Historyczny sukces? Co przemawia za mistrzostwem Jagiellonii?

Ireneusz Mamrot / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

– Już jesteśmy myślami przy następnym meczu – powiedział trener Ireneusz Mamrot, po zwycięstwie nad Zagłębiem Lubin w 36. kolejce Lotto Ekstraklasy. Drużyna powtórzyła sukces z poprzedniego sezonu.  Ma jednak chrapkę na coś więcej.

Długa historia bez sukcesu

Jeszcze kilka lat temu nikt w Białymstoku głośno nie mówił o zdobyciu mistrzostwa Polski. Mało tego, wielu nie myślało o tym, że Jagiellonia będzie mogła znaleźć się na podium tych rozgrywek. Historia klubu ma już 98 lat. Debiut w Ekstraklasie „Jaga” miała dopiero w roku 1987, kiedy zagrała z Widzewem Łódź, w zremisowanym spotkaniu 1:1. Na pierwszy znaczący sukces w lidze musieli czekać aż do sezonu 2014/2015. Prowadzeni przez trenera Michała Probierza wywalczyli trzecie miejsce. W następnym sezonie Jagiellonia broniła się przed spadkiem, jednak widać było rozwój drużyny. Zadbał o to zarząd ze sztabem szkoleniowym.

Pokora i kroczenie do przodu. To zdanie dobrze charakteryzuje klub w ostatnich latach. Na nieustający rozwój składają się: odpowiedzialna polityka transferowa, liczenie się z każdą złotówką, długofalowo widziana przyszłość drużyny, udane inwestycje.

Nie trzeba długo szukać przykładu dobrego zarządzania. Rok temu klub wygrał przetarg na 30-letni najem terenów przy ulicy Elewatorskiej. Dziś trwa tam już budowa bazy treningowej, tak bardzo potrzebnej i tak bardzo oczekiwanej przez sztaby szkoleniowe, które prowadziły tę drużynę w ostatnich latach. Ośrodek ma składać się z trzech boisk, ale dwa z nich będą miały nawierzchnię naturalną. Jedno będzie pełnowymiarowe z podgrzewaną murawą. Drugie będzie mniejsze, o wymiarach 68 na 33 metry. Trzecie z boisk będzie pełnowymiarowe ze sztuczną nawierzchnią pod balonem. Jagiellonia jest najlepszym przykładem dla klubów z grupy spadkowej oraz dla niektórych drużyn z grupy mistrzowskiej jak powinno się zarządzać ludźmi i ze stosunkowo niskim budżetem walczyć o czub tabeli.

Mistrzowski plan

Ireneusz Mamrot to architekt sukcesu. Czepiano się go na początku sezonu, że nie jest tak charyzmatyczny przy linii bocznej jak Michał Probierz, który ekscentryzmem podgrzewał atmosferę na trawie i trybunach. Mamrot jest inny, bardzo precyzyjny i konsekwentny w decyzjach. Kiedy w czerwcu przejmował wicemistrza Polski, przekonywał, że zespół będzie miał inną jakość. Już na pierwszej konferencji prasowej zastrzegł, że nie będzie tolerował spóźnień na zajęcia i że każdy piłkarz dostanie szansę na boisku pod warunkiem ciężkiej pracy na treningu. Przekonywaliśmy się o tym w trakcie sezonu, kiedy to do meczowej osiemnastki nie wstawiał na przykład jednego z najważniejszych – Cilliana Sheridana.

Drużyna  zaczęła grać inny futbol. Zmianę można było zauważyć już po zimowym okresie przygotowawczym, po którym w pięciu kolejnych meczach z rzędu białostocczanie odnieśli zwycięstwa. „Jaga” grała systemem rzadko spotykanym w naszej lidze. Utrzymywanie się przy piłce, gra atakiem pozycyjnym i precyzyjne rozgrywanie z przenoszeniem akcji z jednego skrzydła na drugie sprawiały wiele problemów przeciwnikom. To była gra ciesząca oko kibica, ale czy przepis na mistrzostwo? Przekonamy się w niedzielę. Oglądając Jagiellonię w tym sezonie mogliśmy odpocząć od taktyki „piłka do napastnika na dobieg” i była to zdecydowanie ta dobra zmiana.

