eWinner II liga: Ostatki dla outsiderów

Źródło: PZPN

Ostatnia tegoroczna kolejka eWinner II ligi przyniosła nam sporo emocji. Dzięki zwycięstwie w hicie 20. kolejki oraz porażce Ruchu Chorzów Chojniczanka Chojnice wróciła na pozycję wicelidera. Nieoczekiwanie po trzy punkty sięgnęły najgorsze zespoły w tej lidze – GKS Bełchatów, Hutnik Kraków oraz Sokół Ostróda.

Chojniczanka Chojnice – Stal Rzeszów 3:1 (2:0)

Tomasz Mikołajczak 28, Filip Karbowy 36, Łukasz Góra 64 (bramka samobójcza) – Damian Michalik 90

Chojniczanka: Kamil Broda – Kamil Mazek (Sebastian Olszewski 90′), Marcin Grolik, Mateusz Bartosiak, Kacper Kasperowicz, Michał Mikołajczyk (Michał Grobelny 90′) – Sam van Huffel, Paweł Czajkowski, Filip Karbowy (Mateusz Cegiełka 82′) – Tomasz Mikołajczak (Łukasz Wolsztyński 82′), Szymon Skrzypczak (Mateusz Klichowicz 72′).

Stal: Wiktor Kaczorowski – Krystian Wrona (Ramil Mustafajew 58′), Łukasz Góra, Paweł Oleksy, Samuel Kuc (Piotr Głowacki 58′) – Dawid Olejarka, Krzysztof Danielewicz, Bartosz Wolski (Bartosz Snopczyński 80′) – Damian Michalik, Patryk Małecki, Andreja Prokić (Benedykt Piotrowski 85′).

Przedmeczowy typ: remis lub zwycięstwo Stali

W ostatnim tegorocznym spotkaniu, a na dodatek hicie 20. kolejki zdecydowanie lepszym zespołem okazała się Chojniczanka Chojnice, która na swoim terenie zdecydowanie pokonał liderującą Stal Rzeszów, za co nagrodą jest spędzenie zimy na pozycji wicelidera.

Niekoniecznie tak jednak musiało być. Stal w pierwszych 30 minutach zmarnowała dwie kapitalne okazje do strzelenia bramki. Już w pierwszej akcji meczu Dawid Olejarka mógł wyjść sam na sam z Kamilem Brodą. Jeden z trzech środkowych pomocników gości poślizgnął się na wymagającej murawie i stracił tą szansę. Jeszcze bliżej prowadzenia lider był w 25. minucie. Na prawym skrzydle świetną akcję przeprowadził Damian Michalik, jednak po jego zagraniu Andreja Prokić fatalnie spudłował. Serb z polskim paszportem miał przed sobą de facto pustą bramkę, jednak z najbliższej odległości przestrzelił.

No i musiało się to zemścić, zwłaszcza jeżeli grasz z tak ofensywnym zespołem jak Chojniczanka. Przyjezdni na przerwę schodzili z bagażem dwóch bramek. Najpierw kapitalnym strzałem z dystansu popisał się Tomasz Mikołajczak, a osiem minut później równie precyzyjnym strzałem zza szesnastego metra kibicom zaimponował Filip Karbowy. Prowadzenie Chojniczanki mogło być jeszcze bardziej okazałe, ale pomiędzy pierwszym a drugim trafieniem dobrej okazji nie wykorzystał Szymon Skrzypczak.

Po przerwie Stal miała przebłyski. Jednym z nich było świetne przyjęcie Bartosza Wolskiego i równie dobry strzał z dystansu, po którym piłka trafiła w poprzeczkę. Wszystko jednak rozstrzygnęło się w 64. minucie. Po dograniu Skrzypczaka Kamil Mazek dostał dużo miejsca na prawym skrzydle, z łatwością wyprzedził Pawła Oleksego i posłał płaskie dośrodkowanie wgłąb pola karnego. Lot futbolówki pechowo przeciął Łukasz Góra, zaliczając tym samym samobójczą bramkę. Jakby już na poprawę humoru w doliczonym czasie honorową bramkę po ładnym uderzeniu przy bliższym słupku strzelił aktywny w tym spotkaniu Michalik.

Przewaga Stali nad resztą ligi przez całą rundę była niezaprzeczalna. Ta różnica punktowa ciągle się zmieniała, ale finalnie na koniec 2021 roku wynosi siedem punktów nad wiceliderem. Rzeszowianie zdecydowanie znajdują się na pole position przed wiosenną odsłoną walki o awans do Fortuna I ligi. Ewentualny brak awansu Stali będzie ogromną sensacją, biorąc pod uwagę zarówno potencjał kadrowy tego zespołu, jak i moc pozostałych drużyn.

