fot. Bundesliga
Udostępnij:

Ich finde, dass… – podsumowanie 23. kolejki niemieckiej Bundesligi

W 23. kolejce Bundesligi byliśmy blisko wielkiej niespodzianki. Dopiero w doliczonym czasie gry Bayern, za sprawą Roberta Lewandowskiego, uratował trzy punkty w starciu z Wolfsburgiem. Peleton w postaci Borussii Dortmund, Schalke i Bayeru zgodnie wygrał swoje spotkania. Do czołówki dobija się także Eintracht Frankfurt, który dzięki wygranej nad RB Leipzig przesunął się na trzecie miejsce. Na dole tabeli w coraz większym niebycie pogrążył się Hamburger SV, który prócz straty punktów, traci również uznanie rozgoryczonych kibiców.

Piątek 20:30: Hertha BSC Berlin 0-2 FSV Mainz

Robin Quaison 40, 65

Na kłopoty Robin Quaison – w tym jednym zdaniu można streścić piątkowe spotkanie w Berlinie. Sytuacja Mainz przed tym meczem była zła, chociaż nie beznadziejna. Trzy punkty wywalczone na Olympiastadion pozwoliły odskoczyć im od strefy spadkowej już na sześć punktów. Za Herthą przemawiała zarówno pozycja w tabeli, jak i atut własnego boiska. Piłkarska jakość przemawiała jednak za piłkarzami z Moguncji, wśród których pierwsze skrzypce grał Robin Quaison. 24-latek dotychczas nie błyszczał skutecznością, strzelając w tym sezonie ledwie dwie bramki. Po raz pierwszy wyraźnie swoją obecność na boisku zaznaczył w 22. minucie, kiedy po fatalnym kiksie Jordana Torunarigha strzałem głową przerzucił piłkę nad poprzeczką. Rune Jarstein mniej szczęścia miał w końcówce pierwszej połowy. Quaison technicznym uderzeniem z dystansu zaskoczył Norwega. Ten sam zawodnik w drugiej połowie wykorzystał długie podanie posłane za źle ustawioną linię obrony gospodarzy. W sytuacji sam na sam nie mógł zrobić nic innego poza pokonaniem bramkarza. Przy obu trafieniach w oczy rzucają się liczne błędy w defensywie i rozegraniu Herthy. Bramki padły po złym rozegraniu lub stracie i szybkim kontrataku gości, które kończył Quaison. Podopieczni Sandro Schwarza nie grali widowiskowo, lecz skutecznie – to może być kluczowe w walce o utrzymanie.

Sobota 15:30: VfL Wolfsburg 1-2 FC Bayern München

Daniel Didavi 8 – Sandro Wagner 64, Robert Lewandowski 90 (karny)

Bayern na mecz z Wolfsburgiem wyszedł bez Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Miejsce na szpicy zajął sprowadzony niedawno do klubu Sandro Wagner. 30-latek strzelił nawet swoją drugą bramkę dla Bayernu. Jednak zanim do tego doszło, Bawarczycy musieli mocno się namęczyć z niżej notowanym rywalem. Trzeba przyznać, że podopieczni Martina Schmidta weszli w mecz fenomenalnie. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Yunus Mallı dośrodkował na głowę Daniela Didaviego. 27-latek precyzyjnym uderzeniem pokonał spóźnionego Svena Ulreicha. Po stracie bramki Mistrz Niemiec, zgodnie z oczekiwaniami, ruszył do zmasowanego ataku, przez dłuższy czas pozostając nieskutecznym. W 55. minucie Arjen Robben nie wykorzystał rzutu karnego, jego uderzenie na słupek sparował Koen Casteels. Holenderski skrzydłowy zrehabilitował się osiem minut później, precyzyjnie dogrywając futbolówkę wprost na głowę wbiegającego Wagnera. Bayern mimo gigantycznej przewagi długo nie był w stanie zapewnić sobie wygranej – musieli poczekać na Roberta Lewandowskiego, który pojawił się na boisku w 79. minucie. W doliczonym czasie gry skrajnie nieodpowiedzialnie zachował się młody Gian-Luca Itter, który nie nadążył za szarżującym Robbenem i powalił go w polu karnym. Holender postanowił nie kusić losu, nie decydując się na ponowne podejście do wykonania jedenastki. Robert Lewandowski udowodnił tym samym, że to on jest pewnym egzekutorem rzutów karnych w swoim zespole. Swoim trafieniem zapewnił Bayernowi wymęczone trzy punkty, a sam strzelił swoją 20. bramkę w tym sezonie Bundesligi.

