Salah
fot. fot. Official AFCON 2021
Udostępnij:

Salah zbawieniem, czy ciężarem? Egipt przed kolejnym trudnym sprawdzianem

Mohamed Salah postawił sobie za cel zdobycie trofeum Pucharu Narodów Afryki 2021, aby zaspokoić pragnienie sukcesu z drużyną narodową. Problem w tym, że sam tego wózka nie pociągnie. Egipcjanin apeluje o wsparcie narodu, nie jednostek.

Po nieprzekonującym debiucie z Nigerią, Faraonowie dzięki bramce Mohameda Salaha zdobyli komplet oczek już w drugim podejściu, pokonując Gwineę Bissau. Podopieczni Carlosa Queiroza dopełnili formalności z Sudanem. Niesmak jednak pozostał, bo nie tak to miało wyglądać. Najbardziej udekorowany mistrz kontynentu tłumów nie porwał, a o promocję walczył w ostatnim meczu fazy grupowej. Z taką grą nikt nie liczył na cuda w fazie pucharowej, a jednak los uśmiechnął się do Salaha i spółki.

Wyeliminowanie Wybrzeża Kości Słoniowej to być może punkt zwrotny. Być może, albowiem Egipt w starciu wagi ciężkiej musiał posiłkować się serią jedenastek. Faraonowie okazali się skuteczniejsi, a po wpadce Bailly'ego i trafieniu Salaha mogli świętować awans. Jest w tym trochę sensacji, bo mówimy o zespole ograniczonym, który nie ma zbyt wiele atutów do zaprezentowania. Brakuje głębi, a młodzi nie radzą sobie z presją. Całość uzupełnia gwiazdor światowego formatu, który ciągnie za uszy, ale to ciągle za mało. Z drugiej strony ten podzielony Egipt był w stanie odebrać nadzieję prosperującej ekipie Patrice'a Beaumelle'a, rozkręcającej się z meczu na mecz. Ile w tym przypadku? Przekonamy się w ćwierćfinale, bo poziom stosunkowo wzrośnie. Maroko zadowoli się jedynie złotem.

Salah wzywa do zjednoczenia narodu

- Czuję, że niektórzy czekają na nasze potknięcie, aby porozmawiać o Salahu lub innych graczach. Niestety żyjemy w erze mediów społecznościowych i popularność reprezentacji spadła. Ludzie wspierają kluby, a fani kibicują zawodnikom. Wcześniej tak nie było, a futbol egipski jest teraz podzielony. Różne strony bronią konkretnych zawodników. Ludzie uważają, że to dobrze, ale tak nie jest. Jeśli kochasz Egipt, powinieneś wspierać drużynę, a nie konkretnego piłkarza. Inaczej krzywdzisz zawodnika i sprawiasz, że czuje się ważniejszy od zespołu, a to nieprawda. Nie ma gracza ważniejszego niż drużyna - oświadczył piłkarz Liverpoolu jeszcze przed starciem z Iworyjczykami.

Najsłabsza Ghana ostatniej dekady. Bez selekcjonera, a zaraz walka o mundial

Mohamed Salah wciąż czuje niedosyt. Po zdobyciu Ligi Mistrzów i triumfie w Premier League przyszedł czas, aby odnieść upragniony sukces z kadrą narodową. Nie udało się w 2017 roku, gdy Faraonowie ulegli w finale Kamerunowi. Nie wyszło także dwa lata później, bo po porażce z RPA odpadli już w 1/8.  - To mój kraj, który kocham najmocniej. To trofeum byłoby dla mnie zupełnie inne, najbliższe mojemu sercu. Wcześniej byliśmy blisko zdobycia Pucharu Afryki, ale zabrakło nam szczęścia. Teraz stoimy przed kolejną szansą i musimy o to walczyć, musimy dać z siebie wszystko, aby wygrać. Jestem pewien, że reszta graczy czuje to samo.

Salah zdaje sobie sprawę, że czas nie gra na jego korzyść, a dyspozycja pozostawia wiele do życzenia. - Jesteśmy reprezentacją Egiptu i aby wygrać, każdy gracz musi czuć, że kibice stoją za drużyną. Po mnie pusta krytyka spłynie, bo jestem do niej przyzwyczajony. Gram dla ojczyzny od dziesięciu lat, ale są inni gracze, którzy właśnie dołączyli do zespołu. Oni będą przyszłością tej kadry i należy ich wspierać - kwitował 29-latek.

Punkt centralny trzyma przy życiu

Chociaż trudno nie zgodzić się z Egipcjaninem, to dziś statystyka wygląda zabójczo. To ona odwraca wzrok, który samoistnie kieruje się w stronę Salaha. Zawodnik The Reds od 2017 roku zdobył ponad połowę bramek dla swojego kraju w meczach turniejowych. To on stanowi o sile Liverpoolu, mając za sobą fenomenalną formę w ostatnich miesiącach. To również on pokrzepia, nawet jeśli boisko nie daje powodów do rozpalenia nadziei. I to widzi Queiroz. To widzą jego partnerzy, którzy zaciskają pętle, powodując swego rodzaju paradoks. Znany nam z europejskich boisk i wielkich indywidualności jak, choćby Cristiano Ronaldo. Egipt zdążył się uzależnić, ale czy na detoks jest już za późno?

Na pewno nie ma marginesu błędu. W ćwierćfinale czeka Maroko, czyli jeden z głównych faworytów do mistrzostwa. Z czarującym Boufalem, rozkręcającym się Hakimim, czy Louzą. Z wracającym do żywych Youseffem En-Nesyrim. Egipt będzie cierpiał, ale jeśli mamy szukać pozytywów to trzeba przyznać, że za kartę przetargową powinien posłużyć mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej. Spotkanie, do którego doszło w odpowiednim czasie. Zwycięstwo ważne z powodu rangi przeciwnika i fazy turnieju. Z uwagi na liczbę oddanych strzałów, bo przecież narzekano, że Faraonowie zdobyli tylko jedną bramkę z gry podczas tegorocznej edycji Pucharu Narodów Afryki. Również istotne w kontekście podbudowanego golkipera Mohameda Abo Gabal "Gabaski", który zastąpił kontuzjowanego Mohameda El-Shenawy'ego i prawdopodobnie zagra także w derbach Afryki Północnej.

- Rzuty karne były uczciwe, zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Było kilka błędów, ale graliśmy jako drużyna, a zawodnicy trzymali się ustalonego planu. Ludzie nie są do końca zadowoleni, bo chcą więcej, więc musimy dobrze przygotować się do Maroka, które z pewnością szanujemy. Jesteśmy na oficjalnym turnieju, a nie na wakacjach - stwierdził selekcjoner Carlos Queiroz. Jeżeli budować historię w wielkim stylu to właśnie w takim momencie. Życie to nie bajka, ale jak to mówił Kazimierz Górski - dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.


Avatar
Data publikacji: 29 stycznia 2022, 11:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.