fot. Facebook
Udostępnij:

Tylko u nas! Rozmowa z Dominikiem Szarkiem (Futbolove)

Dominik Szarek (Futbolove) zajmuje się tworzeniem materiałów na YouTube. Jego filmy sięgają nawet 200 000 wyświetleń i ma prawie 180 000 subskrypcji. Jest jednym z niewielu, którzy osiągnęli sukces tworzą wideo o sporcie. Kamil Gieroba przeprowadził z Dominikiem na temat sportu w kontekście internetu.

- Jesteś tutaj jako przedstawiciel tej sportowej części YouTube, ale takich jak ty jeszcze nie ma zbyt dużo.

- Nie ma dlatego, bo sport na YouTube rozumiany inaczej niż sport wyczynowy, to bardzo niszowy temat. O sporcie można przecież opowiadać (jak ja), można go pokazywać i można wreszcie go uczyć (jak Trenuj z Krzychem, czy Zapytaj Trenera), to są zupełnie różne kategorie treści. Są więc kanały tematycznie zbliżone do mojego, sam dostaję wiadomości od ludzi, którzy je zakładają, ale jest im dużo trudniej się przebić niż chociażby osobom zajmującym się fitnessem. Ja sam na wywiadach robionych przez Skype’a przez pierwszy rok dociągnąłem do około 3500 subskrypcji. Dopiero, gdy ruszyłem z serią ciekawostek wtedy mój kanał rozwinął się na poważnie. Takie kanały, które "opowiadają" o sporcie, a nie uczą go od strony praktycznej, istnieją więc na YouTube, ale są nieodkryte przez ludzi. Sam na przykład dostaję informacje od widzów, że ktoś założył kanał o koszykówce, a ktoś inny o skokach narciarskich.

- To w takim razie na czym polega Twój sukces?

- Myślę, że na konsekwencji. Sam na początku wpisywałem się w kategorię tych niszowych Youtuberów. To nie jest tak, że od razu trafisz na odpowiedni format. Rzadko zdarza się, że zrobisz pierwszy odcinek, który będzie hitem i to pociągnie resztę, bo drugi epizod może być już słabszy. Musisz regularnie tworzyć te treści, czego efektem jest, że ciągle możesz je modyfikować odpowiednio tak, by przyciągnąć ludzi.

- Czyli jak ktoś ma na przykład dwieście odsłon pod pierwszym filmikiem, to się nie poddawać i robić dalej...

- Absolutnie. Dla mnie pierwszym sukcesem było, gdy wywiad z Mateuszem Klichem jako pierwszy dobił do tysiąca wyświetleń. Wtedy byłem bardzo szczęśliwy. Teraz wydaje się to śmieszną i małą liczbą, ale każdy z Youtuberów zaczyna od małych wyświetleń, a to, że dalej się przebiją, to jest następstwo albo tego, że mają fajny warsztat, albo tego, że robią bardzo fajne rzeczy.

- Ty sam robisz poprawki w swoich materiałach na podstawie tego co napiszą Twoi fani?

- Nie. Ja czytam wszystkie komentarze i słucham co mówią mi widzowie, ale za całokształt tego co wypuszczam odpowiadam tylko i wyłącznie ja. Rzadko zdarza się, że ktoś napisze o czymś, czego ja wcześniej nie zauważyłem i tego nie wiem. Może z raz, czy z dwa razy zdarzyło się, że widz zgłosił temat do odcinka o którym ja nie myślałem, albo nie mam na swojej liście do opracowania w przyszłości. Oczywiście jakby nie było ludzie mają jakiś wpływ na to co robię, bo to jest w końcu dla nich, jednak nie jest tak, że nagle zmieniam formułę, bo ktoś mi tak napisze.

- Jak oceniasz wpływ coraz większej ilości kanałów typu "Łączy nas Piłka", czy telewizji klubowych na YouTube?