Chojniczancę w trakcie sezonu zdarzyło się kilka wpadek, jednak końcówka rundy w wykonaniu zespołu Tomasza Kafarskiego jest piorunująca. Po porażce z Garbarnią Kraków (23 października) zespół ten wygrał pięć kolejnych spotkań i tylko jedno zremisował. To oraz kolejne potknięcia Ruchu Chorzów spowodowały, że Chojniczanka zakończyła ten rok na drugiej pozycji. Różnice w tabeli są jednak na tyle małe, że kilka wpadek na wiosnę może mieć spore konsekwencje w obliczu całosezonowego bilansu.

GKS Bełchatów – Ruch Chorzów 2:1 (0:0)

Dawid Flaszka 61, Damian Warnecki 90 – Daniel Szczepan 84

GKS: Leonid Otczenaszenko – Mateusz Gancarczyk, Kajetan Kunka, Martin Klabník, Mateusz Szymorek – Łukasz Wroński, Michał Graczyk, Marcin Ryszka, Artur Golański (Szymon Sołtysiński 65′), Dawid Flaszka (Rafał Kujawa 90′) – Damian Warnecki.

Ruch: Jakub Bielecki – Tomasz Wójtowicz (Piotr Kwaśniewski 62′), Kacper Będzieszak, Filip Nawrocki, Bartłomiej Kulejewski, Przemysław Szkatuła (Damian Kowalczyk 86′) – Łukasz Janoszka, Michał Mokrzycki (Patryk Sikora 86′), Tomasz Neugebauer (Piotr Wyroba 39′), Filip Żagiel (Jakub Siwek 62′) – Daniel Szczepan.

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Ruchu

Ruch Chorzów pokpił sprawę koncertowo. Wicelider na terenie jednej z najsłabszych drużyn w lidze niemiłosiernie męczył się próbując strzelić gola teoretycznie znacznie słabszemu rywalowi, by finalnie zostać z niczym. Po kapitalnym początku sezonu Ruch końcówkę roku ma wręcz fatalną. Po rozbiciu u siebie Śląska II Wrocław na początku listopada beniaminek ze Śląska nie wygrał czterech kolejnych spotkań zdobywając zaledwie dwa punkty i strzelając tylko dwie bramki. W konsekwencji chorzowianie ten rok zakończą “zaledwie” na trzecim miejscu. Przed sezonem wielu kibiców taki rezultat brałaby w ciemno. Biorąc jednak pod uwagę świetną dyspozycję na początku rundy i znaczny regres w ostatnich tygodniach, pewien niedosyt jest nieunikniony.

Świetny występ w bramce GKS-u zanotował Leonid Otczenaszenko, który zarówno w pierwszej jak i drugiej połowie popisał się kilkoma świetnymi interwencjami. Równie dużo było jednak sytuacji, w których gościom brakowało precyzji w wykończeniu akcji pod bramką rywala, co skutkowało niecelnymi strzałami (jak informuje Statscore takich prób w tym spotkaniu było siedem). Co dobre dla widowiska, “Gieksa” nie schowała się za podwójną gardą i próbowała odgryźć się faworytowi. Ostrzeżeniem dla Ruchu były m.in. groźny strzał z rzutu wolnego Martina Klabníka i próba Dawida Flaszki, gdy Jakub Bielecki musiał interweniować na linii bramkowej. W 61. minucie golkiper Ruchu był już bezradny, gdy centrę Artura Golańskiego z rzutu wolnego wykończył niekryty na dalszym słupku Flaszka.

Pierwszy gol w tym spotkaniu niewiele zmienił w przebiegu meczu. Ruch wciąż starał się dominować i dążył do wyrównania. Ta sztuka udała im się dopiero w 84. minucie, gdy Daniel Szczepan oddał niesygnalizowany strzał z ostrego kąta. Natchniony tym trafieniem Ruch uparcie dążył do zwycięstwa, za co w ostatniej akcji spotkania został bezlitośnie skarcony. Po źle rozegranym rzucie rożnym gospodarze wyszli z szybką kontrą, którą po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów skutecznie wykończył Damian Warnecki. Kilka sekund po tym trafieniu sędzia zakończył spotkanie.

W rundzie jesiennej GKS Bełchatów momentami wyglądał wręcz okropnie. Spadkowicz z Fortuna I ligi borykał się z dużymi problemami, a także odjętymi czterema punktami za zaległości finansowe, co poskutkowało zasiedzeniem się w strefie spadkowej. Pozytywem dla nich na pewno jest udana końcówka roku. Po zatrudnieniu Kamila Sochy GKS zanotował serię trzech spotkań bez porażki – prócz niedzielnej wygranej z Ruchem drużyna z Bełchatowa zremisowała z Wisłą Puławy i Zniczem Pruszków. Takie rezultaty spowodowały dwie rzeczy:

1.) strata do zajmującego bezpieczne, 14. miejsce Znicza Pruszków zmniejszyła się do pięciu punktów (Znicz ma zaległe spotkanie, które rozegra już na wiosnę).