Sobota 15:30: Hamburger SV 1-2 Bayer 04 Leverkusen

Andre Hahn 70 – Leon Bailey 40, Kai Havertz 50

Sytuacja w Hamburgu jest więcej niż zła. Strata do bezpiecznej strefy wynosi już sześć punktów. Passa dziesięciu spotkań bez zwycięstwa nie skłania do optymizmu. Ciśnienia powoli nie wytrzymują także sympatycy HSV. Tuż przed meczem kamery uchwyciły transparent na którym widniały słowa „Zanim zegar zgaśnie, przegonimy was przez miasto”. Do tego dochodzą próby wtargnięcia na boisko i do szatni, powstrzymane wysiłkiem policji. Volksparkstadion to nie jest obecnie najlepsze miejsce do grania w piłkę. Złość kibiców nie może jednak dziwić. Obraz nędzy i rozpaczy dopełnił fatalny w skutkach błąd Douglasa Santosa, który w 40. minucie skończył się trafieniem Leona Bailey'a.

Chwilę po przerwie wynik podwyższył Kai Havertz. 18-latek wielokrotnie w tym spotkaniu stwarzał duże problemy defensywie HSV, potwierdzając tym samym, że zainteresowanie wielu klubów jego osobą nie jest bezzasadne. Chociaż żeby nie było zbyt kolorowo, Havertz nie ustrzegł się błędów w środku pola. Jedną ze strat skrzętnie wykorzystał Walace, który błyskawicznie zagrał do Andre Hahna. Wprowadzony z ławki napastnik w sytuacji sam na sam pokonał Bernda Leno. Na dobrą sprawę dopiero strata drugiej bramki skłoniła gospodarzy do podjęcia rękawicy. Jeszcze przed kontaktową bramką Hahna świetne uderzenie Bobby'ego Wooda odbił Leno. Ostatni kwadrans meczu przebiegał pod znakiem rozpaczliwych prób graczy HSV. W dogodnej sytuacji piłkę w kosmos posłał Filip Kostić, a w doliczonym czasie gry okazję do wyrównania zaprzepaścił nieskuteczny w całym sezonie Wood. Przez piątkowe zwycięstwo Mainz sytuacja HSV stała się jeszcze gorsza. Podopieczni Bernda Hollerbacha mogą mieć jednak pretensje tylko i wyłącznie do siebie – od dłuższego czasu rażą nieskutecznością. To odróżniło ich w tej kolejce od rywali z Moguncji, którzy skrzętnie wykorzystali to, co mieli.

Sobota 15:30: SC Freiburg 1-0 Werder Brema

Nils Petersen 24 (karny)

