W Legii znaleźli już winnego. Carlitos kozłem ofiarnym słabych wyników

Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Legia Warszawa przechodzi obecnie przez niewyobrażalny kryzys. W ostatnich latach “Wojskowi” mało kiedy świetnie zaczynali sezon, ale to co wyprawia się obecnie, przechodzi już najśmielsze oczekiwania. Mistrz Polski (!) przez ostatni miesiąc zdążył już przerżnąć w Superpucharze, odpaść z eliminacji do Ligi Mistrzów, a teraz jest o krok od pożegnania się z Ligą Europy. Piłkarze doskonale jednak wiedzą kogo to wina… 

No kogo? Oczywiście, że Carlitosa. Jako pierwszy zasugerował to Radovic w wywiadzie po porażce w fatalnym stylu z Spartakiem Trnava. Wiadomo, jego wypowiedzi nie ukazano w całości, ale pozostawiła ona za sobą delikatny niesmak. Przypomnijmy tylko, jak brzmiała:

Moim zdaniem to co innego grać w Wiśle Kraków czy Wiśle Płock, a co innego występować w Legii. Uważam, ze nie powinno oceniać się poziomu piłkarzy po jednym rozegranym sezonie. Wierzę, że obaj będą wzmocnieniem zespołu, ale dajmy im czas.

Oczywiście, “Rado” w pewnym stopniu broni tutaj swoich kolegów z drużyny, prosi o ukazanie cierpliwości wobec nich. Nie uważacie jednak, że po części wygląda to na delikatne wskazywanie palcem winnego? Coś w stylu: “Zawodzisz nas, ale może kiedyś dobrze zagrasz”. Poza tym taka delikatna krytyka wobec nich też była nie na miejscu, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że zdaniem trenera Klafuricia zawodnicy dzień wcześniej mieli wirusa. Swoją drogą, Radovic póki co też raczej nie imponuje formą.

Następnym “hejterem” Carlitosa był nie kto inny jak Kucharczyk słynący z bardzo intelektualnych wypowiedzi w stylu “Sam jesteś fatalny“. A odpowiedział tak tylko przez to, że dziennikarz słusznie go skrytykował. Pokaz swoich umiejętności dyplomatycznych po raz kolejny miał okazję wygłosić po 45 minutach meczu z Lechią Gdańsk. Gra mistrzów Polski wyglądała tragicznie, a “Kuchy” w przerwie stwierdził: “Jeden z kolegów nie dojechał na pierwsze 30 minut“. Jak wszyscy dobrze wiemy, miał na myśli Carlitosa. Po meczu wypierał się, jakoby faktycznie chodziło o Hiszpana i powiedział, że mówił o samym sobie. Ja raczej w coś takiego nie wierzę. Jeżeli chciałby w ten sposób powiedzieć o samym sobie to nie łatwiej byłoby rzec: “Kurczę, no słabo zagrałem przez pierwsze pół godziny”?

Teraz przyszła świetna okazja na to, by obronić Carlitosa. Zacznijmy od tego, że wcale nie trzeba tego robić, bo statystyki mówią same za siebie. 28-latek w Ekstraklasie nie zachwyca, bowiem ma tylko 1 asystę, ale w europejskich pucharach jest jedynym motorem napędowym Legii. Swojego gola strzelił już w drugim spotkaniu z “elką” na piersi w meczu z Cork. W rewanżu ze Spartakiem Trnava, właściwie tylko po nim było widać, że wirus sprzed tygodnia nie pozostawił na nim czkawki. Po wejściu na murawę strasznie rozruszał ofensywę Legii i asystował przy bramce Astiza. Z F91 Dudelange sprawił, że “Wojskowi” przez pewien okres nadal byli przy życiu. Pomimo to, gwiazdeczki pokroju Kucharczyka czy Radovicia twierdzą, że to właśnie w nim tkwi problem. Niech lepiej wpierw spojrzą na siebie, ponieważ póki co Hiszpan jako jeden z nielicznych trzyma poziom w trwających jeszcze eliminacjach.

Drogi Carlitosie, chyba nie najlepszym posunięciem było odrzucenie rzekomych ofert drużyn z La Liga czy Ligue 1? Teraz jesteś zmuszony do męki z Legią, która znajduje się obecnie na samym dnie, w kataklizmie. A przy tym Twoi “kumple” doskonale radzą sobie z obgadywaniem Ciebie przed kamerami, gdyż nie grasz tak doskonale jak sezon wcześniej w Wiśle. No, ale tam w końcu ktoś mu pomagał przy tym wszystkim, a w Warszawie? Chyba nikt się do tego nie pała…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x