2.) GKS nie dał dogonić się przez Hutnika Kraków i Sokoła Ostróda, którzy w ostatniej tegorocznej kolejce również odniosły bardzo cenne zwycięstwa.

Pogoń Grodzisk Mazowiecki – Radunia Stężyca 1:2 (0:1)

Michał Wrzesiński 87 – Dmytro Baszłaj 30, Dawid Retlewski 90

Pogoń: Artur Haluch – Aleksander Theus (Michał Zimmer 67′), Rafał Zembrowski (Kacper Łoś 72′), Daniel Choroś, Piotr Maślanka – Damian Jaroń (Wojciech Kalinowski 62′), Piotr Owczarek, Sebastian Kobiera (Michał Gładysz 46′), Jakub Kołaczek, Mateusz Lisowski (Kacper Gzieło 67′) – Michał Wrzesiński.

Radunia: Kacper Czajkowski – Sebastian Murawski, Przemysław Szur, Rafał Kosznik – Wojciech Fadecki, Dmytro Baszłaj (Michał Miller 83′), Jakub Witek, Radosław Stępień, Wojciech Łuczak (Damian Szuprytowski 46′), Paweł Wojowski – Dawid Retlewski.

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Raduni

Ostatnie w tym roku spotkanie dwóch beniaminków było wyrównane, o czym świadczyć mogą m.in. statystyki oddanych strzałów – oba zespoły oddały po pięć celnych i dwa niecelne strzały. W najważniejszej ze statystyk lepsza okazała się jednak wyżej notowana Radunia, chociaż gospodarze byli bardzo bliscy wywalczenia cennego remisu.

Proste błędy w defensywie kilkukrotnei w rundzie jesiennej były zmorą Pogoni. Kolejny taki przydarzył się w 30. minucie. Po złym wyprowadzeniu piłki spod własnego pola karnego Radunia wyprowadziła szybką kontrę. Futbołowka trafiła na lewą stronę do Pawła Wojowskiego, a po jego dograniu bardzo mocnym, a co ważniejsze, precyzyjnym uderzeniem z okolic szesnastego metra popisał się Dmytro Baszłaj.

Zarówno po stracie gola, jak i w drugiej połowie gospodarze starali się odrobić straty, jednak finalnie niewiele z tego wychodziło. Raduni przez dłuższy czas udawało się trzymać rywali na dystans. Kiedy już zanosiło się na skromne zwycięstwo gości, to jeden moment zagapienia wywrócił do góry nogami cały mecz. Michał Wrzesiński otrzymał dobre dogranie na lewą stronę pola karnego, z łatwością ograł Wojciecha Fadeckiego i pewnym uderzeniem pokonał 19-letniego Kacpra Czajkowskiego, dla którego był to dopiero czwarty mecz w II lidze.

Ostatnie słowo należało jednak do zespołu, który chyba był minimalnie lepszy. Po długim wybiciu Czajkowskiego oraz dograniu Radosława Stępnia Raduni zwycięstwo zagwarantował Dawid Retlewski. Dzięki tej wygranej beniaminek ze Stężycy zakończy rok na świetnej czwartej pozycji. Dla podopiecznych Sebastiana Letniowskiego jest to wynik być może nawet ponad stan. W znacznie gorszym położeniu jest Pogoń, która do końca lutego będzie miała pięć punktów straty do bezpiecznej strefy. Ta strata może się jeszcze powiększyć jeżeli Znicz zapunktuje w zaległym spotkaniu z rezerwami Lecha Poznań.

Olimpia Elbląg – Wigry Suwałki 4:1 (2:0)

Jan Sienkiewicz 28, 42, 64, Szymon Stanisławski 90 – Kamil Adamek 74

Olimpia: Mateusz Dudek – João Guilherme (Bartosz Danowski 81′), Adrian Piekarski, Michał Czarny, Kamil Wenger (Sebastian Milanowski 88′), Miłosz Kałahur – Jan Sienkiewicz, Klaudiusz Krasa (Łukasz Sarnowski 81′), Hubert Krawczun – Marcin Bawolik, Piotr Kurbiel (Szymon Stanisławski 59′).