Istotne spotkanie na dole tabeli rozegrano na Schwarzwald-Stadion, gdzie miejscowy Freiburg grał z Werderem Brema. Przed tym spotkaniem oba kluby znajdowały się niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. W drużynie gospodarzy bez zmian – Rafał Gikiewicz po powrocie do zdrowia Alexandra Schwolowa wrócił na ławkę rezerwowych, a Bartosz Kapustka znowu nie załapał się nawet do kadry meczowej. Przy rzęsiście padającym deszczu ze śniegiem lepiej zdawali się radzić gospodarze, którzy po trafieniu Nilsa Petersena z rzutu karnego wyszli na prowadzenie. Warto zaznaczyć, że piłkarze walczyli o każdą piłkę z dużym zaangażowaniem, co owocowało dużą liczbą fauli. Niektóre z nich, jak np. wejście wyprostowaną nogą Amira Abrashiego zasługiwało nawet na czerwoną kartkę. Piłkarze Werderu w pierwszej połowie nie stwarzali zbyt dużego zagrożenia dla bramki Schwolowa. Zmieniło się to po przerwie, kiedy podopieczni Floriana Kohfeldta odważniej zaatakowali. Gością zwykle jednak brakowało dokładności, a kiedy już oddali celne uderzenie, to bez zarzutu spisywał się golkiper Freiburga. Jak na złość, Werder w tym meczu bramki nie strzelił, lecz w końcówce gospodarze dość nieoczekiwanie dostali okazję na dobicie rywali. Po faulu Miloša Veljkovicia Robert Hartmann podyktował drugi tego dnia rzut karny dla gospodarzy. Do futbolówki podszedł tym razem Janik Haberer, którego mocne uderzenie odbiło się od słupka i poszybowało obok bramki. Ostatecznie po wyrównanym, pełnym walki i faulów spotkaniu Freiburg zdobył bezcenne trzy punkty, dzięki którym podopieczni Christiana Streicha odskakują od strefy barażowej na pięć punktów.

Sobota 15:30: 1. FC Köln 1-1 Hannover 96

Yūya Ōsako 29 – Nicklas Füllkrug 37

Klub z Kolonii potrzebuje punktów jak powietrza. Po jesiennej katastrofie teraz pod wodzą Stephana Ruthenbecka trwa pogoń za rywalami. Hannover po świetnym początku, w nowym roku nieco spuścił z tonu, mimo to zachowuje wysoką, siódmą pozycję w lidze. Za głównego pechowca w tym spotkaniu uznać trzeba Simona Terodde. Najpierw w sytuacji sam na sam sędzia niesłusznie odgwizdał pozycję spaloną, a później 29-latek musiał opuścić boisko na noszach po groźnym kopnięciu w twarz przez Salifa Sané, który zaowocował lekkim wstrząśnieniem mózgu. A na boisku było dość ciekawie, a do tego wyrównanie. Gospodarze objęli prowadzenie za sprawą Yūyi Ōsako, jednak goście po ładnej kombinacyjnej akcji wyrównali już osiem minut później. Później oba zespoły stwarzały sobie szanse, po stronie gości podobać się mogła gra Ihlasa Bebou, który jednak nie potrafił wykorzystać żadnej z sytuacji. RheinEnergieStadion po raz drugi wybuchnął radością w doliczonym czasie gry. Piłkę po dośrodkowaniu z prawej strony boiska głową do bramki skierował wprowadzony kilka minut wcześniej Claudio Pizarro. 39-letni weteran niemieckich boisk zdążył już oswoić się z myślą, że stworzył naprawdę fajną historię, strzelając pierwszą bramkę w Bundeslidze od prawie roku, lecz po blisko trzech minutach sędzia tego spotkania Markus Schmidt sprowadził na ziemię cały zespół z Kolonii. Po konsultacji VAR okazało się, że dogrywający do Peruwiańczyka Marcel Risse znajdował się na pozycji spalonej, przez co bramka słusznie nie została uznana.

