Bratysława warta jest Skody. Historia Marka Hamsika

faz.net

Rekordzista, kapitan, król Neapolu – tak w skrócie można opisać Marka Hamsika, prawdziwą ikonę słowackiej piłki i piłkarza o statusie boga pod Wezuwiuszem. Chłopak z miasteczka na Słowacji pobił rekord Maradony i stał się symbolem renesansu Napoli. Wcześniej jednak za swój transfer musiał zapłacić… samochodem. Historia najpopularniejszego irokeza wśród piłkarzy pełna jest fantastycznych przeżyć.

Sport był ważnym elementem w życiu rodziny Hamsików. Ojciec Richard był piłkarzem, a mama Renata uprawiała piłkę ręczną. Sportem parała się również siostra Marka, która poszła w ślady matki. Nic więc dziwnego, że i przyszły kapitan Napoli dość szybko zaczął kopać. Już w wieku 4 lat drogi Marka i futbolu skrzyżowały się, zaczął trenować w klubie Jupie Podlavice. Był fenomenem, jednym z największych talentów w kraju. Potrafił w jednym meczu zdobyć 16 bramek. W rozwój syna zaangażowany był jego tata. Hamsik senior zdecydował, aby jego syn zamiast do drużyny Dukli z jego rodzinnej miejscowości, trafił właśnie do Podlavic, gdzie specjalizowano się w szkoleniu młodzieży. Dzięki zaangażowaniu ojca, młody Marek wyjechał do stolicy.

Marek Hamsik w Slovan Bratysława

Kariera za auto

Diamentem z Bańskiej Bystrzycy zainteresowana była Slavia Praga i Slovan Bratysława. Decyzją ojca 14-latek miał trafić do stolicy Słowacji. W trakcie negocjacji pojawił się jednak jeden, bardzo istotny problem. Jupie zażądały za swojego gracza równowartość 5 tysięcy euro. Slovan ani myślał płacić aż tyle, za tak nieopierzonego zawodnika. Ponownie jednak do akcji wkroczył pan Richard. Głowa rodziny pożyczyła część pieniędzy, a resztę zebrała sprzedając samochód, Skodę Felicię. Jak się okazało, warto było zaryzykować. Po latach, w wywiadzie dla Guardiana, tata Marka podzielił się spostrzeżeniami na ten temat:

Każdy rodzic chce widzieć, jak jego dziecko osiąga tak wiele, jak to możliwe. Zawsze wspieraliśmy nasze dzieci, żeby mogły osiągnąć to, co najlepsze w sporcie. Marek zawsze wyglądał dobrze z piłką, nawet wtedy, gdy miał już 3 lata.

Tylko pozazdrościć takiej postawy obojga rodziców. To był pierwszy krok w drodze do wielkiej kariery. Już jako 16-latek dostał szansę debiutu, a w jednym z kolejnych spotkań trafił do siatki rywali. Jego talent rozwijał się we wręcz nienormalnym tempie. W tym czasie jego umiejętności zostały już zauważone przez reprezentację młodzieżową. To właśnie w narodowych barwach wpadł w sieci skautów Brescii. Wielkim fanem talentu Słowaka miał być ówczesny trener Jaskółek Giovani De Biasi. Spadek Brescii nie pozwolił na rozbłyśnięcie gwiazdy Hamsika w Serie A, ale doskonale poradził on sobie na zapleczu włoskiej ekstraklasy. W sezonie 2006/2007 aż 10 razy trafiał do siatek rywali, a dobra forma została nagrodzona przez Napoli. To właśnie stolica Kampanii miała stać się domem Marka na wiele kolejnych lat.

Jak zbudować swój pomnik?

Za ile można kupić perłę? Nie wiem, na takich kosztownościach się nie znam, ale swoją perłę Napoli kupiło za 5,5 miliona euro. Słowak szybko wkupił się w łaski kibiców. W pierwszym pucharowym meczu z Ceseną zdobył gola i zanotował asystę. Pozycja Hamsika z miesiąca na miesiąc rosła. Uchodził on za jeden z największych talentów całej Serie A i w 2009 roku zgarnął nagrodę dla najlepszego młodego gracza włoskiej ligi. W młodym wieku został także reprezentantem Słowacji. W kadrze zadebiutował już w 2007 roku, a szansę dał mu Jan Kocian, trener znany nad Wisłą z prowadzenia chociażby Ruchu Chorzów. Zgadnijcie z kim nasz bohater debiutował w kadrze – oczywiście, że z sąsiadami z północy. W zremisowanym meczu z Polską rywalizował między innymi z Arkiem Radomskim czy Wojtkiem Łobodzińskim.

Jednak to mecz z Niemcami w ramach eliminacji do Euro 2008 był dla Hamsika przełomowym momentem w reprezentacji. Dostał on wtedy szansę na grę od pierwszej minuty.  – Wprowadzałem go do reprezentacji krok po kroku, nie chciałem na samym początku go spalić. W Hamburgu po raz pierwszy wyszedł w podstawowej jedenastce, zagrał bardzo dobrze. Stał się wtedy pełnoprawnym graczem pierwszej jedenastki – mówi Kocian. Jak widać szkoleniowiec obrał słuszną drogę, bo młody jeszcze pomocnik szybko stał się ważną postacią kadry i wprowadził Słowację na salony, awansując z nią na Mistrzostwa Świata w RPA. Był wtedy u szczytu kariery.

