fot.
Udostępnij:

Zerwanie więzadeł krzyżowych, czyli co spotkało Milika i wielu innych piłkarzy

Kariera piłkarza wydaje się być usłana różami. Sława, praca, którą się kocha i wreszcie to, co wywołuje w ludziach największe emocje - pieniądze. I to całkiem niezłe w przypadku gwiazd światowego formatu, których gościmy na ekranach naszych telewizorów. A też ci z mniejszych lig, jak choćby z naszej rodzimej Ekstraklasy, potrafią wynegocjować niemałe sumki cotygodniowo zasilające ich konto.

Tak jednak nie jest. Rzeczywistość jest bardziej brutalna. I bynajmniej nie jest to granie meczów w niedziele, co bardzo nie leży pewnemu napastnikowi, któremu wydaje się, że w sklepach w weekendy obsługują go hobbyści. Mowa tu o zakulisowej otoczce, która dla kibiców jest ukryta, a jej wagę eksponują poważniejsze kontuzje, które coraz częściej nawiedzają piłkarzy. A ze zdwojoną częstotliwością, naszego reprezentanta - Arkadiusza Milika. Życie piłkarza, mowa tu oczywiście o profesjonalistach, podporządkowane jest  pracy. Temu, aby odpowiednio przygotować się do wymogów coraz bardziej wydłużających się sezonów. Jednak mimo coraz lepszej znajomości fizjologii człowieka i nowoczesnych metod ochrony zdrowia zawodnika, kontuzji wyeliminować się nie da. Są one nieodłącznym elementem aktywności fizycznej. Nękają one sportowców, wstrzymują progresywny rozwój, a nawet kończą poważne kariery. Urazem, który ostatnimi czasy spędza sen z powiek piłkarzom jest zerwanie więzadeł krzyżowych przednich, w skrócie ACL. W świetle kontuzji Arkadiusza Milika przyjrzyjmy się głębiej tej kontuzji.

CZYM JEST ACL?

Więzadło krzyżowe przednie (ACL) jest jednym z najważniejszych więzadeł stawu kolanowego odpowiedzialnym za bierną stabilizację kolana w płaszczyźnie strzałkowej. Najczęściej do zerwania ACL dochodzi podczas aktywności sportowej przy urazie koślawiącym kolano. Staw kolanowy jak wiadomo, jest najbardziej złożonym stawem człowieka. Nieregularne kształty powierzchni kostnych, które nie sprzyjają stabilności stawu wyposażone są w szereg więzadeł. Zapewniają one stabilność i wiążą kości w stawie. Najbardziej podatnym na urazy są więzadła krzyżowe przednie. Są także jedną z niewielu struktur, które się nie regenerują. Usuwa się więc całkowicie zerwane więzadło, a na jego miejsce wszczepia się nowe. Obecnie najczęściej stosowaną metodą jest metoda allogeniczna, czyli przeszczep z banku tkanek. Materiał na więzadło krzyżowe przednie przygotowuje się ze ścięgna Achillesa dawcy. Całość mocowana jest za pomocą biowchłanialnych śrub. Na zerwanie tego właśnie więzadła, może złożyć się wiele czynników. Może być ono poprzez kontakt (np. mocne kopnięcie w staw kolanowy) lub, co częściej widzimy u piłkarzy, a także u Arka, zerwanie bez kontaktu z przeciwnikiem. Dochodzi do niego gdy kolano wygnie się o zbyt duży kąt.

