piłkarze, którym skończył się kontrakt w danym klubie mogli swobodnie podpisać umowę z nowym pracodawcą nie musząc szukać porozumienia z poprzednim. Zatem Jimmy’emu można przypisywać fundamenty powszechnie dziś stosowanych praw Bosmana czy Webstera, a także oczywiście wszelakich podpisywanych dzisiejszych kontraktów zawodniczych. Po osiągnięciu tego porozumienia – świat futbolu zmienił się na zawsze.

fot. Jimmy Hill [na środku z prawej] zawsze umiał poprowadzić tłum. Tu piłkarzy związkowców – Listopad 1961.

Jimmy Hill prawdopodobnie nigdy nie walczyłby tak ostro o takie coś jak prawa piłkarzy, gdyby nie jego tragiczne dzieciństwo. Trzeba wiedzieć, że Hill przyszedł na świat w 1928 roku w Londynie jako syn mleczarza oraz wdowy po brytyjskim żołnierzu. Jego matka miała już wcześniej dwójkę dzieci – syna i córkę – pochodzących właśnie z małżeństwa z wojakiem poległym na froncie I Wojny Światowej. Jednakże kiedy Jimmy uczęszczał jeszcze do szkoły podstawowej jego matkę spotkały kolejne tragedie. Najpierw w wypadku motocyklowym zginęła starsza siostra JH, która zapowiadała się na znakomitą krykiecistkę, a kilka lat później brytyjski szeregowy ponownie zapukał do drzwi pani Hill, aby przynieść informację o śmierci bliskiej jej osoby – tym razem był nią starszy syn, który zginął podczas walk w Iraku w czasie II Wojny Światowej. Mamę Jimmy’ego obie wiadomości niemalże wykończyły emocjonalnie, więc młodszy syn szukał jakiegokolwiek sposobu, by ulżyć jej w cierpieniu. Pewnego dnia przyszedł do niej i powiedział, że zrobi dosłownie wszystko, aby była z niego bezgranicznie dumna. Hill od małego był człowiekiem słownym i od razu zabrał się do działania, najpierw dostając się przy pomocy wywalczonego stypendium do szkoły Henry’ego Thorntona. Ta, pozwoliła mu wykształcić w sobie cechy, z których miał być znany w przyszłości: niezłomny charakter, ekscentryczność, indywidualizm oraz przywiązanie do tradycyjnych wartości. Młody Jimmy podczas pobytu w szkole marzył, by zostać profesjonalnym piłkarzem lub przynajmniej dziennikarzem sportowym, jednakże jego plany nie były tak łatwe do zrealizowania jak zakładał, kiedy w wieku 16 lat rzucał szkołę. Z pomocą przyszło mu niespodziewanie wojsko, do którego trafił jako cywil z poboru. Tam nie dość, że trafił do kompanii z kilkoma chłopakami, już wcześniej grającymi w piłkę na wysokim poziomie to jeszcze nauczył się planowania, dążenia do wyznaczonego celu oraz tego, że do osiągnięcia sukcesu bardzo ważne jest nastawienie ludzi wokół Ciebie. To właśnie z wojska Jimmy trafił najpierw do Brentford, a następnie do Fulham, gdzie pozostał do końca kariery, rozgrywając dla tej drużyny ponad 300 spotkań. Już podczas pobytu na Craven Cottage JH wielokrotnie przejawiał talent trenerski, poprzez ciekawość, umiejętności organizacyjne oraz analizy, dzięki którym podpatrzone podczas meczu Anglia – Węgry [3:6, Wembley – 1953] zagrania Madziarów wiernie przeniósł na prowadzone przez niego treningi przedsezonowe własnego zespołu. Niedziwnym jest więc, że po karierze piłkarskiej i tej w unii zawodniczej, Hill bez wahania przeniósł się na zaproponowany mu stołek menadżera Coventry City.

fot. Jimmy Hill [z lewej] walczy o piłkę w barwach Fulham podczas meczu na Craven Cottage.

