Jerzy Brzęczek i Dominik Furman – “Trenerów 2-óch”

Jerzy Brzęczek

Jerzy Brzęczek / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Już po najbliższym weekendzie rozpocznie się kolejne zgrupowanie reprezentacji Polski. Kadra Jerzego Brzęczka będzie się przygotowywać do spotkań z Łotwą i Macedonią, czyli z dwoma najsłabszymi drużynami w naszej grupie eliminacyjnej do Mistrzostw Europy 2020. I jak to już wcześniej bywało – selekcjoner po raz kolejny zaskoczył swoimi wyborami.

Wątpliwości od początku

Atmosfera wokół reprezentacji Polski pomimo tego, że zajmujemy pierwsze miejsce w naszej grupie nie jest idealna. Właściwie od samego początku, gdy Jerzy Brzęczek został nominowany na selekcjonera kadry pojawiają się różnej maści wątpliwości.

Sam wybór byłego trenera Wisły Płock odbił się w piłkarskim świecie szerokim echem. Przecież tak na dobrą sprawę Jerzy Brzęczek niczego nie wygrał, a jedynym “sukcesem” opiekuna narodowego zespołu było zajęcie 5-tego miejsca na koniec sezonu 2017/18. I nawet po takim osiągnięciu zdecydowanie więcej głosów zwracało uwagę na to, że to efekt słabej ligi, a nie dobrej pracy Jerzego Brzęczka.

Szczęście, brak stylu i wewnętrzne problemy

Gdy zatrudnienie Brzęczka stało się już faktem, wszyscy byli ciekawi tego jak nowy selekcjoner poradzi sobie na tak wymagającym stanowisku. Przecież kibice doskonale pamiętają nieudane “kariery” w rolach opiekuna kadry narodowej Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika. Obaj z hukiem wylecieli ze swojej posady. Dotrzeć do zawodników, którzy mają zdecydowanie większe ego niż nasi szarzy ligowcy potrafił Adam Nawałka. Ale jak to w życiu bywa, co za długo trwa to się nudzi i w końcu trzeba to zmienić. Nieudany występ na Mundialu w Rosji był tego podsumowaniem.

Po byłym zawodniku m.in Wisły Kraków swoją życiową szansę otrzymał Jerzy Brzęczek. Pracę z kadrą rozpoczął od dobrego meczu z Włochami w ramach Ligi Narodów. Co prawda nie udało się Polakom tego spotkania wygrać, ale ogólny odbiór był zadowalający. Jednak z każdym kolejnym meczem pod wodzą J.Brzęczka reprezentacja Polski traciła blask i prezentowała coraz bardziej archaiczny styl gry. Fakt – trenera broniły i nadal bronią wyniki w eliminacjach do EURO 2020. Przecież Polska prowadzi w grupie i ma tylko jedną porażkę na swoim koncie. Tego argumentu, jako swojego koronnego trzyma się prezes PZPN – Zbigniew Boniek. Pan prezes słynie z tego, że według samego siebie rację ma tylko on i kilku zaprzyjaźnionych dziennikarzy. Wszyscy inni się nie znają.

Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że tych, którzy widzą problemy wokół gry reprezentacji jest zdecydowanie więcej. Ciężko więc mówić o tym, że wszyscy się mylą. Ale zostawmy prezesa na boku. Przecież w razie niepowodzenia w eliminacjach (w co raczej nikt nie wierzy), pan Zbigniew Boniek wyszedłby do dziennikarzy i z swoim szczerym uśmiechem zakomunikowałby, że trener Brzęczek został zwolniony. A on sam ma ręce czyste.

Jeden w miarę solidny mecz i jedno bardziej efektowne zwycięstwo (z Izraelem 4-0) nie są tym, co może zadowolić kibica piłkarskiej reprezentacji Polski. Inne spotkania pomimo tego, że zwycięskie pozostawiały po sobie spory niesmak. Ale zgodnie z dewizą, że zwycięzców się nie sądzi fani musieli przełykać to, że kadra gra byle jak, ale wygrywa.

Sytuacja zmieniła się po ostatnich dwóch meczach, w tym pierwszym przegranym w ramach eliminacji ME. Do prasy przedostawały się informacje, że trener Brzęczek nie panuję nad grupą i niektóre jego decyzje delikatnie mówiąc są zadziwiające. Nie tyle dla kibiców, co dla samych zawodników. Stąd też tournee Jerzego Brzęczka po Europie, w celu porozmawiania ze swoimi zawodnikami. I próba wyjaśnienia powstałych nieporozumień.

Jest Reca, będzie Furman

Nie od dziś wiadomo, że każdy z trenerów w czasie swojej kariery prowadzi zawodników, których traktuje jako swoich ulubieńców. I pomimo tego, że nikomu tego nie przyzna, z jakiś względów patrzy na takiego bardziej przychylnym okiem. Bo nie zawsze wybraniec na ulubieńca broni się formą czysto piłkarską.