Wigry: Hieronim Zoch – Michał Ozga (Kōsei Iwao 74′), Tomasz Lewandowski, Łukasz Bogusławski – Kacper Michalski, Mikołaj Łabojko, Bartłomiej Babiarz (Robert Bartczak 87′), Mariusz Rybicki, Kacper Zaborski (Denis Gojko 46′), Patryk Mularczyk (Bartosz Prętnik 46′) – Michał Żebrakowski (Kamil Adamek 46′).

Przedmeczowy typ: remis

W Elblągu obserwowaliśmy teatr jednego aktora. Jan Sienkiewicz niemal w pojedynkę rozłożył na łopatki Wigry Suwałki i sprawił, że jego Olimpia Elbląg na pewno rozpocznie przygotowania do rundy wiosennej z perspektywy strefy barażowej. Pochodzący z Białorusi pomocnik aż trzykrotnie pokonał Hieronima Zocha i bynajmniej nie były to trafienie z metra do tak zwanego “pustaka”.

Spotkanie z początku było bardzo wyrównane, lecz bez większego zagrożenia pod żadną z bramek. Momentami lepsze wrażęnie sprawiali zawodnicy Wigier, którzy starali się narzucić swój styl gry rywalowi. Ich plany w świetnym stylu pokrzyżował wspomniany wcześniej Sienkiewicz. W 27. minucie piłkę na prawym skrzydle otrzymał Adrian Piekarski. Ten odegrał ją od razu João Guilherme, a występujący na prawym wahadle Portugalczyk wystawił ją Sienkiewiczowi. Białorusin nie kalkulował – oddał mocny strzał tuż przy bliższym słupku. Nawet jeżeli Zoch nie zostałby złapany na wykroku, to raczej nie zdążyłby zareagować i sparować tego uderzenia.

Prawdziwy popis Sienkiewicz dał pod koniec pierwszej połowy, gdy z łatwością minął dwóch rywali i posłał techniczny, mierzony strzał tuż przy słupku bramki Wigier. Po przerwie Olimpia nie zwalniała tempa. Nie robił tego również Sienkiewicz, który w 64. minucie kapitalnym uderzeniem skompletował hat trick. Dopiero po stracie trzeciego gola Wigrom udało się realnie zagrozić bramce Olimpii. W 74. minucie kontaktowego gola w zamieszaniu w “szesnastce” strzelił wprowadzony z ławki Kamil Adamek. Trzy minuty później świetną interwencją po strzale Kōsei Iwao popisał się Mateusz Dudek. Zasłużone, okazałe zwycięstwo Olimpii w drugiej minucie doliczonego czasu gry przypieczętował Szymon Stanisławski.

Cięzko jednoznacznie ocenić jesień w wykonaniu Wigier. Z jednej strony w Suwałkach zespół ten zanotował bilans 8-1-1, lecz na wyjeździe nie potrafił wygrać, a zremisował zaledwie trzy spotkania. Pomimo tego Wigry zimę spędzą na dziewiątej pozycji, ze stratą czterech punktów do szóstego miejsca, co napawa umiarkowanym optymizmem. Zimowe przygotowania okażą się kluczowe dla Grzegorza Mokrego, który w listopadzie przejął ten zespół od Dawida Szulczka. Były trener rezerw Miedzi Legnica w trzech pierwszych spotkaniach wygrał tylko z KKS-em 1925 Kalisz, a przegrał z dwoma konkurentami w walce o awans – Chojniczanką Chojnice i Olimpią Elbląg.

KKS 1925 Kalisz – Sokół Ostróda 1:2 (0:2)

Mateusz Majewski 53 – Mateusz Bondarenko 27, 43

KKS 1925: Maciej Krakowiak – Nikodem Zawistowski (Bartłomiej Putno 83′), Mateusz Gawlik, Filip Kendzia (Bartosz Gęsior 46′), Mateusz Mączyński (Marcin Radzewicz 86′), Daniel Kamiński (Mateusz Wysokiński 46′) – Piotr Giel, Adrian Łuszkiewicz, Michał Borecki (Andrzej Kaszuba 90′), Kamil Koczy – Mateusz Majewski.

Sokół: Marcin Staniszewski – Szymon Dowgiałło, Jan Klimek, Mateusz Bondarenko, Filip Dymerski – Patryk Skórecki (Maksymilian Sobolewski 90′), Jan Flak, Ernest Dzięcioł, Dominik Stępień, Gian Mendez (Ernest Słupski 83′) – Jakub Żyznowski (Filip Michalski 68′).