Liczenie się z każdą złotówką

Klub nie aspiruje do listy najbogatszych w Polsce. Przed nim jeszcze długa droga, by to osiągnąć. Znajduje się jednak na dobrej ścieżce do tego celu. Sposób na przeżycie tych biedniejszych polega na tym, że utrzymują się z promocji i sprzedaży młodych utalentowanych lub tych ogranych i znacząco wyróżniających się w lidze. Identycznie wygląda to w Białymstoku. Trzeba przyznać, że zarząd z prezesem Cezarym Kuleszą ma smykałkę do interesów. Klub zarobił w ostatnich latach na sprzedaży najlepszych ogromne pieniądze, które pozwoliły na dalsze życie drużyny. Tylko w ostatnim czasie odeszli tacy jak: Fedor Cernych, który zasilił szeregi Dynama Moskwa oraz Piotr Tomasik reprezentujący barwy Lecha Poznań. A dwa sezony temu drużynę włoskiej ACF Fiorentiny zasilił wychowanek, Bartek Drągowski.

Mimo kadrowych osłabień w ostatnich latach drużyna nie straciła znacząco na jakości. Może nawet zyskała. Podpisano umowy między innymi z wyróżniającym się w zespole – Arvydasem Novikovasem i Dejanem Lazareviciem, który został pozyskany zimą, z myślą o grze w przyszłym sezonie. Dlaczego w przyszłym? Prawdopodobnie szeregi opuści reprezentant Polski Przemek Frankowski, o którego dopytują się Galatasaray Stambuł oraz Borussia Dortmund.

Białystok czeka kolejne zwariowane lato. Jest to okres nielubiany przez sympatyków klubu. Kibice będą musieli pożegnać się z kolejnymi ważnymi dla zespołu. Taras Romanczuk? Przemek Frankowski? A może młody i zdolny Karol Świderski? Czas pokaże, ale karuzela będzie kręciła się dalej.

Prowadzenie polityki transferowej to spore wyzwanie dla polskich klubów. Często widzimy nieudolność zarządów przy pozyskiwaniu piłkarzy. Prezes Cezary Kulesza to potrafi. Jego koledzy z innych klubów, nawet tych największych, powinni czerpać z doświadczeń i nauk Jagiellonii Białystok.

Pokora i dobra atmosfera w zespole

– Ten stary Abraham, miał siedmiu synów… Słyszeliśmy dziewiętnastokrotnie w tegorocznych rozgrywkach Ekstraklasy z ust piłkarzy. Przyśpiewka puentuje grę po każdym zwycięstwie. Nie jest to jednak wyłącznie pokwitowanie trzech punktów, ale także potwierdzenie doskonałej atmosfery w drużynie. A ich pokora – jedna z najważniejszych cnót w sporcie – kroczy zawsze przed sukcesem.

Pierwszym sukcesem jest z pewnością obrona wicemistrzostwa. Drugim będzie zdobycie tytułu.  – Nie ukrywam, że interesuje nas coś więcej. Wiemy, że nie jesteśmy zależni tylko od siebie, ale zrobimy wszystko, abyśmy na koniec sezonu byli szczęśliwi – powiedział Ireneusz Mamrot.

Rok temu zabrakło niewiele. Tylko 23 centymetry dzieliły od wzniesienia pucharu. O tyle piłka minęła bramkę Matusa Putnocky’ego po strzale Piotra Tomasika. W tym roku wiele  zależeć będzie od wyniku w Poznaniu, gdzie Lech zmierzy się z Legią. Michael Buffer powiedziałby – przygotujcie się na wielkie grzmoty.

Robert Bońkowski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x