Kiedy w 1961 roku Jimmy przejmował stery trzecioligowego wówczas klubu, zespół nie miał niczego co mogłoby napawać optymizmem. Nie było dobrych zawodników, ani ogromnej rzeszy fanów, a nawet niektóre klubowe włości budziły co najwyżej odrazę. JH zdawał sobie sprawę z tego jak ogromne stoi przed nim zadanie, by móc dalej wypełniać obietnicę złożoną matce, jednak nieprzerwanie parł na przód i doprowadził do piłkarskiej rewolucji znanej pod nazwą „The Sky Blue Revolution”. Nowy menedżer samodzielnie wytyczył kierunek, w którym futbol lat 60 [A nawet i może ten aktualny… – red.] powinien się poruszać, wpierw sprowadzając do Coventry sponsora, a następnie tworząc szereg działań na rzecz kibiców i samego klubu. Po pierwsze Hill od podstaw zbudował DNA Coventry zmieniając jego barwy na błękitne i wprowadzając jednolite błękitne stroje, dzięki czemu powstał przydomek City – „The Sky Blues”. Był to pierwszy przypadek w historii angielskiej piłki, kiedy to zespół występował w całkowicie jednolitych strojach o kolorze innym niż biały. Następnie trener ogłosił, że chętni kibice będą mogli dojeżdżać na mecze wyjazdowe Coventry za pomocą „The Sky Blue Train”, a z kolei na meczach u siebie wprowadził szereg nowości tworząc pierwszy w dziejach futbolu program meczowy zawierający występy gwiazd estrady muzycznej czy po prostu animacje dla młodszych i starszych widzów. Dodatkowo, co było kompletną nowością w tamtym czasie, pozwolił mediom przeprowadzać wywiady z murawy w przerwie i po meczu. Także popularny JH stoi za wprowadzeniem elektronicznych tablic wyników [1964 – red.], na których z biegiem czasu uruchomił nawet możliwość oglądania meczów w pełnym kolorze [rok później – red.], czym dał początek dzisiaj dobrze znanym stadionowym telebimom. W eterze pojawiło się natomiast pierwsze klubowe radio „The Sky Blue Radio”, a na każdym kolejnym spotkaniu śpiewano „Sky Blue Song”, czyli hymn Coventry oczywiście pióra Jimmy’ego Hilla. Wyciągnięta gdzieś z dalekich czeluści tożsamość Coventry City FC sprawiła, że stadion trzecioligowca momentalnie zaczął zapełniać się niezliczoną rzeszą wiernych fanów. Sukcesy marketingowe nowego menadżera szły w parze z dobrymi wynikami uzyskiwanymi na murawie – w sezonie 1962/63 Coventry dotarło do ćwierćfinału Pucharu Anglii, a rok później Błękitni wygrali trzecią ligę i awansowali na zaplecze First Division.

Tam „The Sky Blues” spędzili dwa sezony, ale dzięki kolejnym praktycznym zmianom menedżera Hilla nie mogli oni uznać tego czasu za zmarnowany. Otóż Jimmy w tym czasie wprowadził do klubu opiekę medyczną z prawdziwego zdarzenia. Od tego momentu jego podopieczni nie musieli się bać powikłań odnoszonych urazów, ponieważ natychmiast dostawali się pod opiekę wykwalifikowanych lekarzy i rehabilitantów, którzy pracowali w klubie. Tak, to również był przełom na skalę przynajmniej europejską. Piłkarze nie musieli zaprzątać swojej głowy ani troską o zarobki, ani o swoje zdrowie, a także mieli dla kogo grać, ponieważ w całym mieście można było odczuć radość i dumę z tego co działo się w Coventry City. „Jimmy nastawiał nas tak, że po prostu czekaliśmy tylko by wybiec na murawę i nieść radość innym.” – wspomina były obrońca Coventry, Dietmar Bruck. “On był niczym legendarny flecista z Hameln, sprawiał, że wiedziałeś, iż po prostu musisz iść za nim.” – wtóruje Bruckowi, Jim Brown, historyk Coventry City.  Co więcej, cały pozytywny proces zmian w Coventry został odnotowany przez… pobliską fabrykę Jaguara. Otóż kiedy drużyna JH wygrywała, z linii produkcyjnych schodziło wyraźnie więcej samochodów. Nie jest to czcze gadanie właścicieli fabryki, ale fakt udokumentowany przez uniwersyteckich profesorów, którzy potwierdzili, iż pozytywna rewolucja w Coventry City FC miała bezpośrednie przełożenie na nastawienie mieszkańców miasta do życia. Jednym ze szczytów produkcyjnych Jaguara był rok 1967, kiedy to The Sky Blues awansowali do First Division. Wtedy też ustanowiono rekord frekwencji na nieużytkowanym już dzisiaj Highfield Road, który wynosi oficjalnie 51 455 osób, jednakże obecni na stadionie ludzie twierdzą, że na meczu z Wolverhampton [Skończyli na drugim miejscu tuż za Coventry – przyp.red.] było grubo ponad 60 tysięcy ludzi. Piękny sen Jimmy’ego trwał niemalże aż do debiutu w First Division. Do tego jednak nie doszło, ponieważ Hill zrezygnował z posady menedżera swojego zespołu na dwa dni przed pierwszym meczem w angielskiej ekstraklasie, ze względu na brak porozumienia z prezesem klubu w sprawie nowego dziesięcioletniego kontraktu.

