Fortuna I liga: Kolejny pokaz siły ŁKS-u

ŁKS Łódź

ŁKS Łódź, flaga / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Po spadku z PKO Ekstraklasy ŁKS Łódź zaczyna ponownie prężyć muskuły. Na inaugurację sezonu podopieczni Wojciecha Stawowego rozgromili Odrę Opole, a dzisiaj bardzo pewnie wygrali 3:0 ze Stomilem Olsztyn, dominując nad rywalem w zasadzie w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła.

ŁKS i Stomil w tym sezonie Fortuna I ligi zagrały po zaledwie jednym spotkaniu. Na inaugurację sezonu podopieczni Wojciecha Stawowego rozbiły na wyjeździe Odrę Opole 4:0. Stomil z kolei w tym sezonie ligowym nie zdołał strzelić jeszcze gola – w Tychach padł bezbramkowy remis. Z powodu powołań swoich zawodników do młodzieżowych reprezentacji Polski ŁKS i Stomil przełożył swoje spotkania. Zaplanowane na 4 września derby Łodzi z Widzewem zostały przełożone z powodu powołań Jana Sobocińskiego i Adama Ratajczyka do młodzieżowej kadry. Stomil z kolei skorzystał z chwili przerwy z powodu wyjazdu Vjačeslavsa Kudrjavcevsa na Łotwę (bramkarz Olsztynian zagrał w spotkanaich z Serbią i Estonią). W związku z tym ŁKS i Stomil nie będą miały całego tygodnia przerwy – derby łodzi odbędą się w środę o godz. 19:10. Tego samego dnia, o godz. 19:45 Stomil zmierzy się u siebie z Odrą Opole.

W pierwszych minutach meczu najgroźniej było po strzale Michała Trąbki, który zdołał obronić Kudrjavcevs. Goście odpowiedzieli lekkim strzałem Mateusza Spychały, z którym żadnych problemów nie miał Arkadiusz Malarz. W 36. minucie Koki Hinokio rozpoczął jeden ze swoich wielu indywidualnych rajdów. Japońskiego skrzydłowego jednak wyraźnie poniosło. Jego szarżę przerwał Jan Sobociński. Gospodarze błyskawicznie wyszli z kontrą. Samu Corral zewnętrznym podbiciem zagrał na wolne pole do Pirulo. Hiszpan ładnym i nieoczywistym strzałem lewą nogą dał ŁKS-owi prowadzenie. Można powiedzieć, że słuszne prowadzenie.

Jeszcze przed przerwą ŁKS strzelił kolejnego gola. I znowu po stracie Stomilu w okolicy pola karnego gospodarzy. Jurich Carolina próbował zaskoczyć Malarza strzałem z dystansu. Lewy wahadłowy w Stomilu zbierał się jednak do uderzenia tak długo, że został zablokowany. Łodzianie ponownie wyszli z kontrą, której efektem była sytuacja sam na sam, w której znalazł się … Maciej Dąbrowski. Środkowy obrońca gospodarzy nie zdecydował się jednak na samodzielne wykończenie tej akcji i dograł do Macieja Wolskiego, który dopełnił formalności.

Stomil do przerwy nie grał za dobrze, jednak nie odstawał wyraźnie od spadkowicza z PKO Ekstraklasy. Podopieczni Adama Majewskiego nie stworzyli zbyt wielu dogodnych okazji, ale przez większość czasu grali poprawnie. Obie bramki stracili po większych lub mniejszych indywidualnych błędach. Nie można jednak obwiniać za to wszystko tylko i wyłącznie Carolinę i Hinokio. W zasadzie robili oni to, co powinni. Odważna gra w ofensywie niesie za sobą ryzyko straty. Większym problemem po stronie Stomilu była dekoncentracja w obronie. Linia defensywna gości była na tyle źle ustawiona, że w przeciągu kilku minut dwukrotnie nie poradziła sobie z kontrami rywali, co kosztowało ich aż dwie bramki.