Przedmeczowy typ: zwycięstwo KKS-u 1925

W ostatnich czterech spotkaniach eWinner II ligi rozegranych w 2021 roku Sokół Ostróda ewidentnie włączył wyższy bieg. Prócz wysokiej porażki z mocną Chojniczanką Chojnice drużyna prowadzona przez Huberta Błaszczaka pozostała niepokonana. Do zwycięstwa z Pogonią Grodzisk Mazowiecki i remisu z Garbarnią Kraków ostatnia drużyna w lidze w sobotnie popołudnie dołożyła zwycięstwo nad KKS-em 1925 Kalisz, który po raz kolejny w tym sezonie zawiódł oczekiwania wielu.

Z początku wydawało się, że to piłkarze z Kalisza mają przewagę nad swoim rywalem, jednak poza obronionym strzałem Nikodema Zawistowskiego pod bramką przyjezdnych niewiele się działo. Sokół z kolei okazał się zespołem do bólu skutecznym, który w pierwszej połowie wykorzystał dwa stałe fragmenty gry i wypracował solidną przewagę nad rywalem. W 27. minucie piłkę w pole karne dośrodkował Gian Mendez. Po zgraniu Jana Klimka strzałem z bliska Macieja Krakowiaka pokonał Mateusz Bondarenko. Ten sam zawodnik szesnaście minut później nie potrzebował już niczyjej pomocy i precyzyjnym uderzeniem głową sfinalizował wrzutkę z niemal tego samego miejsca Patryka Skóreckiego.

Nadzieję na drugą połowę miejscowym kibicom dał w 53. minucie Mateusz Majewski, który z bliska wbił piłkę głową do praktycznie pustej  bramki. Ostatecznie KKS-owi 1925 nie udało się wywalczyć choćby punktu, w czym spora zasługa Staniszewskiego. Golkiper Sokoła zaliczył udane interwencję po strzałach Majewskiego i Piotra Giela. Trzecie w tym sezonie zwycięstwo w samej końcówce przypieczętować mógł Ernest Słupski, jednak ładną kontrę Sokoła ten zawodnik zakończył słabym strzałem wprost w Krakowiaka.

Na nieszczęście dla Ostródy swoje mecze wygrali również GKS Bełchatów i Hutnik Kraków. Sokół pozostał więc na ostatniej pozycji, jednak zmniejszył stratę do 14. miejsca do jedenastu punktów. Przy takiej stracie utrzymanie mimo wszystko nie wydaje się być niczym abstrakcyjnym – piłka nożna widziała już nie takie rzeczy. Kluczowe w tym wypadku wydaje się być zimowe okienko transferowe – sprowadzenie kilku doświadczonych i solidnych zawodników, a także szybkie dopasowanie ich do reszty zespołu mogłoby się okazać gamechengerem. Zryw Sokoła na wiosnę z pewnością zadziałałby na plus jeśli chodzi o atrakcyjność całych rozgrywek.

Trudno mówić o przełomie w Kaliszu po zatrudnieniu Bogdana Zająca. Następca Ryszarda Wieczorka wygrał tylko dwa z sześciu rozegranych spotkań. Sześć punktów zdobytych od 24 października nie mogło spowodować znacznego awansu w ligowej tabeli. W niej KKS 1925 jest dopiero 12., a przewaga nad strefą spadkową wynosi sześć punktów. Ciężko mi jednak uwierzyć w spadek KKS-u 1925 ze szczebla centralnego. Faktem jest jednak, że w Kaliszu obecnie nie ma zespołu, który byłby w stanie nawiązać do wyniku z poprzedniego sezonu i otrzeć się o awans do Fortuna I ligi. W tym wypadku realnym jest mierzenie w miejsce w środku tabeli i trzymanie bezpiecznego dystansu nad strefą spadkową.

Pogoń Siedlce – Hutnik Kraków 0:3 (0:1)

Kamil Sobala 31, Łukasz Kędziora 69, Daniel Hoyo-Kowalski 79

Pogoń: Rafał Misztal – Wiktor Preuss, Maciej Wichtowski, Robert Majewski, Maciej Kołoczek (Mateusz Piotrowski 73′) – Miłosz Przybecki, Wojciech Trochim (Eduards Višņakovs 82′), Miguel López (Bartosz Rymek 46′), Marcin Kozłowski (Michał Kobiałka 46′), Cezary Demianiuk (Przemysław Misiak 25′) – Maciej Górski.

Hutnik: Bartłomiej Frasik – Tomasz Jaklik, Daniel Hoyo-Kowalski, Łukasz Kędziora, Piotr Stawarczyk, Piotr Zmorzyński –  Patryk Kieliś (Miłosz Drąg 82′), Krzysztof Świątek, Dominik Zawadzki – Kamil Sobala (Abdallah Hafez 68′), Jakub Wilczyński (Michał Kitliński 61′).

