Środowy felieton: O Katarze i poniedziałku

Po dwutygodniowej przerwie na łamach PiłkarskiŚwiat.com powraca środowy felieton. Dzięki mojej absencji nazbierało się tematów, na które pogląd chciałbym przedstawić. Dzisiaj wyjątkowo dwa – Mundial w Katarze oraz poniedziałkowe mecze w Ekstraklasie.

FIFA mniej, lub bardziej oficjalnie oznajmia, że jedyną możliwością rozegrania Mistrzostw Świata w Katarze jest przełożenie turnieju na listopad-grudzień. Początek roku jest zarezerwowany na Zimowe Igrzyska Olimpijskie, natomiast latem w tym kraju panuje piekielny gorąc, który utrudnia zwykłe funkcjonowanie Europejczykom, nie wspominając o wysiłku fizycznym przez półtorej godziny.

Cały Mundial w Katarze zyskał sobie złą sławę. Od początku zastanawiano się, czemu wybór FIFA padł na Katar, skoro aplikowały dużo atrakcyjniejsze, zarówno futbolowo jak i turystycznie kraje. O organizacje starały się chociażby Stany Zjednoczone, czy Australia. Nie wspominając nawet o przygotowanych już pod względem infrastruktury stadionowej Korei Południowej, czy Japonii.

Po latach dowiadujemy się, że członkowie komórki odpowiadającej za wybór gospodarza zostali (mogli zostać) przekupieni. Pieniądze to słowo klucz w dzisiejszym świecie. Nie inaczej jest także w tym przypadku. Właśnie ich użyto, aby ściągnąć do zatoki perskiej najlepszych zawodników z całego świata. Nie wiem, czy USA bądź Australia nie były chętne by wyłożyć kasę, czy też po prostu nie wiedzieli o tym procederze.

FIFA jeszcze nigdy nie przeniosła swojej dużej sztandarowej imprezy i szansa, że Katar będzie wyjątkiem oscylują w okolicach błędu statystycznego. Ile słyszało się, że organizacja powinna wycofać się z turnieju w Brazylii, bo pojawiały się społeczne protesty, bo Brazylia nie miała pieniędzy na budowy nowych, czy renowacje istniejących stadionów. Skończyło się bardzo atrakcyjną dla kibiców imprezą. Całkiem niedawno, na początku konfliktu na Ukrainie, ludzie kompletnie nie znający się na futbolu i jego realiach proponowali, by organizacja odebrała Rosji Mundial w 2018 roku. Jak większość interesujących się piłką nożną obserwatorów przewidywała, nic takiego się nie stało.

Czy FIFA zabierze Mistrzostwa Świata Katarowi ze względu na temperaturę? Na ten moment wydaje się to niemożliwe. Wszystko może się zmienić pod koniec maja, kiedy wybrany zostanie nowy (lub stary) prezydent federacji. Kandydaci ostrożnie unikają tematu Mundialu w Katarze. Ja liczę na to, że w końcu wyłamie wśród nich się osoba, która zdecyduje się zabrać Azjatom prestiżową imprezę. (Mam nadzieję, że nie będzie to Luis Figo, bo jego pomysłu powiększenia Mistrzostw do 48 drużyn też mi się nie podoba!) Na całym świecie jest masa rozwiniętych piłkarsko krajów, które są w stanie bez większych przygotowań zorganizować Mundial.

O wyborach w FIFA w najbliższych tygodniach będę jeszcze dużo pisał, bo kandydaci proponują wiele wartych komentarza pomysłów odnośnie przyszłości futbolu.

Płynnie przejść z najwyższego poziomu na świecie – czyli Mundialu do polskiej Ekstraklasy to arcytrudne wyzwanie. Ostatni mecz rozegrany przed dwoma dniami w Gliwicach, nieco zaprzecza tezie, którą chciałbym postawić, ale mimo wszystko zaryzykuję.

W Polsce ten pomysł się nie sprawdził. W tym sezonie, dwa razy zdarzyło się, aby wielki zespół zagrał w poniedziałek. Po razie Legia (z Cracovią) i Wisła (przeciwko Piastowi). Lech i Śląsk, czyli inne “markowe” drużyny ani razu nie zagrały w poniedziałek. W Anglii, na której wzorował się pewnie autor tego genialnego pomysłu, co drugi tydzień w ostatnim meczu kolejki gra ktoś z wielkiej piątki tamtejszej piłki. U nas, jak pokazują liczby dzieje się raz na pół roku.

Najczęściej w poniedziałek grają GKS Bełchatów, Podbeskidzie Bielsko-Biała i Piast Gliwice. Współczuję kibicom tych zespołów, którzy najczęściej nie mogą obejrzeć nawet meczu swojej ulubionej drużyny. Powód jest bardzo prosty – ludzie w tygodniu pracują! O godzinie osiemnastej, kiedy nasz hit kolejki się zaczyna albo są w drodze do domu, albo dopiero co do niego wrócili i nie są w stanie czasowo, odebrać dzieci ze szkoły, ugotować obiad i jeszcze pójść na mecz. Frekwencja na meczach rozgrywanych w poniedziałek woła więc o pomstę do nieba. Zmiana na godziny na późniejszą? Nie ma szans, nie zgodzi się telewizja, bo równolegle grają na wspomnianych już wyspach. Organizacja bardziej prestiżowych meczów w poniedziałki? Stracą większe kluby, ich fani, podobnie jak w przypadku tych mniejszych nie pojawią się na stadionie.

Kiedyś organizację poniedziałkowych meczów argumentowano szansą na pokazanie ich w Europie za pośrednictwem międzynarodowego Eurosportu… Tyle, że teraz stacja nie ma już prawa do jego transmisji. Logiki w kontynuowaniu tego eksperymentu nie ma w ogóle. Do tego dochodzi także poziom tych poniedziałkowych gier (wyjątki potwierdzają regułę, nie sugerujmy się ostatnią, fantastyczną batalią pomiędzy Piastem a GKS-em). Przy całym moim szacunku oraz sympatii do naszych ligowców jest marnie, gorzej niż w weekendy. Może zawodnicy podświadomie dostosowują się do liczby fanów na trybunach. Wszyscy skorzystają, jeżeli uda się zmienić ramowy terminarz i wycofać poniedziałkowy mecz. Kluby więcej zarobią na biletach, widzów w telewizji też w weekend będzie więcej niż w normalny dzień pracy.