Czesław Michniewicz
fot. Czesław Michniewicz / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Czesław Michniewicz: Poważnie podeszliśmy do meczu. Wystawiliśmy optymalny na chwilę obecną skład

- Poważnie podeszliśmy do meczu. Wystawiliśmy optymalny na chwilę obecną skład, który dawał spore nadzieje i szanse na zdobycie trofeum. Pamiętajmy o tym, że w środę rozegraliśmy trudne spotkanie z Bodo/Glimt. Przegraliśmy po rzutach karnych. Stracona bramka padła po stałym fragmencie gry. Mieliśmy swoje sytuacje - mówił na konferencji prasowej trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz. 

Zawodnicy Rakowa Częstochowa pokonali Legię Warszawa i mogli świętować zdobycie Superpucharu Polski. Drużyna z Jasnej Góry objęła prowadzenie w 7. minucie za sprawą Frana Tudora, który pokonał bramkarza strzałem głową. W samej końcówce Mahir Emreli doprowadził do remisu. W rzutach karnych lepsi byli podopieczni Marka Papszuna, którzy wygrali 3:4. Duża w tym zasługa bramkarza Vladana Kovačevicia, który obronił strzał Bartosza Kapustki.

- Poważnie podeszliśmy do meczu. Wystawiliśmy optymalny na chwilę obecną skład, który dawał spore nadzieje i szanse na zdobycie trofeum. Pamiętajmy o tym, że w środę rozegraliśmy trudne spotkanie z Bodo/Glimt. Przegraliśmy po rzutach karnych. Stracona bramka padła po stałym fragmencie gry. Mieliśmy swoje sytuacje. W drugiej połowie dokonałem czterech zmian i mecz nabrał dynamiki - powiedział Czesław Michniewiccz.

- Spotkanie było szarpane i ciągle przerywane. Była kontuzja Czarka Miszty, który na szczęście wrócił między słupki. Minuty uciekały, zawodnicy mieli świadomość, że czasu jest coraz mniej. Przeprowadziliśmy składną akcję, Emreli dał nam bramkę na 1:1 i liczyliśmy na to, że uda się nam się strzelić drugiego gola. Wytypowaliśmy strzelców rzutów karnych. Kapustka i Emreli nie mieli jednak szczęścia. Czarek Miszta robił, co mógł, ale nie udało nam się przełamać klątwy. Małe pocieszenie jest takie, że druga połowa wyglądała tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Niech to będzie dobry prognostyk - dodał trener.

- Każdy przypadek należałoby rozpatrzeć indywidualnie. Przykład Lindsaya Rose pokazał, że to zawodnik, który w przyszłości może być silnym punktem zespołu, ale na dziś brakuje mu jeszcze rytmu meczowego. Miał dziś kilka sytuacji, w których Artur Jędrzejczyk rozgrywa piłkę od tyłu, a on szukał prostszych rozwiązań. To jego pierwszy mecz w nowym klubie po dłuższej przerwie. Myślę, że mógł się troszeczkę lepiej zachować przy straconej bramce. Przyjrzymy się dokładnie jego grze, przeanalizujemy ją wspólnie z nim i ze sztabem. Dopiero się uczy naszej drużyny. Zagrał z konieczności, bo Artur Jędrzejczyk nie mógł wystąpić - stwierdził.

- Najbliższy dwumecz z Florą może dać nam odpowiedź, ile zagramy meczów w rundzie jesiennej. Myślę, że każdy będzie nam bardzo potrzebny w danym momencie. Nie chcę składać deklaracji, kto kiedy będzie grał, ile będzie zmian. Każdy gracz musi być przygotowany do tego, żeby wejść i pomóc drużynie - zakończył Michniewicz.


Avatar
Data publikacji: 18 lipca 2021, 11:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.