Przedmeczowy typ: remis

Odpowiedź Hutnika na zwycięstwo Sokoła była imponująca. Na zakończenie zmagań w 2021 roku przedostatni w tabeli zespół z Krakowa z łatwością pokonał na wyjeździe Pogoń Siedlce, która po niespodziewanym remisie z Ruchem Chorzów nie poszła za ciosem i nie oddaliła się zbytnio od strefy spadkowej.

Hutnik po raz pierwszy w tym sezonie strzelił więcej niż dwie bramki. Mało tego, dla krakowskiego zespołu było to dopiero pierwsze zwycięstwo odniesione na wyjeździe – dotychczas Hutnik tylko dwa razy zremisował i aż siedmiokrotnie przegrał. W Siedlcach podopieczni Krzysztofa Lipeckiego zagrali jedno z lepszych spotkań w tym sezonie, dzięki czemu zmniejszyli stratę do bezpiecznej strefy do ośmiu punktów.

Pogoń spisywała się nieźle, tworzyła sobie sytuację, jednak nic z tego nie wychodziło. Po próbach Marcina Kozłowskiego i Miłosza Przybeckiego Bartłomiej Frasik nie napotkał żadnych problemów. Te z kolei przydarzyły się Rafałowi Misztalowi, który w 31. minucie skapitulował po strzale głową Patryka Kielisia.

Pogoń mogła szybko odrobić straty, a nawet wyjść na prowadzenie. Jeszcze w pierwszej połowie nieuznany został gol Przemysława Misiaka, a po przerwie obramowanie bramki Hutnika obili Wojciech Trochim (z rzutu wolnego) oraz Maciej Górski. Odpowiedź gości była zabójcza. Szans na choćby jeden punkt Pogoń pozbawili dwaj środkowi obrońcy Hutnika – Łukasz Kędziora oraz Daniel Hoyo-Kowalski. Pierwszy z nich skierował futbolówkę do bramki nogą po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Młodszy z tego duetu wrzutkę z rzutu rożnego sfinalizował celną główką.

13. pozycja Pogoni na zakończenie roku nie jest specjalnym zaskoczeniem. Dla tego zespołu podstawowym celem jest utrzymanie się na szczeblu centralnym. Po kryzysowym momencie pod koniec września z klubu zwolniono Bartosza Tarachulskiego, którego zastąpił Bartosz Guzek. Co ciekawe, obaj szkoleniowcy idealnie podzielili się liczbą spotkań w tym sezonie. Z tej perspektywy nieznacznie lepszy jest Guzek, który w dziesięciu spotkaniach wywalczył 13 punktów (dwa mniej od Tarachulskiego). Trudno jednak mówić o przełomie, co rysuje przed nami trudną wiosną dla klubu z Siedlec.

Motor Lublin – Śląsk II Wrocław 2:0 (2:0)

Damian Sędzikowski 20, Michał Fidziukiewicz 43

Motor: Sebastian Madejski – Filip Wójcik, Wojciech Błyszko, Maksymilian Cichocki, Paweł Moskwik – Damian Sędzikowski (Cezary Polak 90′), Piotr Kusiński, Tomasz Swędrowski, Piotr Ceglarz (Rafał Król 75′), Adam Ryczkowski (Maciej Firlej 74′) – Michał Fidziukiewicz (Kamil Rozmus 83′).

Śląsk II: Józef Burta – Bartosz Boruń, Patryk Caliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec (Filip Gryglak 83′), Olivier Wypart (Michał Szmigiel 75′) – Mateusz Młynarczyk, Szymon Michalski (Filip Olejniczak 66′), Adrian Bukowski – Mariusz Idzik (Przemysław Bargiel 75′), Marcel Zylla (Ryszard Jakubiak 83′).

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Motoru

Ciężka sprawa z tym Motorem. Z jednej strony podopieczni Marka Saganowskiego przez większość rundy nie potrafili złapać właściwego rytmu, za co często byli krytykowani. Z drugiej jednak strony drużyna z Lublina notuje bardzo dobrą końcówkę roku, zwłaszcza gdy spojrzymy na wcześniejszą serię siedmiu spotkań bez zwycięstwa. Wygrana w spotkaniu “przyjaźni” z rezerwami Śląska Wrocław przedłużyła serię spotkań bez porażki do czterech i pozwala Motorowi spędzić zimę tuż nad strefą barażową ze stratą zaledwie dwóch punktów do miejsc 4-6. Mimo wszystko jest to taki rezultat, z którego kibice Motoru powinni być co najmniej umiarkowanie zadowoleni.

