Co z tym czystym kontem? Polska – Anglia i siła Sousy

źródło: screen z YouTube Łączy Nas Piłka

Mecz Polska – Anglia będziemy wspominać latami. Nie ze względu na remis, a ze względu na to, jak wybitnym był widowiskiem. Ale za selekcjonerem wciąż ciągnie się widmo słabej defensywny i braku czystych kont. Czy to problem?

W meczu Polska – Anglia padły dwie bramki. To, że my straciliśmy gola, jest niejako standardem. Pod wodzą Paulo Sousy zdołaliśmy wygrać do zera tylko z Andorą. Nawet San Marino wykorzystało błąd Kamila Piątkowskiego, zdobywając 26. bramkę w historii reprezentacji. Wiele osób krytykuje naszą reprezentację za złą dyspozycję w defensywie. Nie da się ukryć, że nietracenie bramek to ważna rzecz w piłce nożnej.

Tylko o żelaznej defensywie wiele drużyn może pomarzyć. Szczególnie gdy mówimy o rozgrywkach reprezentacyjnych, gdzie obrońcy mają znacznie mniej czasu na wypracowanie schematów, a co za tym idzie, na skuteczne przerywanie akcji rywali. Selekcjonerzy stają przed wyzwaniem zbudowania solidnych tyłów, nierzadko poświęcając atuty ofensywne.

Polska myśl szkoleniowa

Poprzedni selekcjonerzy reprezentacji Polski, czyli Adam Nawałka i Jerzy Brzęczek zdawali się wyznawać filozofię futbolu polegającą na skupieniu się na obronie i liczeniu, że z przodu coś wpadnie. Dysponowali oni przecież tak klasowymi napastnikami jak Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik czy Krzysztof Piątek. I bardzo często takie podejście do piłki się sprawdzało. Bardziej “żarło” to Nawałce, ale Brzęczek również był w stanie przepychać mecze po przypadkowej akcji czy dwóch.

Jak w piłce, tak w każdej innej dziedzinie życia, rozwój może iść w dwóch kierunkach – maksymalizowanie atutów lub minimalizowanie mankamentów. Poprzedni trenerzy zdawali się uznawać, że w ataku idzie nam na tyle dobrze, że “coś wpadnie”. Defensywa jest słaba, więc trzeba poświęcić się, by działała. Paulo Sousa wydaje się grać inaczej.

Za czasów Portugalczyka gramy ofensywnie i chętnie korzystamy z Lewandowskiego, który pod wodzą Brzęczka nie miał lekko. Odzwierciedlają to liczby w poszczególnych spotkaniach. Ponadto widać, że nasi pomocnicy mocniej angażują się w akcje ofensywne. W meczach z Anglią strzelali Moder i Szymański, przeciwko Słowacji i Albanii strzelał Linetty, a tym ostatnim bramkę strzelił także Krychowiak. Choć nie da się ukryć, że akurat ta akcja pokazała kunszt Lewandowskiego, to i tak – środkowy pomocnik poszedł za akcją, znajdując się kilka metrów od bramki w kluczowym momencie.

Czy brak czystych kont powinien martwić?

Zawsze wygląda to dużo lepiej, gdy drużyna zwycięża, nie tracąc bramki. Należy jednak postawić sobie pytanie czy problem leży w drużynie i jej przygotowaniu, czy jednak więcej winy leży po stronie dyspozycji konkretnych piłkarzy. Jeśli przeanalizujemy sobie gole tracone przez kadrę Paulo Sousy w meczach oficjalnych, szybko dojdziemy do wniosku, że większość z nich wynikała z błędów indywidualnych defensorów.

W wielu przypadkach były to sytuacje, których nie sposób było przewidzieć i trudno wskazać błąd w przygotowaniu zawodnika do meczu. Gramy tym, kogo mamy. Najwidoczniej naszym piłkarzom czasem brakuje umiejętności lub wizji. Trzeba jednak pamiętać, że linia defensywy reprezentacji Polski to nie talia złożona z samych asów.

Nie jesteśmy światową elitą

Przeciwko Anglii zagraliśmy w defensywie rezerwowym piłkarzem średniaka Bundesligi, czyli Unionu Berlin – Tymoteuszem Puchaczem, Janem Bednarkiem, który obecnie musi powalczyć o plac w Southampton – drużyną z dolnej części tabeli Premier League. Obok niego na murawie melduje się Kamil Glik, który ze swoim Benevento toczy boje w Serie B. Kolejny jest Paweł Dawidowicz ze słabej włoskiej drużyny, którą jest Hellas Werona. Linię zamyka skrzydłowy Derby County, które do samego końca zeszłego sezonu walczyło o utrzymanie w Championship.

Niczego nie ujmując naszym reprezentantom – nie brzmi to jak zestawienie najmocniejszych defensorów, jakich możemy sobie wyobrazić. W dodatku w dużej mierze są to zawodnicy niezbyt doświadczeni w piłce reprezentacyjnym. Mogą zdarzać im się błędy, mogą przegrywać pojedynki, mogą tracić gole. Ale wczorajszy mecz Polska – Anglia pokazał, że są w stanie postawić się silnym rywalom. A co najważniejsze – dają przy tym miejsce do ofensywnego grania reszcie drużyny.

Bramka Damiana Szymańskiego padła między innymi dzięki odważnej grze Jakuba Modera, również środkowego pomocnika. Czy taka akcja mogłaby w ogóle odbyć się pod wodzą Jerzego Brzęczka, który bramek tracił mało i często grywał na 0 z tyłu? Nie widzę takiej możliwości. Klasyczny obraz gry reprezentacji poprzedniego selekcjonera wyglądał tak, że pomocnicy zastanawiali się gdzie można zagrać, bo nikt nie podchodził do przodu. Jedynym więc rozwiązaniem było podanie do obrońcy, ewentualnie do Grzegorza Krychowiaka, który to podawał do obrońcy.

Dopóki taktyka Paulo Sousy będzie pozwalała nam strzelać więcej goli, niż zdobywają rywale, nie powinniśmy psioczyć na tracone bramki. Szczególnie że nasza kadra teraz potrafi pokazać styl, potrafi być skuteczna – wyglądający słabo mecz przeciwko Albanii skończyliśmy z czterema strzałami celnymi i czterema golami – a przede wszystkim potrafi cieszyć kibiców. Dawno już tego nie czułem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.