gf

PECHOWCY

Milik zerwał ACL dwukrotnie. Pierwszy podczas meczu z Rumunią z orzełkiem na piersi. Drugi raz przed tygodniem. Zerwania dotyczyły obu nóg. Diagnoza wymaga kilku badań, które wykluczają mniej poważne urazy jak np. naderwanie. Wraz ze sztabem medycznym udali się do Villa Stuart. Jest to prestiżowa klinika operująca sportowców, znajdująca się w Rzymie. Tam Arek oddał się w ręce doktora Mariani, który poskładał mu pierwsze kolano. Po zdiagnozowaniu, niemal od razu napastnik trafił na stół, gdzie poddał się trwającej 40 minut operacji. I tu na chwilę się zatrzymajmy. Zerwanie ACL to kontuzja, która nie występuje tylko u sportowców. W Polsce rocznie wykonuje się 3 tysiące rekonstrukcji. Staw kolanowy z zerwanym ACL może funkcjonować. Nawet w niektórych przypadkach osoby, które rezygnują do końca życia ze sportu, nie poddają się ich rekonstrukcji. Optymalny czas na przeprowadzenie operacji od momentu urazu to od 6 tygodni do nawet 6 miesięcy. Spowodowane jest to tym, że podczas zerwania ACL dochodzi także do wielu innych uszkodzeń tj.: uszkodzona łękotka, naderwane więzadła poboczne oraz cała litania innych urazów.  W czasie między zerwaniem, a operacją leczy się właśnie wspomniane szkody. Opuchlizna z kolana schodzi, ból często ustaje i czujemy jakby nasze kolano było całkiem zdrowe. Problem pojawia się podczas aktywności sportowych, bowiem ACL zapewniają nam stabilizację stawu. Niezrekonstruowany staw będzie z czasem niszczył inne jego części, a my będziemy odczuwać  niestabilność stawu i częste jego "uciekanie". Wtedy jest czas na operację. Piłkarzy natomiast operuje się od zaraz. Podczas operacji leczy się wszystkie wymienione wcześniej urazy. Jeszcze 20 lat temu absencja po takiej kontuzji wynosiła około roku. W dzisiejszych czasach piłkarze wracają nawet po 3 miesiącach, jak zrobił to Milik. Sztab medyczny dementuje doniesienia o tym, że tak nadzwyczajnie szybki powrót do gry, mógł przyczynić się do urazu w drugiej nodze. Nieoficjalnie mówi się, że tak jednak było. Po operacji, zrekonstruowane kolano jest silniejsze od zdrowego. Jest po prostu lepiej "związane". Mimo to, Mlik podświadomie je oszczędzał. Bał się o nie i dużo bardziej obciążał to drugie, słabsze, co mocno mogło przyczynić się do zerwania więzadeł w drugiej nodze.

Moment zerwania ACL u Jese Rodrigueza

KARIERA POD ZNAKIEM ZAPYTANIA

Powrót do pełnej sprawności po zerwaniu ACL to żmudna, ciągnąca się miesiącami praca. Istna orka na ugorze. Wszczepione więzadło musi zrosnąć się z kośćmi. Należy odpowiednio odbudować wszystkie mięśnie oplatające staw, które podczas biernej rekonwalescencji zanikają. W przypadku piłkarzy, należy odbudować także kondycję, technikę czy czucie piłki. Jednak prawdziwą barierą, której często nie są w stanie złamać zawodnicy, jest bariera psychiczna. Pozostaje świadomość ile przeszli i ile z siebie dali aby powrócić na boisko. Zawsze w głowie pozostanie ułamek ostrożności i w kółko odtwarzający się koszmar z kontuzji. Nie zawsze piłkarze są w stanie wrócić do formy sprzed urazu. Jese Rodriguez był perełką szkółki Realu Madryt. Płynnie przechodził przez wszystkie jej etapy, by w końcu zadebiutować w pierwszej drużynie. Ludzie upatrywali w nim skrzydłowego na lata po erze Cristiano. Kanaryjczyk przebojem wdarł się do składu, stając się "dwunastym piłkarzem" w talii Ancelottiego. W meczu Ligi Mistrzów Real Madryt podejmował u siebie Schalke. Jak później się okazało, będzie to najgorsze wspomnienie z kariery młodego wówczas skrzydłowego. W trakcie walki o piłkę z całym impetem uderzył w niego dobrze zbudowany Kolasinać. Pod naciskiem, kolano Jese wygięło się o zbyt duży kąt i doszło do zerwania więzadeł. Jese oczywiście głosił hasła, że wróci silniejszy, ale na nic się to zdało. Pauzował 259 dni, więc prawie 9 miesięcy. O wiele dłużej niż przewidywano. Po długo wyczekiwanym powrocie widzieliśmy już zupełnie innego piłkarza. Od zawodnika walczącego do końca o każdą piłkę, oglądaliśmy przestraszonego i niepewnego siebie Rodrigueza. Dostawał szanse, których sumiennie nie wykorzystywał. Przez pewien czas broniono Hiszpana i łudzono się, że potrzebuje co najmniej kilku miesięcy aby po tak długiej kontuzji dojść do sprawności zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Jednak nawet najcierpliwszy człowiek ma swoje granice i tym samym 8 sierpnia 2016 roku Jese odszedł do PSG za 25 mln euro. Pokładano w nim nadzieje, które okazały się ślepe, bowiem już po pół roku bezowocnej gry, został wypożyczony do Las Palmas. Obecnie znajduje się również na wypożyczeniu. Tym razem w Stoke, gdzie grą również nie zachwyca. Ma już 24 lata i na próżno oczekiwać, że Jese sprzed zerwania więzadeł jeszcze kiedyś powróci.

