Zapowiedź 15. kolejki Premier League: Wenger pokrzyżuje plany Mourinho?

footyheadlines.com

Jeszcze miesiąc rozgrywki angielskiej Premier League zaczęły stawać się coraz to bardziej przewidywalne głównie za sprawą nieprzegrywającego Manchesteru City. Ostatnio jednak angielska ekstraklasa stała się jakby… ciekawsza. Być może przez to, iż przez ligę przeleciał huragan porywający coraz to innych menadżerów. Dzisiaj w Premiership nie ma już chyba trenera, którego posada byłaby zagrożona. Jak jednak poradzą sobie nowi, dawni menadżerowie? Zapraszam do zapowiedzi najszaleńszej ligi świata.

Arsenal – Manchester United – sobota 18:30 – HIT KOLEJKI

Hity specjalizują się w tym, iż zwycięzca zazwyczaj przez tydzień noszony jest na rękach, a przegrany, mimo że oczywiście porażki żałuje, nie uznaje jej za kompromitację, gdyż mierzył się z rywalem z wyższej półki. Tym razem będzie inaczej, gdyż goście to spotkanie po prostu wygrać muszą. W środowym spotkaniu Manchesteru City do 96 minuty utrzymywał się remis, lecz szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny przechylił Raahem Sterling. Gol w ostatnich minutach wbrew pozorom liczy się tak jak każdy inny (serio), więc strata Mourinho do Guardioli nadal wynosi 8 punktów. Nic nie zapowiada, by w ten weekend The Citizens znów mieli narobić sobie pracy do wykonania w ostatnich sekundach i jutro raczej prędzej zapewnią sobie 3 punkty. Obywatele zmierzą się w niedzielę z West Hamem, który ostatnio efektownie poległ Evertonowi 0-4 na Goodison Park. Jeśli przegrywasz takim wynikiem z drużyną będącą w kryzysie to wiedz, że coś się dzieje. Mourinho zapewne nie pogardziłby takim rywalem jak ekipa dowodzona przez Davida Moyes’a, ale tak łatwo nie będzie. W sobotni w wieczór Czerwone Diabły zmierzą się po raz 225 w historii z Arsenalem.

Jeszcze we wrześniu ten pojedynek nie byłby czymś trudnym dla portugalskiego szkoleniowca, gdyż Kanonierzy nie mieli zbyt dobrej formy. Dziś jednak The Gunners mogą zagrozić 20-krotnym mistrzom Anglii, a powiem nawet więcej – będą w tym meczu faworytem. Po przegranym na początku listopada meczu z Manchesterem City w ekipie Wengera nie działo się za dobrze. Po przerwie reprezentacyjnej nadeszły jednak derby północnego Londynu, które Kanonierzy w ładnym stylu wygrali 2-0. Po pokonaniu największego rywala w ekipie z The Emirates pojawiły się niespotykane często w tym zespole motywacja i determinacja. Arsenal wygrał 3 ostatnie spotkania, strzelając w nich łącznie 8 goli i nie tracąc ani jednego. Podobnie prezentuje się historia Manchesteru United. Po tym jak polegli na Stamford Bridge wygrali kolejne 3 mecze. Podopieczni Mourinho stracili w nich jednak 3 gole więcej od swoich dzisiejszych rywali. Oprócz nie do końca szczelnej defensywy problem The Red Devils będzie także trudny teren, którym bez wątpienia jest stadion przy Hornsey Road. Licząc wszystkie rozgrywki, Arsenal pozostaje niepokonany na swoim stadionie od 18 spotkań. Ostatnim pogromcą londyńczyków był (uwaga, sensacja) Bayern Monachium, który ze stolicy Anglii wyleciał ze zwycięstwem 5-1 i awansem do ćwierćfinału.

Kiedyś mieliśmy Arsenal – Chelsea, a dziś mamy Arsenal – Manchester United. Wenger i Mourinho, mówiąc delikatnie, nie przepadają za sobą. Mimo tego to Portugalczyk ma o niebo lepszy bilans. Wenger, wbrew pozorom pokonał go tylko 2 razy w życiu, czyli o 6 mniej niż zrobił to jego największy rywal. Na korzyść Francuza należy wspomnieć jednak, że Mourinho jako trener United jeszcze go nie pokonał.  Jeśli jednak starcia tych obu ekip kojarzą się komuś z dominacją klubu z położonego nad rzeką Irwell, jest w niemałym błędzie. Czerwone Diabły spośród ostatnich sześciu starć z Arsenalem wygrali tylko raz. Mourinho jako trener United jeszcze nie pokonał Arsene’a Wengera.

W obozie United największą uwagą przykuwa ostatnio dwóch grajków. Pierwszy z nich – Ashley Young, dwa razy trafił do siatki w ostatnim meczu z Watfordem. Należy nazwać to odrodzeniem 32-latka, który w tym sezonie nie był najważniejszym ogniwem w ekipie Jose Mourinho. Wszystko wskazuje więc na to, iż Anglik wskoczy do wyjściowego składu gości na dzisiejszy mecz i będzie pełnił funkcję wachadłowego. Drugim piłkarzem, który pojawia się na ustach wielu ekspertów jest Romelu Lukaku. Belg, patrząc na wszystkie rozgrywki klubowe, w ostatnich 10 meczach strzelił tylko jednego gola! Kolosalną różnicą będzie, jeśli tę statystykę porównamy z tą ukazującą jego pierwsze siedem spotkań w Premier League, w których RL9 do siatki trafił aż 8 razy.