Sobota 18:30: Schalke 04 Gelsenkirchen 2-1 TSG 1899 Hoffenheim

Thilo Kehrer 11, Breel Embolo 28 – Andrej Kramarić 78

Można śmiało powiedzieć, że popularni Wieśniacy w pierwszych 30 minutach meczu z Schalke nie istnieli. Skończyło się na dwóch bramkach, a mogło być jeszcze gorzej. Niefrasobliwość gości w defensywie aż prosiła się o ukaranie. Strzelanie rozpoczął w 11. minucie Thilo Kehrer, który precyzyjnym uderzeniem głową przerzucił piłkę nad interweniującym Oliverem Baumannem. Dosłownie chwilę później drugą bramkę strzelił Breel Embolo. Po raz kolejny wyszła tutaj niefrasobliwość defensywy gości, którzy nie potrafili wyprowadzić piłki z własnej połowy, co skończyło się trafieniem Embolo. Niestety dla Szwajcara, w momencie podania (co prawda mocno przypadkowego), znajdował się na spalonym. 21-latek o wiele więcej szczęcia miał w 28. minucie meczu, kiedy po fatalnym błędzie Kevina Vogta z łatwością uderzył na praktycznie pustą bramkę. Podopieczni Juliana Nagelsmanna w drugiej połowie się przebudzili, jednak sił starczyło im tylko na honorowe trafienie głową Andreja Kramaricia.

Niedziela 15:30: FC Augsburg 0-1 VfB Stuttgart

Mario Gómez 27

Mario Gómez wciąż to potrafi. 32-latek po powrocie na „stare śmieci” do Stuttgartu strzelił swoją drugą bramkę. Była to bramka nietypowa, choć pierwszorzędnej urody. Po strzale z rzutu wolnego Erika Thommy'ego piłka odbiła się od muru, a najsprytniejszy okazał się być właśnie Gómez. Wyłuskał piłkę i w świetnym stylu pokonał Marvina Hitza. Gospodarze długo nie potrafili przebić się przez defensywę Stuttgartu, a kiedy już to zrobili, ponownie o sobie przypomniał VAR. Co ważniejsze – miał rację. Michael Gregoritsch, gdy skierował odbitą przez Zielera piłkę do pustej bramki, znajdował się na wyraźnym spalonym. Ze strony drużyny trenowanej przez Manuela Bauma to było na tyle, po stronie gości aktywny był duet napastników Gómez – Ginczek, który wielokrotnie atakował, lecz Hitza już w tym meczu nie pokonali. Niewiele brakowało, by problem z Mönchengladbach powtórzył się także w Augsburgu. Dzień przed meczem media społecznościowe obiegło zdjęcia zaśnieżonej murawy stadionu WWK Arena. Na szczęście tym razem pracownicy klubu zdołali doprowadzić boisko do stanu używalności.

Niedziela 18:00: Borussia Mönchengladbach 0-1 Borussia Dortmund

Marco Reus 32

Kibice z tego meczu zapamiętają dwie rzeczy: fatalną murawę na Borussia Park oraz fantastyczny gol Marco Reusa.

Taka murawa nie jest godna poziomu Bundesligi. Piłkarze, zwłaszcza na początku spotkania mieli wielkie problemy z utrzymaniem równowagi, co często przekładało się także na tempo rozgrywanych akcji. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że zawodnicy obu drużyn radzili sobie przyzwoicie, nawet przy niesprzyjających warunkach. Mimo, że Borussia Dortmund odniosła trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu, to nie przyszło im to łatwo. Ataki gospodarzy napędzał przede wszystkim Thorgan Hazard, lecz świetnie między słupkami spisywał się Roman Bürki. Szwajcar kilkukrotnie interweniował fantastycznie, w dużej mierze przyczyniając się do wygranej.

Crème de la crème tego spotkania stanowi bez wątpienia trafienie Marco Reusa. Yann Sommer nie spodziewał się, że Reus uderzy tak dobrze. Futbolówka nabrała niezwykłej rotacji, dzięki czemu 28-latek mógł świętować zdobycie naprawdę ładnej bramki. Dla Reusa był to dopiero drugi występ w lidze w tym sezonie. Po raz ostatni bramki strzelił 20 maja w meczu z Werderem. Powód, w przypadku Reusa, jest oczywisty – ciągłe kontuzje. W Dortmundzie starają się chuchać i dmuchać na Reusa, którego Peter Stöger zdjął z boiska w 79. minucie spotkania, gdy gospodarze mocno zaostrzyli swoją grę.