Gospodarze szybko podporządkowali sobie rywala i w praktyce zagwarantowali sobie komplet punktów strzelając do przerwy już dwa gole. Ogólnie dobrze dysponowany Józef Burta został pokonany przez Damiana Sędzikowskiego i Michała Fidziukiewicza. Ten pierwszy w 20. minucie zdecydował się na płaskie uderzenie zza pola karnego, którym zdołał przechytrzyć golkipera Śląska II. Na dwie minuty przed przerwą Fidziukiewicz wykorzystał dogranie Adama Ryczkowskiego i z najbliższej odległośći strzelił swojego 16. gola w tym sezonie eWinner II ligi.

Po przerwie Śląsk miał swoje okazje, by strzelić kontaktowego gola. Przede wszystkim jednak goście mieli sporo szczęścia, bo mogli przegrać to spotkanie zdecydowanie bardziej dotkliwie. Już kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry po przerwie trzeciego gola dla Motoru strzelił Tomasz Swędrowski. Na jego nieszczęście sędzia chwilę wcześniej odgwizdał zagranie ręką Patryka Calińskiego i podyktował rzut wolny dla gospodarzy. Trzeciego gola Motorowi sprezentować mógł Olivier Wypart, jednak po jego błędzie świetnej sytuacji nie wykorzystał Ryczkowski. Dodatkowo Burta zaliczył dwie udane interwencje po strzałach Fidziukiewicza.

Śląsk II jest zespołem do bólu nieprzewidywalnym. Piłkarze trenowani przez Krzysztofa Wołczka momentami kręcili się w okolicy szóstego miejsca, jednak ostatecznie 2021 rok zakończy na względnie bezpiecznym 11. miejscu. Ich przewaga nad strefą spadkową wynosi osiem punktów, natomiast strata do szóstego Lecha II sześć “oczek”. Uczciwie trzeba przyznać, że jest to wynik na miarę możliwości młodej kadry rezerw wrocławskiego klubu, których głównym celem jest ogrywanie młodzieży na szczeblu centralnym i przygotowywanie ich do debiutu w PKO Ekstraklasie. Idealnym przykładem jest tutaj Adrian Łyszczarz, który był motorem napędowym Śląska w II lidze i zaliczył świetne wejście w tym sezonie najwyższej klasy rozgrywkowej.

Garbarnia Kraków – Wisła Puławy 2:1 (2:0)

Michal Klec 9 (karny), Michał Feliks 37 – Ariel Wawszczyk 63

Garbarnia: Dorian Frątczak – Bartłomiej Purcha, Mateusz Bartków, Donatas Nakrošius, Daniel Morys – Grzegorz Marszalik (Kacper Laskoś 67′), Mateusz Duda, Kacper Duda, Jakub Kuczera (Bartłomiej Korbecki 67′), Michał Feliks – Michal Klec (Kamil Kuczak 81′).

Wisła: Paweł Socha – Piotr Lisowski (Adam Gałązka 46′), Błażej Cyfert, Ariel Wawszczyk, Lukáš Kubáň – Bartłomiej Bartosiak (Leonard Brykowski 86′), Kacper Kondracki (Jakub Konc 70′), Carlos Daniel, Ednilson Furtado – Dylan Ruiz-Diaz (Dominik Banach 46′), Emil Drozdowicz.

Przedmeczowy typ: zwycięstwo Garbarni

Oba zespoły przed tym meczem w ligowej tabeli dzielił zaledwie jeden punkt. Stawka tego pozornie mało ekscytującego spotkania drużyn ze środka stawki była całkiem spora. Zwycięzca mógł w ostatniej chwili zmniejszyć swoją stratę do miejsc barażowych. Ostatecznie lepsza okazała się Garbarnia, która zrehabilitowała się za wysoką porażkę w Pucharze Polski z Lechem Poznań.

Każdej drużynie gra się zdecydowanie łatwiej, gdy szybko strzela gola. Garbarnia już w pierwszych dziesięciu minutach otrzymała rzut karny podyktowany za faul na Michale Feliksie. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł egzekutor z poprzedniego weekendu. Michal Klec nie zawiódł i tym razem pewnie pokonując Pawła Sochę. Po tym trafieniu na bramkę Wisły padły kolejne bardzo groźne strzały. W słupek trafił Jakub Kuczera, pojedynki z Sochą przegrali Mateusz Duda i Grzegorz Marszalik, jednak w 37. minucie swój drugi “moment” w tym spotkaniu miał Feliks. Grający na lewym skrzydle zawodnik z łatwością minął Piotra Lisowskiego i precyzyjnym uderzeniem przy dalszym słupku podwyższył prowadzenie swojego zespołu.