Najlepsi kontra najsłabsi, czyli… Chelsea -Newcastle

Zapewne niejednego z Was taka konfrontacja zdziwiła, lecz właśnie tak prezentują się formy obu ekip (oczywiście po wykluczeniu ze statystyk Manchesteru City, który wygrywa wszystko). The Blues nie przegrali ostatnich sześciu meczów w Premier League, a aż 5 z nich wygrali. Nie udało im się pokonać jedynie Liverpoolu, co nie jest chyba wielką sensacją. Kapitalnie prezentuje się także gra defensywna drużyny ze Stamford Bridge – ostatnie 5 ligowych spotkań = 1 stracona bramka i to we wcześniej wspomnianym meczu z Liverpoolem. Reasumując – mistrzowie Anglii są w wybornej formie i w takiej zamierzają także po dzisiejszym spotkaniu z Newcastle. Newcastle, które jest totalnym przeciwieństwem Londyńczyków. Wielu ekspertów przed rozpoczęciem sezonu uważało, iż drużyna dowodzona przez Rafę Beniteza źle wejdzie w sezon i rozpocznie grę w Premier League od kryzysu. Takowy kryzys w sierpniu nie nastąpił, lecz nadszedł nieco później – na początku listopada. Zaczęło się od jednobramkowej porażki z Burnley, później tym samym wynikiem polegli w starciu z Bournemouth, po przerwie reprezentacyjne dostali srogie baty na Old Trafford, a tydzień temu trzy razy do siatki Roberta Elliota trafili piłkarze Watfordu. Tym samym przez 26 dni piłkarze Beniteza przegrali 4 razy, stracili 9 goli, a do siatki rywala trafili tylko raz. Haniebną udało zakończyć się im w środku tego tygodnia w meczu z West Bromwich Albion. To przełamanie mogło być nieco lepsze i na pewno hiszpański szkoleniowiec, jak i piłkarze The Magpies nie są zadowoleni z wyniku. Sroki prowadziły bowiem dwoma bramkami do 59. minuty, lecz piłkarzom WBA udało wyrównać się stan meczu. Jest to więc starcie Dawida z Goliatem, w którym kurs na filistyna wynosi 1.25.

Liverpool w drodze na właściwe tory

Napisałem przed chwilą o Chelsea, która to posiada jeden z najlepszych bilansów w lidze. Nie inaczej, a nawet identycznie, jest z Liverpoolem. The Reds wygrali 5 z ostatnich sześciu spotkań. Głównym napędem rockandrollowej paczki Jurgena Kloppa w ostatnich tygodniach stał się Mohamed Salah. Oczywiście Egipacjanin już wcześniej prezentował bardzo dobrą grę, co potwierdza, chociażby tym, iż jako jeden z nielicznych od początku pozostaje w mojej drużynie Fantasy Premier League. Najgłośniej zrobiło się o nim, jednak gdy prześcignął Harry’ego Kane’a i Sergio Aguero w wyścigu o koronę króla strzelców. Dorobek poprawił jeszcze w środowym starciu ze Stoke, gdy dwa razy pokonał Lee Granta. Co ciekawe, Salahowi udaje się do tej pory wykręcać tak niezłe liczby, mimo iż na boisku spędza średnio 74 minuty! Dla porównania – Romelu Lukaku w każdym meczu Premier League na murawie przebywał przez pełne 90 minut, a ma o 4 trafienia mniej od skrzydłowego LFC. Pokazuje to, iż niemiecki szkoleniowiec lepiej dysponuje swoim najlepszym piłkarzem niż Jose Mourinho. Jak wykręcić takie liczby, jak 25-letni Egipcjanin? Po pierwsze należy strzelać, strzelać i jeszcze raz strzelać. Salah w tym sezonie na bramkę uderzał aż 43 razy. Więcej razy próbował tylko Harry Kane, więc świeży nabytek Liverpoolu uderzał najwięcej razy spośród wszystkich skrzydłowych. Salah dzisiaj zapewne znów będzie siłą napędową ekipy Jurgena Kloppa, która zmierzy się z beniaminkiem z Brighton. Obie ekipy mierzyły się ostatnio w 2012 roku. Ówczesna drużyna Kenny’ego Dalglisha pokonała Mewy aż 6-1. Przez te 5 lat sporo się zmieniło i The Albion nie są już tylko chłopcami do bicia z niższej ligi, ale poważną drużyną w Premier League, z której po tym sezonie raczej nie spadnie. Dziś ekipa Chrisa Hughtona ma szansę pokrzyżować plany Liverpoolu. Jeśli jednak nie uda im się tak sztuka, The Reds, w przypadku porażki Arsenalu w meczu z Chelsea, wejdą do pierwszej czwórki i o niedawnym kryzysie nie będzie już mowy.

Wszystkie mecze 15. kolejki Premier League:

Sobota:

13:30 Chelsea – Newcastle 

16:00 Brighton – Liverpool

16:00 Everton – Huddersfield

16:00 Leicester – Burnley

16:00 Stoke – Swansea

16:00 Watford – Tottenham

16:00 WBA – Crystal Palace

18:30 Arsenal – Man.United

Niedziela:

14:30 Bournemouth – Southampton

17:00 Man.City – West Ham

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x