Jakub Piotrowski nie żałuje transferu do Genk

fot. twitter.com/WaaslandBeveren

Jakub Piotrowski już niedługo wznowi treningi z drużyną KRC Genk. Wiosnę spędził na wypożyczeniu w innym klubie ligi belgijskiej – Waasland-Beveren.

Dla Jakuba Piotrowskiego to chyba najbardziej dynamiczny sezon odkąd trafił do Belgii. Zaczął go jako jeden z pierwszych wyborów trenera, nagle wypadł ze składu na trybuny, a kiedy w końcu zaczął łapać formę na wypożyczeniu – zawieszono, a później zakończono ligę. W rozmowie z “Przeglądem Sportowym” 22-letni pomocnik opowiedział o obecnym sezonie i co czeka go w przyszłości.

– Po wygraniu ligi Philippe Clement odszedł do Club Brugge, czyli klubu, którego jest legendą. Latem zastąpił go Felice Mazzu. Występowałem w wyjściowej jedenastce w trakcie okresu przygotowawczego i widziałem, że ten szkoleniowiec będzie na mnie stawiał. Zagrałem w wygranym spotkaniu o Superpuchar, po trzech kolejkach ligi wskoczyłem do podstawowego składu. Zdobyliśmy w trzech meczach siedem punktów, z czego pokonaliśmy Anderlecht i zremisowaliśmy na wyjeździe z Brugge trenera Clementa. Po czym nagle przestałem się mieścić choćby na ławce. To był szok, nie spodziewałem się, że w ciągu kilku dni z boiska przeniosę się na trybuny – powiedział Piotrowski.

– Dla mnie to było cholernie trudne do zrozumienia. Pytałem się w myślach: „dlaczego?”. Ostatecznie musiałem to potraktować jako kolejne doświadczenie. Niespecjalnie miłe, ale jednak doświadczenie – dodał pomocnik.

Mimo, że Piotrowski zagrał przez 2 sezony tylko 21 razy w barwach Genku to nie żałuje, że dokonał takiego wyboru. W 2018 roku przeniósł się z Pogoni Szczecin za 2 miliony euro.

– To świetne miejsce, ułożone pod rozwój zawodników, co widać po piłkarzach, którzy stąd ruszyli w świat. Ma określoną renomę i wiadomo, że jeśli trafiłeś do Genk, to nie za darmo, tylko coś sobą reprezentujesz. Gdyby wszystko potoczyło się po mojej myśli, pewnie dzisiaj liczyłbym na kolejny krok i transfer do jednej z najlepszych lig na świecie. Wyszło to trochę inaczej, jednak nie na wszystko ma się wpływ, aczkolwiek jeszcze wiele przede mną i przyjdzie na to pora. Tego, co się nauczyłem, nikt mi nie zabierze i to będzie procentować – powiedział były młodzieżowy reprezentant Polski. Piotrowski wspomniał też, że pomimo małej okazji do gry i tak zrobił postępy względem swojej gry w Ekstraklasie. – W Polsce miałem więcej czasu na podjęcie decyzji. Mogłem przełożyć piłkę z prawej na lewą nogę, jeśli tak było mi wygodniej. W Belgii na to nie pozwolą, trzeba błyskawicznie wybierać rozwiązania. Musiałem się dopasować. Wobec pomocników są także większe wymagania. Trzeba zrobić przewagę dryblingiem lub podaniem, szukać pojedynków, lepiej chronić piłkę.

Jedyną rzecz jaką Piotrowski może żałować to epidemia koronawirusa, ponieważ zatrzymała ona Jupiler Pro League kiedy 22-latek zaczął wracać do formy. Zimą został on wypożyczony do walczącego o utrzymanie Waasland-Beveren.

– W tym ostatnim spotkaniu przed przerwą – z Mouscron – już prezentowałem się nieźle. Wiedziałem, że w każdym następnym będzie jeszcze lepiej i że wrócę do normalnej formy. Będę się czuł jak dawniej. Z Gent miałem znowu zagrać w podstawowym składzie. Wszyscy mieli parcie, by rozegrać te spotkania, bo to miała być ostatnia kolejka rundy zasadniczej. Pewnie gdyby się odbyła, zakończenie sezonu szybciej by przyklepano, bo druga liga zdążyła finiszować. Aczkolwiek zanosiło się na odwołanie, choć przygotowania normalnie trwały. Pojawiały się różne scenariusze, każdego dnia wypływała nowa informacja. Pierwotnie mieliśmy zagrać bez kibiców, tyle że później burmistrz miasta zakazał organizacji meczu. Każdy czekał, co będzie – skomentował zawodnik.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x