Pokrzepiający dla kibiców gości był fakt, że po przerwie Wisła spisywała się już zdecydowanie lepiej. W pewnym momencie realnym scenariuszem był nawet podział punktów. Sygnał do odrabiania strat w 63. minucie dał Ariel Wawszczyk, który przytomnie zachował się w zamieszaniu w polu karnym i pokonał Doriana Frątczaka. Piłki być może na wagę jednego punktu na nogach mieli w kolejnych minutach Ednilson Furtado i Emil Drozdowicz, jednak ostatecznie beniaminek musiał obejść się smakiem. Równie dobrze Garbarnia mogła odnieść jeszcze bardziej okazałe zwycięstwo, gdyby nieco więcej precyzji w swoje strzały wnieśli Bartłomiej Korbecki i Mateusz Duda.

Garbarnia zimę spędzi na ósmym miejscu. Zespół trenowany przez Macieja Musiała ma do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie ze Stalą Rzeszów, które najpewniej odbędzie się już na wiosnę. W przypadku zwycięstwa zespół z Krakowa przesunąłby się aż na czwartą pozycję. Jest to bardzo dobra pozycja wyjściowa przed rundą wiosenną. Rodzi się pytanie czy Garbarnia jest zespołem, który już teraz zasługuje na awans. Miejsca w obrębie strefy barażowej są jednak zdecydowanie w zasięgu krakowian, którzy kilkukrotnie w tym sezonie pokazali się ze świetnej strony.

Puławianie w 20 spotkaniach zdołali zgromadzić 26 punktów, co przeniosło się na 10. pozycję w ligowej tabeli. Wisła ma dokładnie taką samą sytuację jak opisywany wyżej Śląsk II. Jak na beniaminka jest to wynik przyzwoity – nie tak dobry jak Ruch i Radunia, jednak mistrz czwartej grupy III ligi uniknął tak dużych problemów, z jakimi obecnie mierzy się Pogoń Grodzisk Mazowiecki. Rzecz jasna taka sytuacja nie oznacza jeszcze utrzymania Wisły na szczeblu centralnym, jednak po tym co zobaczyliśmy w tym roku, możemy być spokojni o przedstawiciela lubelszczyzny.

Zima zaskoczyła ligowców we Wronkach. Spotkanie Lecha II Poznań ze Zniczem Pruszków zostało odwołane z powodu złego stanu boiska spowodowanego intensywnymi opadami śniegu. Mecz ten zostanie rozegrany na wiosnę, lecz nie ustalono jeszcze dokładnego terminu. Pomimo przymusowej pauzy Lech II pozostał w strefie barażowej. W przypadku wygranej w spotkaniu ze Zniczem podopieczni Artura Węski mogą awansować nawet na czwarte miejsce i zbliżyć się do trzeciego Ruchu Chorzów na jeden punkt. Znicz z kolei jest na 14. pozycji i ma przewagę pięciu punktów nad strefą spadkową.

Tabela eWinner II ligi po 20. kolejce

#DrużynaM. Pkt.Bramki
1Kotwica Kołobrzeg (b)193829:16
2KKS 1925 Kalisz193540:26
3Polonia Warszawa (b)193431:20
4Stomil Olsztyn (s)193331:22
5Wisła Puławy193236:23
6Olimpia Elbląg193230:21
7Znicz Pruszków192924:23
8Górnik Polkowice (s)192426:26
9GKS Jastrzębie (s)192420:28
10Lech II Poznań192325:29
11Motor Lublin192222:26
12Pogoń Siedlce192221:25
13Radunia Stężyca192230:36
14Zagłębie II Lubin (b)192224:41
15Siarka Tarnobrzeg (b)192024:31
16Garbarnia Kraków191933:38
17Hutnik Kraków191930:38
18Śląsk II Wrocław191822:29

Klasyfikacja strzelców eWinner II ligi po 20. kolejce

1.) Michał Fidziukiewicz (Motor Lublin) – 16 goli

2.) Maciej Górski (Pogoń Siedlce) – 10 goli

3.) Damian Michalik (Stal Rzeszów) – 8 goli

4.) Tomasz Foszmańczyk (Ruch Chorzów), Jean Franco Sarmiento (Pogoń Grodzisk Mazowiecki), Piotr Giel (KKS 1925 Kalisz), Tomasz Mikołajczak (Chojniczanka Chojnice), Adrian Paluchowski (Wisła Puławy) – 7 goli

5.) Bartłomiej Bartosiak (Wisła Puławy), Sebastian Bergier (Śląsk II Wrocław), Michał Feliks (Garbarnia Kraków), Mariusz Gabrych (Znicz Pruszków), Michal Klec (Garbarnia Kraków), Jan Sienkiewicz (Olimpia Elbląg), Szymon Skrzypczak (Chojniczanka Chojnice)  – 6 goli

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x