Cezary Kucharski zaprzecza, jakoby miał szantażować Roberta Lewandowskiego

bild.de

– Nie, zdecydowanie nie. To kłamstwo, grube kłamstwo – odpowiada Cezary Kucharski na zarzut szantażu Roberta Lewandowskiego.

Pod koniec października, były agent napastnika Bayernu Monachium został zatrzymany przez policję, ponieważ był podejrzany o kierowanie gróźb w kierunku Lewandowskiego. Piłkarz nawet upublicznił ich wspólną rozmowę. Wówczas Kucharski miał zażądać blisko 80 milionów złotych za milczenie w sprawie ewentualnych nieprawidłowości ze skarbówką, do jakiej miał się jakoby dopuścić Lewandowski.

– To wymyślona konstrukcja, która miała mocno uderzyć we mnie, odwrócić uwagę od prawdziwego powodu naszego sporu, czyli nierozliczonych wspólnych interesów. Nie ma – jak sugeruje druga strona – dwóch różnych spraw, nie można osobno traktować kwestii naszych rozliczeń i osobno rzekomego szantażu. Obie nasze rozmowy – zarówno ta z Monachium, jak i ta z Warszawy – dotyczyły wyłącznie zamknięcia wspólnego biznesu – tłumaczy menedżer piłkarski na łamach “WP SportoweFakty”.

Cezary Kucharski twierdzi, że taśma, która ujrzała światło dzienne, to tylko mały fragment wielogodzinnych rozmów. Ponadto jego zdaniem specjalnie dobrane są dwuminutowe wypowiedzi, które mają sugerować w przestrzeni publicznej, że dochodzi do domniemanego szantażu. – Czy gdybym szantażował Roberta podczas spotkania w Monachium, ten utrzymywałby ze mną kontakt, wysyłał życzenia urodzinowe albo pozwalał na kontynuowanie rozmów między pełnomocnikami? A w końcu zapraszał na drugie spotkanie z moją wyłączną obecnością, mimo że proponowaliśmy, by kolejne spotkanie było już w asyście prawników obu stron. Czy tak zachowuje się osoba, która jest szantażowana i przestraszona? – nie ukrywa zdziwienia.

– Kilkanaście miesięcy pracy moich prawników, którzy wypracowali w pocie czoła porozumienie minimalizujące ryzyka nas wszystkich: moje, Roberta i jego żony Anny – a on na tym spotkaniu – gdy mamy ustalić konkretną kwotę – neguje wszystko. Nie to, że on się targuje i mówi, że należy mi się mniej. On mówi wprost: nic. To nie tylko była bezczelność, ale – według mnie – głupota podszyta absolutnym poczuciem bezkarności. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że nie przyszedł negocjować. Lewandowski przyszedł prowokować i nagrywać. Szukał pretekstu do tezy o szantażu – tłumaczy. Zapewne należy oczekiwać ciągu dalszego sagi pomiędzy byłymi współpracownikami.

źródło: sportowefakty.wp.pl / własne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.