fot. Jimmy Hill [w środku na dole] z drużyną w błękitnych barwach po awansie do drugiej ligi angielskiej.

JH miał już wtedy kolejny pomysł na siebie – przeszedł do London Weekend Television, gdzie został kierownikiem działu sportowego. Mimo to regularnie pojawiał się w telewizji, gdzie wraz z Bryanem Moorem analizowali mecze w programie „The Big Match”. Dzięki temu Hill nauczył się bycia dziennikarzem z prawdziwego zdarzenia rozpoznawalnym na ulicy przez ludzi. Jednak postacią znaną w każdym brytyjskim domu stał się, kiedy przebywając na Highbury w roli kibica podczas meczu ligowego między Arsenalem i Liverpoolem… zastąpił kontuzjowanego sędziego liniowego. Uraz bocznego arbitra sprawił, że główny sędzia przerwał spotkanie, ogłaszając, że dopóki nie znajdzie się nikt wykwalifikowany, by zastąpić jego kolegę, mecz nie zostanie wznowiony. Hill nie czekał długo, przeskoczył barierki, zgłosił się na ochotnika i już po chwili biegał przy linii bocznej ubrany w dres. Nikt nie śmiał nawet podważać jego kompetencji, gdyż wszyscy wiedzieli kim on był. Sława pozwoliła JH zamienić w 1972 roku London Weekend Television na BBC, w którym po kolejnych 365 dniach został prowadzącym, znanego dzisiaj powszechnie programu – Match of the Day [MotD]. I gdyby on go po prostu prowadził to można by tu nic więcej nie pisać, jednakże Hill był prowadzącym MotD przez kolejnych 15 lat i to on stoi za wykreowaniem aktualnej wizji tego programu. Wszyscy oglądający podsumowanie ligowej kolejki co tydzień byli witani przez Jimmy’ego oraz jego dosyć specyficzną aparycję. Prezenter w swoim wyglądzie przypominał nieco Jacka Gmocha ze względu na niezwykle długi podbródek, zawsze przykryty brodą. Właśnie za sprawą układu szczęki JH nieco seplenił przez co jego słów nie można było pomylić z tymi wypowiedzianymi przez kogoś innego, szczególnie, że Jimmy zawsze chciał wprost powiedzieć to co myślał, nawet jeśli mogło to kogoś urazić. Mimo tego był on na tyle entuzjastyczny względem piłki, że bardzo długo nie oddawał telewizyjnego pola młodszym kolegom, dzięki czemu stał się prawdziwą legendą szklanego ekranu zwłaszcza, że był w gronie ekspertów na każdej imprezie piłkarskiej od 1970 do 1998 roku włącznie.

W międzyczasie Hill powrócił do Coventry na stanowisko dyrektora sportowego i potem prezesa, by dokończyć rozpoczętą wcześniej rewolucję. To on sprawił, że Highfield Road stało się pierwszym stadionem w całej Wielkiej Brytanii z miejscami tylko i wyłącznie siedzącymi. Mimo, iż początkowo uważano to za głupie posunięcie, szczególnie, kiedy przyjezdni fani Leeds użyli krzesełek z własnego sektora jako pocisków kierowanych w stronę murawy lub kibiców gospodarzy, to po kilku latach w związku z tragedią na Hillsborough w całej lidze angielskiej nakazano przebudować obiekty na wzór tego z Coventry. Jednakże nie ta zmiana była największą dokonaną przez Jimmy’ego Hilla. Otóż w 1981 roku prezes Coventry City wyszedł z propozycją, aby za zwycięstwo w lidze czy fazie grupowej pucharów nie przyznawać, jak to wtedy było, dwóch punktów, lecz trzy. 63-letni wówczas mężczyzna argumentował, że pozytywnie wpłynie to na emocje podczas meczów oraz z oczywistych względów zwiększy ilość zdobywanych bramek. Hill był również za zwiększeniem liczby drużyn objętych spadkami i awansami między szczeblami ligowymi by uczynić rozgrywki jeszcze bardziej zaciętymi, a co za tym idzie również zwiększać ich poziom sportowy. Początkowo federacja angielska niezbyt przychylnie patrzyła na pomysły Jimmy’ego, jednakże po pewnym czasie dała się przekonać do tego z trzema punktami. I tak dokładnie 36 lat temu JH raz na zawsze zmienił obraz współczesnej piłki nożnej: pensje się zmieniają, prawa transferowe się zmieniają, stadiony buduje się i rozbiera, a trzy punkty za zwycięstwo wprowadzone przez FIFA oficjalnie na Mistrzostwa Świata 1994 roku są niezmienne.