Widząc co się dzieje trener Majewski zdecydował się na dwie zmiany, które miały uzdrowić ofensywę Stomilu. Szkoleniowiec gości mógł chyba jednak głębiej pochylić się nad swoimi obrońcami, bo to co wyrabiali w pierwszych trzech minutach drugiej połowy przebiło ich postawę z pierwszej części meczu. Najpierw Serafin Szota fatalnym podaniem podarował piłkę rywalom. Adrian Klimczak momentalnie uruchomił Corrala, jednak Hiszpan nie zdołał pokonać z ostrego kąta Kudrjavcevsa. Chwilę później Łotysz ponownie uratował skórę swojej drużynie broniąc (nieco szczęśliwie) strzał głową Dąbrowskiego. Odbita piłka odbiła się pechowo od jednego z zawodników Stomilu, po czym trafiła pod nogi Maksymiliana Rozwandowicza. Defensywny pomocnik ŁKS-u huknął potężnie, a poprzeczka po jego strzale trzęsła się jeszcze przez kilka kolejnych minut.

Błędów defensywy Stomilu było o wiele więcej, ale szkoda strzępić aparat mowy, by wszystkie ich usterki wyliczać. W ofensywie o wiele lepiej nie było. Dogrywający z lewej strony boiska Jurich Carolina wyłożył piłkę niepilnowanemu Kovaļonoksowi. Łotyszowi wystarczyło umiejętnie dołożyć stopę, by skierować piłkę do bramki rywali. Przy słowie umiejętnie wszystko nam się jednak sypie – wprowadzony w przerwie napastnik po prostu nie trafił w piłkę.

Żeby być jednak uczciwym, grillowanie piłkarzy gości można trochę złagodzić. Goście parokrotnie robili sporo szumu pod bramką ŁKS-u. Całą akcję i zagranie Caroliny poprzedzające kiks Kovaļonoksowa trzeba zapisać na plus. Parę minut później z dystansu Malarza zaskoczyć próbował Jonatan Straus. Po tym strzale doświadczony bramkarz nie bez problemów sparował piłkę na rzut rożny.

Trzecia bramka dla Łodzian z 66. minuty to był pokaz ich siły i potencjału. Po bardzo ładnej akcji Klimczak z lewej strony boiska dograł piłkę w poprzek bramki. Kudrjavcevs nie zdołał sięgnąć piłki, jej lot bezradnie oserwowali także wszyscy trzej środkowi obrońcy Stomilu, a aktywny w tym spotkaniu Corral w końcu zdołał strzelić swoją bramkę kierując futbolówkę do pustej bramki. W końcowych minutach meczu gospodarze trafili do bramki po raz czwarty, jednak tym razem Klimczak, który podawał do Piotra Gryszkiewicza, był na pozycji spalonej. W ostatniej akcji meczu Stomil popełnił kolejny prosty błąd, po którym było bardzo blisko kolejnego gola dla Łodzian. Po stracie Hinokio piłka trafiła do Sekulskiego. Wprowadzony z ławki napastnik bardzo ładnie nawinął obrońcę, a piłkę zmierzającą do bramki wybił głową Serafin Szota.

12 września 2020, 3. kolejka Fortuna I ligi, Stadion ŁKS-u w Łodzi

ŁKS Łódź – Stomil Olsztyn 3:0 (2:0)

Pirulo 36, Maciej Wolski 41, Samu Corral 66

ŁKS: Arkadiusz Malarz – Maciej Wolski (Tomasz Nawotka 76′), Maciej Dąbrowski, Jan Sobociński, Adrian Klimczak – Pirulo, Maksymilian Rozwandowicz (Jakub Tosik 64′), Michał Trąbka, Antonio Domínguez (Dragoljub Srnić 64′), Adam Ratajczyk (Piotr Gryszkiewicz 73′) – Samu Corral (Łukasz Sekulski 73′).

Stomil: Vjačeslavs Kudrjavcevs – Janusz Bucholc (Damian Sierant 69′), Serafin Szota, Wiktor Biedrzycki, Jakub Mosakowski, Jurich Carolina – Sam van Huffel (Sebastian Jarosz 46′, Jakub Staszak 74′), Maciej Spychała (Jakub Tecław 62′), Jonatan Straus, Koki Hinokio – Skënder Loshi (Ņikita Kovaļonoks 46′).

Zółte kartki: Kovaļonoks.

Sędzia: Tomasz Marciniak z Płocka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.