Damian Szymański: Muszę przyjąć to na klatę i dalej robić swoje
Damian Szymański to jeden z największych nieobecnych przy pierwszych powołaniach Czesława Michniewicza do reprezentacji Polski.
Pomocnik był bohaterem jesiennego meczu z Anglią. W samej końcówce dał remis biało-czerwonym. Zawodnik AEK Ateny u Paulo Sousa dostawał regularne powołania, ale Michniewicz nawet się z nim nie skontaktował.
– Dochodziły do mnie sygnały, że nigdzie teraz nie pojadę. Nie było żadnego kontaktu ze strony trenera Michniewicza. Z mojej perspektywy trochę słabo, ale muszę przyjąć to na klatę i dalej robić swoje. Staram się, jak mogę. Gram regularnie w dobrym klubie, który może nie jest znany na taką skalę jak kluby z lig top5 w Europie, jednak swoją markę ma. Gdy przyszedł Paulo Sousa, od początku znajdowałem się na szerokiej liście zawodników branych pod uwagę, byłem w kontakcie m.in. z trenerem kadry od przygotowania fizycznego. Wiedziałem, że cały czas jestem monitorowany i gdyby coś się działo, ktoś wypadł, to być może dostanę powołanie. No i dostałem we wrześniu, gdy pojawiły się absencje. Co nie znaczy, że się na kogoś obrażam. Każdy trener ma prawo do swoich wyborów, do swojej koncepcji i ja to szanuję – stwierdził Szymański w rozmowie dla Weszło.