Wielkie kuszenie

Najsłynniejszy słowacki irokez często był kuszony przez inne kluby. Chciał go u siebie Manchester United, a do Milanu ściągnąć chciał go Silvio Berlusconi. W tym jednak miejscu do panteonu bogów w Neapolu dołączył Hamsik. Odrzucił on ofertę klubu z San Siro, a fani nabrali do niego ogromnego szacunku. Skalę uwielbienia pomocnika niech uzmysłowi to, że kibice domagali się wtedy honorowego obywatelstwa dla ich zawodnika. Po łapach dostał sam Berlusconi, którego partia przegrała w Neapolu wybory samorządowe, głównie przez próby wyciągnięcia słowackiej perełki. Wtedy wydawało się, że osiągnął status nietykalnego. Niestety nie dla wszystkich.

Bandyci w Neapolu nie uznają świętości i okradają nawet ukochanych piłkarzy. Hamsik padł ich ofiarą już kilkukrotnie. Po raz pierwszy miało to miejsce w 2008 roku. W 2011 uzbrojeni mężczyźni napadli na ciężarną żonę piłkarza. Wywlekli ją z auta, które później znaleziono w okolicach Neapolu. Dwa lata później doszło do sytuacji, którą doskonale zna już Arkadiusz Milik. Otóż do samochodu Hamsika podjechali bandyci na skuterach. Jeden z nich wybił szybę i przyłożył pistolet do głowy Słowaka, żądając zegarka, wartego 10 tys. euro. Nasz bohater nie robił napastnikom żadnych problemów.

W 2014 roku pokazał, że bandyci nie są mu straszni. Finał Pucharu Włoch. Na Stadio Olimpico atmosferę można było kroić nożem. W każdej chwili mogło dojść do walk między sympatykami obu zespołów. Wszystko przez tragedię, która rozegrała się przed meczem, kiedy to jeden z fanów Napoli został zamordowany przez kibola Romy. Kibice klubu z Kampanii byli żądni zemsty i o mały włos nie doszło do tragedii. Wtedy do akcji wkroczył Hamsik, który poszedł negocjować z Gennaro De Tomasso, człowiekiem, który podburzał fanów z Neapolu do rozróby. Do takowej nie doszło dzięki interwencji kapitana drużyny, a całe zajście tylko potwierdziło boski status piłkarza w oczach kibiców i neapolitańczyków. Dodam tylko, że Napoli ten finał oczywiście wygrało.

Perché non seguo il calcio. La lezione di Genny'a carogna –

Bezkrólewie pod Wezuwiuszem

Hamsik przeżywał wtedy swoje najlepsze lata. Po odejściu Lavezziego i Cavaniego do PSG to właśnie reprezentant naszych południowych sąsiadów stał się największą gwiazdą. Napoli przeżywało świetny okres – siedem razy wspięli się na podium Serie A, zdobyli dwa Puchary Włoch i jeden Superpuchar kraju. Do tego regularna gra w Lidze Mistrzów i zacięta walka o mistrzostwo. Zaliczył również swój debiut jako aktor. Do jednej ze swoich produkcji wkręcił go prezydent klubu, Aurelio de Laurentiis. Hamsik zagrał tam, a jakże, gwiazdę piłki nożnej. Był kochany przez kibiców i sam pokochał Neapol.

Marek powiedział mi, że jest w Neapolu szczęśliwy, bo ludzie traktują go tu na równi z Bogiem.

Agent Hamsika

Wszystko jednak musi mieć swój koniec. Końcówka u Sarriego i pierwszy sezon u Ancelottiego były w jego wykonaniu słabe. Na tyle słabe, że kibice zaczęli szeptać o transferze. Plotki szybko zamieniły się w konkretną ofertę, a charakterystyczny irokez chcieli u siebie zobaczyć Chińczycy. Hamsik chciał grać w Neapolu do 40-stki, ale stawał się powoli ciężarem. Nogi nie niosły go jak zawsze, świat piłki odjeżdżał, a on sam zdobył niemal wszystko. Obok pucharów pobił rekord strzelecki Maradony, a jego strzelecki licznik stanął na 121 bramkach. Zadrą na karierze Słowaka zawsze będzie jednak brak upragnionego Scudetto. Z taką właśnie zadrą w 2019 roku wyjechał do Chin i tu skończyła się jego przygoda z poważną piłką. Czy wróci do Włoch przed końcem kariery? Byłoby miło. Nikt na emeryturę w Napoli nie odważy się go wysłać, ale wygląda na to, że złote lata pod Wezuwiuszem to rozdział zamknięty wraz z jego odejściem.

W stolicy Kampanii panuje teraz bezkrólewie i wydaje się, że długo przyjdzie fanom czekać na kogoś takiego jak Hamsik – nieustępliwy pomocnik, lider, kapitan, a przede wszystkim, gracz ze światowego topu. Pewne jest jednak jedno – Marek zbudował swój pomnik już za życia i w Neapolu pozostanie bogiem, być może już na zawsze.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x