- Myślę, że to jest bardzo pozytywne dla YouTube.. Niedawno byłem w Kielcach, gdzie robiłem właśnie prezentację i spotkałem chłopaków, którzy tworzą kanał "Korona TV". Naprawdę jest świetny,  nagrywają filmy w podobnym stylu, co "Łączy nas Piłka", czyli właśnie materiały zza kulis do których normalni kibice nie mają wstępu. Zwykli ludzie nigdy nie zobaczyliby takich treści, gdyby nie ten kanał. Oni pokazują, że mimo iż działają pod oficjalną marką i nie mogą jakoś sami, bez ograniczeń modyfikować tych treści, to jednak nie muszą być one nudne. Tak samo PZPN, niby zwykła, poważna instytucja, a potrafią robić wideo, które mają setki tysięcy wyświetleń.

- Twoim zdaniem YouTube, czy też telewizje internetowe mają szanse przebić zwykłą telewizję?

- Powiem tak, nie ma możliwości, by internet wyparł całkowicie telewizję w niedalekiej przyszłości.  To tak nie działa. Jednak w kwestii sportu, to może być różnie, Wydaje mi się, że niedługo możemy być świadkami rozproszenie kontentu sportowego i mogą się zmienić prawa do treści. Do tej pory było to bardzo ograniczone. Niedługo sam sygnał i treść może stracić wartość. Zobacz co robi na przykład robi kanał "Hala Dzieci". Nagrywa magazyn La Liga, który według wielu jest lepszy niż ten telewizyjny. Według mnie może nastąpić taka rewolucja jak w branży muzycznej, która też broniła się olbrzymimi pieniędzmi i prawnikami, a jednak nie obroniła się przed tym, że teraz kupujesz na Spotify dostęp do wszystkich piosenek. Tak samo może stać się z transmisjami telewizyjnymi. Za ileś lat branża sportowa może nie być w stanie zatrzymać graniczeń do praw i do upowszechniania w internecie. Wtedy dojdą do głosu twórcy, którzy będą mogli zrobić transmisje fajniejsze dla widzów niż niektóre telewizje. Cały czas jednak największą wartością dla sportowego wideo jest przekaz na żywo, który zawsze będzie przyciągać najwięcej oglądających. To jest najbardziej łakomy kąsek na rynku.

- Jakby nie patrzeć pierwsze takie zagrożenie dla telewizji stanowi Periscope.

- Tak. W tej chwili stadiony zaczynają być wyposażane w szybki internet, chociażby na przykład stadion Legii Warszawa. Nagle 30000 osób na trybunach ma w kieszeni mini stację nadawczą w postaci smartfona. Jakość Periscope'a nie jest powalająca, to fakt, ale to jest tylko kwestia czasu i rozwoju technologii aż albo Periscope, albo inne narzędzie które powstanie będzie mogło streamować transmisje telewizyjne. Obecnie jesteśmy w stanie na telefonach oglądać mecze Ekstraklasy, dzięki oficjalnej aplikacji Canal+ Sport. Teraz pytanie,  jaki problem stanowi stworzenie aplikacji, która działa podobnie do Periscope z lepszą jakością? Moim zdaniem żaden.

- Reasumując, jak widzisz przyszłość sportu w kontekście internetu?

- Z jednej strony jest tak, że rozwój technologii odciąga ludzi od stadionów. Frekwencja spada, bo dużo łatwiej jest zobaczyć mecz na kanapie w telewizorze, okraszone ładnym "opakowaniem", powtórkami, zbliżeniami i statystykami itd., a z drugiej strony kluby i organizacje muszą się nauczyć obsługiwać technologie, by służyły w ich interesie. Muszą stworzyć coś, co zaangażuje zarówno tych co chodzą na stadiony jak i tych, co oglądają mecze w telewizji. To obecnie największe dla nich wyzwanie.


Kamil Gieroba
Data publikacji: 6 grudnia 2015, 21:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.