Nie inaczej było w przypadku Jerzego Brzęczka. Od samego początku swojej pracy na stanowisku selekcjonera reprezentacji, postanowił powoływać na zgrupowania Arkadiusza Recę. Byłego zawodnika Wisły Płock z czasów swojej pracy w tym klubie, a dziś zawodnika Atalanty Bergamo aktualnie wypożyczonego do SPAL. Wcześniejsze powołania dla Recy były powodem do wytężonych rozmów między ekspertami i kibicami. Przecież zawodnik, który w barwach Atalanty nie grał praktycznie w ogóle przyjeżdżał na każde zgrupowanie, czym wywoływał konsternację nie tylko wśród fanów, ale zaryzykuję stwierdzenie, że wśród samych zawodników również.

Dziś Arkadiusz Reca jest na wypożyczeniu w klubie, w którym ma szansę na częstsze granie. Ale czy jest zawodnikiem na poziomie reprezentacji? To już kwestia dyskusyjna.

Drugim zaskakującym powołaniem w kadencji Jerzego Brzęczka jest nominacja dla Dominika Furmana. Gracz płockiego zespołu (a jakby inaczej), przyjedzie na zgrupowanie w zamian za kontuzjowanego Karola Linettego. Gracz Sampdorii mimo tego, że otrzymuję powołania na każde spotkanie, tak naprawdę nie otrzymał od trenera prawdziwej szansy. Mogło się więc wydawać, że uraz Karola to dla J.Brzęczka jeden kłopot mniej. Bo nie będzie po raz kolejny musiał odpowiadać na pytania dotyczące byłego pomocnika Lecha Poznań. I gdy wydawało się, że nic dziwnego selekcjonerowi do głowy nie przyjdzie, tan jak gdyby nigdy nic zdecydował, że na mecze z Łotwą i Macedonią powoła swojego byłego podopiecznego.

Te awaryjne powołanie już zostało dość ostro skomentowane. Przecież sam Furman pomimo tego, że wyróżnia się na tle innych zawodników Wisły Płock, to nie jest jednak zawodnikiem, który mógłby zbawić reprezentacje Polski. Sam Furman jest co najwyżej solidnym ligowym średniakiem, grającym w jednej ze słabszych drużyn naszej ligi. A jak dobrze wiemy, ta liga nie jest przeraźliwie silna.

Nieudany podbój zachodu i szybki powrót

Dominik Furman po dobrych występach w barwach Legii Warszawa, w styczniu 2014 roku wyjechał do francuskiej Touluse FC. Środkowy pomocnik nie zawojował jednak Ligue 1 i dokładnie po roku został wypożyczony do Legii. W barwach ekipy z Oksytanii rozegrał łącznie tylko 5 spotkań. Nie był to z pewnością wymarzony scenariusz dla pomocnika urodzonego w Szydłowcu. Po kolejnych 12-stu miesiącach Furman wrócił ponownie do Francji. I tym razem nie zdołał przekonać do siebie ówczesnego szkoleniowca Alaina Casanovy.

Tutaj mam przed oczami scenkę z animowanego filmu “Shrek”. W pierwszej części miły zielony Ogr, musiał podążyć do smoczej wieży w celu uwolnienia księżniczki Fiony. Nie chciał jednak podróżować sam i zapytał przybyłych na jego bagno bohaterów innych bajek, czy ktoś nie zechciałby wybrać się z nim. Z tłumu wyskakiwał głupiutki osioł raz po raz krzycząc:

– Mnie, wybierz mnie! Mnie wybierz! Ja! Ja! 

Ostatecznie Shrek wybrał osła i to z nim wybrał się w podróż. Osioł postawił na swoim. Dominik Furman przekonał się, że życie to nie bajka i musiał po raz kolejny odejść na wypożyczenie. Tym razem trafił do Włoch – do Hellasu Verona. W ciągu pół roku rozegrał jeden mecz i niech to pomoże w wyciągnięciu wniosków co do zagranicznej przygody Furmana.

Bez szans na grę?

W kadrze na spotkania z Łotwą i Macedonią są już Bielik, Krychowiak, Zieliński, Klich i Góralski. Każdy z tych piłkarzy jest środkowym pomocnikiem i każdy z nich jest o kilka poziomów wyżej od Dominika Furmana. Stąd moje zdziwienie tym dodatkowym powołaniem. Tak na dobrą sprawę pomocnik płockiej Wisły może nie usiąść nawet na ławce rezerwowych w obu eliminacyjnych meczach. Co byłoby dopełnieniem tragikomedii z tą nominacją. Jednak jak lubi powtarzać prezes Boniek – spokojnie. Trener Brzęczek z pewnością wie co robi. Trzeba jemu zaufać. Pal licho to, że wszystko się kupy nie trzyma i zawodnicy nie rozumieją jego planu na grę reprezentacji.

Zbigniew Boniek lubi podkreślać, że za jego kadencji nasza kadra awansuję na każdy możliwy turniej rangi mistrzowskiej. Oj jakie szczęście ma prezes Boniek, że za czasów jego kadencji zmieniły się zasady eliminacji na EURO i ewentualny brak awansu byłby kompletnym szokiem. I tak jak farta ma prezes, tak wielkie szczęście ma Jerzy Brzęczek, który swoim zespole posiada Roberta Lewandowskiego, który jest w kapitalnej formie. Dzięki temu jestem spokojny o 6 punktów w najbliższych dwóch meczach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x