Poniedziałek 20:30: Eintracht Frankfurt 2-1 RB Leipzig

Timothy Chandler 22,Kevin-Prince Boateng 26 - Jean-Kévin Augustin 13

Wyjątkowo w poniedziałkowy wieczór we Frankfurcie nad Menem miejscowy Eintracht grał z RB Leipzig. Bardzo dużo działo się zarówno na boisku, jak i na trybunach. Lokalni sympatycy wyraźnie zdegustowani decyzją DFB, by rozgrywać mecze ligowe w poniedziałek, otwarcie zamanifestowali swoje niezadowolenie. Najpierw opóźnili rozpoczęcie meczu, gdy duża liczba fanów zeszła z trybun i wywiesiła transparenty krytykujące decyzję federacji. Dużo bardziej widowiskowy był protest przed rozpoczęciem drugiej części meczu. Z sektora najbardziej zagorzałych fanów Eintrachtu poleciały piłeczki tenisowe, a następnie serpentyny. Dobre kilka minut zajęło uprzątnięcie tego bałaganu.

Nerwowo było również na boisku, przede wszystkim piłkarze gospodarzy bardzo nerwowo reagowali na decyzję arbitra, a także ostrzejszą grę swoich rywali, co skończyło się kilkoma przepychankami. A co do samej gry, na Commerzbank-Arenie oglądaliśmy bardzo dobry mecz. Mimo wszystko, to zawodnicy z Lipska uchodzili za faworytów tego meczu. Zaczęli bardzo dobrze, w 13. minucie świetną zespołową akcję wykończył Jean-Kévin Augustin. Gospodarze nie podłamali się słabym początkiem i stosunkowo szybko odpowiedzieli rywalom. Była to odpowiedź bardzo mocna. Najpierw w zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Chandlera, który przytomnie doprowadził do wyrównania. Parę minut później dogranie Ante Rebicia wykorzystał Kevin-Prince Boateng. Eintracht w drugiej połowie nie dał sobie wydrzeć prowadzenia. Odniósł bardzo cenne zwycięstwo - Eintracht awansował na trzecie miejsce w tabeli. Jest to wynik zdecydowanie ponad stan i ponad przedsezonowe oczekiwania w Frankfurcie.

„Polska Bundesliga”:

Robert Lewandowski (Bayern) – wszedł na boisko w 79. minucie i skutecznie wykonanym rzutem karnym w doliczonym czasie gry dał swojej drużynie trzy punkty w starciu z Wolfsburgiem.

Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund) – 90 minut w starciu z Borussią Mönchengladbach

Jakub Błaszczykowsi (Wolfsburg) – wciąż poza kadrą meczową Wolfsburgu z powodu kontuzji.

Paweł Olkowski (FC Köln) – poza kadrą meczową na mecz z Hannoverem

Eugen Polanski (Hoffenheim) – cały mecz na ławce w starciu z Schalke.

Rafał Gikiewicz (Freiburg) – po wyleczeniu urazu przez Alexandra Schwolowa polski bramkarz wrócił na ławkę rezerwowych

Bartosz Kapustka (Freiburg) – poza kadrą meczową na mecz z Werderem.

Marcin Kamiński (VfB Stuttgart) – cały mecz na ławce.

Zestaw par 24. kolejki:

Piątek, 20:30: FSV Mainz - VfL Wolfsburg

Sobota, 15,30: FC Bayern München - Hertha BSC Berlin

Sobota, 15:30: TSG 1899 Hoffenheim - SC Freiburg

Sobota, 15:30: Hannover 96 - Borussia Mönchengladbach

Sobota, 15:30: VfB Sttuttgart - Eintracht Frankfurt

Sobota, 18:30: Werder Brema - Hamburger SV

Niedziela, 15:30: Bayer 04 Levekursen - Schalke 04 Gelsenkirchen

Niedziela, 18:00: RB Leipzig - 1. FC Köln

Poniedziałek, 20:30: Borussia Dortmund - FC Augsburg


Avatar
Data publikacji: 20 lutego 2018, 8:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.