fot. Jimmy Hill w swoim żywiole i królestwie. Po prostu Match of the Day.

Niestety z biegiem lat Jimmy’ego Hilla dopadały kolejne choroby z Alzheimerem włącznie. Mimo, iż stawał się coraz starszy to wciąż pojawiał się w telewizji i coraz częściej powodował swoją osobą mniejsze lub większe kontrowersje włącznie z atakami niektórych grup antyrasistowskich. Pomimo tego fani Coventry wdzięczni Hillowi w 2011 roku wybudowali na swój koszt posąg swojego idola przed stadionem Coventry – Ricoh Areną – , a cztery lata wcześniej dla pamięci o nim nazwali jeden z barów na obiekcie jego imieniem. W grudniu 2015 roku Jimmy Hill przegrał swój mecz życia z Alzheierem, lecz na zawsze pozostał w pamięci większości brytyjskich kibiców futbolu – oczywiście szczególnie tych z Coventry City, którzy mają dla niego specjalne miejsce w swoich sercach. JH miał za to Coventry w swoim sercu o czym wspomniała jego ostatnia żona, dziękując kibicom za przyjście na uroczystości pogrzebowe słynnego działacza. Działacza, który prawdopodobnie chciał stworzyć jeszcze coś więcej. Jeszcze coś więcej dać od siebie ukochanej grze, ponieważ jak wspomina syn Jimmy’ego, Jamie – „Tata nigdy nie miał czasu zjeść obiadu – zawsze coś mu przeszkadzało, a to genialny pomysł, a to rozmowa o piłce, a to ktoś proszący o autograf. Cały czas coś”.

fot. Rzeźba Jimmy’ego Hilla przed stadionem Coventry City – nawet ten posąg pokazuje go w pozie wizjonera.

Chociaż można było działać dalej to Jimmy Hill z pewnością jest jednym z największych, jak nie największym architektem współczesnego świata futbolu, ponieważ dziś przychodzisz na stadion i nim rozpocznie się mecz prawdopodobnie siadasz na chwilę na swoim krzesełku. Spoglądasz na telebim, by wraz z pomocą spikera wykrzyczeć nazwiska piłkarzy, którzy za chwilę wybiegną na murawę. Na ten sam telebim zerkniesz chcąc zorientować się ile czasu gry jeszcze pozostało i przy okazji uchwycić to co dzieje się w najdalej oddalonym od Ciebie miejscu boiska. Gdy wrócisz do domu i włączysz kanał, na którym leci program podsumowujący kolejkę ligową, twój mecz będzie już pewnie rozpracowany w najmniejszych detalach przez panel telewizyjnych ekspertów, a wywiady z piłkarzami przeprowadzone na murawie stadionu będą już krążyły po stronach internetowych twojego klubu. Na sam koniec telewizyjnego show ukazana zostanie tabela, w której, jeśli twoja ekipa wygrała, zostaną jej dopisane trzy punkty. Potem weźmiesz pilot, wyłączysz telewizor i zajmiesz się czym innym to jest to normalne, prawda? Tę współczesną „normalność” zawdzięczamy jednak jednemu człowiekowi, Jimmy’emu Hillowi, gdyż to on z topornego kawałka stali, jakim kiedyś był futbol, niczym architekt wykonał coś czym dziś zachwyca się świat.

P.S. Mama na pewno jest dumna, Jimmy.

Konrad Frąc

1 thought on “Jimmy Hill, czyli architekt współczesnego świata futbolu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.