[su_youtube url="https://www.youtube.com/watch?v=fgWXfJERRvM" width="400" height="260" responsive="no"]

HISZPAŃSKI SYMBOL WALKI

W Hiszpanii stał się już symbolem nieustępliwości i walki o postawione cele. Jeden z rekordzistów pod względem zerwań ACL bowiem zerwał je aż czterokrotnie. Mowa tu o Sergio Asenjo, Hiszpanie, który na co dzień występuje w Villarreal. Koszmar Sergio zaczął się w maju 2010 roku. Grając wówczas w Atletico Madryt zerwał więzadła w prawym kolanie. Wrócił po 185 dniach, w listopadzie tego samego roku. Grą nie nacieszył się jednak długo. W lutym 2011 roku kontuzja się odnowiła i golkiper wypadł z gry na kolejne 185 dni. Drugim powrotem zaskarbił sobie serca nie tylko Atletico, ale i całej Hiszpanii. Z powodu niewielkiej ilości występów w Rojiblancos, latem 2013 roku przeniósł się do Villareal. Tam regularnie bronił przez dwa lata. Aż do 30 kwietnia 2015 roku, kiedy to prawe kolano po raz trzeci dało się we znaki. Tym razem absencja Hiszpana trwała aż 298 dni. Lekarze nie dawali mu już większych szans na powrót do gry. Finalnie jednak tego dokonał. Wydawało się, że najgorsze ma już za sobą, bowiem nic dwa razy się nie zdarza, a co dopiero cztery. Wrócił do podstawowego składu Los Amarillos i notował świetne występy. Pograł rok. 17 lutego 2017 ten sam scenariusz. Wyskok do piłki i upadek na lewą nogę, która nie utrzymała ciężaru i nienaturalnie wygięła się w kolanie. Zerwane więzadła krzyżowe przednie w dotychczas zdrowej lewej nodze. Asenjo wciąż leczy kontuzję. Nie wiadomo kiedy, i czy w ogóle wróci do piłki. Miejmy nadzieję, że tak, bo to prawdziwy walczak.

Na każdego kozaka znajdzie się większy. Jak okazało się, przysłowie to znalazło odzwierciedlenie w świecie piłki nożnej. Gdy wydawało się, że zerwanie ACL to największa zmora, Jose Antonio Camacho pokazał wszystkim, że się mylą. Hiszpan w 1978 roku na treningu zerwał więzadłach w obu nogach oraz pękła mu łękotka. Do gry wrócił po 20 miesiącach i w Realu Madryt grał aż do 1989 roku.


Avatar
Data publikacji: 30 września 2017, 17:21
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.