¡Qué partidazo! Real Sociedad – Sevilla. Południe zdeklasowało północ
Sevilla oraz Real Sociedad to najmilsze zaskoczenia obecnego sezonu La Liga. Eksperci na każdym kroku zaznaczają, iż obie ekipy grają niesamowicie atrakcyjną i otwartą piłkę. Sobotnie spotkanie na Anoeta zapowiadało się zatem wręcz fascynująco, w szranki stanąć miały bowiem dwie drużyny walczące o europejskie puchary, cieszące przy tym oko swoją grą. Szkoda, że na wysokości zadania stanęła tylko jedna z nich (0:4).
Starcie rewelacji
Obie ekipy rok 2016 zamknęły w iście szampańskich nastrojach. Real Sociedad pokonał Granadę 2:1, Sevilla zaś 4:1 Malagę. Zwycięstwa te sprawiły, że po szesnastu kolejkach Andaluzyjczycy znajdowali się na trzecim (tylko punkt za Barceloną), a Baskowie na piątym miejscu w tabeli. Nawet niepoprawni fani Sevillistas oraz Txuri-Urdin przed sezonem nie liczyli na takie lokaty i taką formę. Świetna pierwsza połowa sezonu rozbudziła w obu zespołach ogromne ambicje: Sevilla aspiruje do równorzędnej walki z hegemonami, Real Sociedad chce natomiast realnie włączyć się do walki o europejskie puchary. I to niekoniecznie o Ligę Europy. Kluczem do sukcesu ma być utrzymanie zeszłorocznej dyspozycji.
Tuż przed restartem ligi, w środę, rozegrano pierwszą rundę 1/8 Pucharu Króla. Txuri-Urdin pewnie pokonali u siebie Villareal (3:1), Sevillistas natomiast sromotnie przegrali z Realem Madryt (0:3). Fani ekipy z Ramon Sanchez Pizjuan z pewnością nie tak wyobrażali sobie otwarcie nowego roku. - Poza porażką na Bernabeu, andaluzyjski zespół pokazuje się z bardzo dobrej strony przez cały sezon. Radosna gra Sevilli daje bardzo dobre rezultaty, a ocenianie ich przez pryzmat jednego meczu, jest dla nich obraźliwe - bagatelizował jednak środowe niepowodzenie nadchodzących rywali Eusebio Sacristán, trener Basków. Swoich zawodników szkoleniowiec przestrzegł natomiast, iż "muszą grać bardzo rozważnie, szanować piłkę i prezentować się tak jak do tej pory, by utrzymać przeciwko Sevilli konkurencyjny poziom".
Głowy nie tracił także opiekun Andaluzyjczyków. - Staramy się powrócić do piłki, którą graliśmy w ubiegłym roku, a to ciężkie zadanie. W Madrycie było bardzo trudno, podobnie zresztą będzie w San Sebastian. Musimy uczyć się na porażkach, a nie rozpamiętywać je. W sobotę chcemy wyjść, zapomnieć o całej reszcie i wygrać - zapowiadał Jorge Sampaoli. Sam również przyznał się do błędu - na Bernebeu Sevilla zagrała za bardzo defensywnie: z N'Zonzim i Iborrą. Na Anoeta z kolei w grze Sevilli znów królować miała kreatywność, a miejsce Iborry zajął Franco Vazquez. Argentyńczyk do boju posłać mógł bowiem once gala, podczas gdy Baskowie musieli radzić sobie bez mózgu drużyny - Davida Zurutuzy.
Miłe złego początki...
Niczego innego nie mieliśmy prawa się spodziewać: od pierwszych minut obie ekipy narzuciły zawrotne tempo. Obraz spotkania przypominał raczej angielskie box-to-box niż hiszpańską tiki-takę. Więcej z szaleńczego biegania mieli jednak gospodarze, którzy zdecydowanie częściej gościli pod bramką rywali. Pierwszą świetną okazję stworzył sobie w 8. minucie Willian Jose. Brazylijczyk po przyjęciu piłki tyłem do bramki oddał bardzo groźny strzał. Gdyby tylko piłka nie minęła bramki o kilka centymetrów, Sergio Rico zmuszony byłby do kapitulacji.
Na tym jednak koniec pozytywów dla gospodarzy. Pierwsza groźna sytuacja Sevilli zakończyła się bowiem od razu bramką. Pierwszy raz tego wieczora, mówiąc eufemistycznie, "nie popisał się" bramkarz Txuri-Urdin - Gerónimo Rulli, który "wypluł" przed siebie strzał z dystansu Franco Vasqueza. Do piłki dopadł Ben Yedder i było 1:0. Cztery minuty później Sevilla znów ukąsiła. I znów niefrasobliwie zachował się Rulli (bardzo chwalony dotąd oraz uważany za jednego z ojców sukcesów ekipy Eusebio). Argentyńczyk źle ocenił sytuację i nie przeciął dośrodkowania. Ben Yedder, kiwając Rulliego, zdobył drugą łatwą bramkę. Paradoks, bo choć do tej pory przeważał Sociedad, w 29. minucie było już 0:2. Od tego momentu Sevilla przejęła jednak kontrolę nad spotkaniem - do przerwy goście wygrali posiadanie 57:43. Mecz był jednak brzydki i szarpany. Obie ekipy dopuściły się po 10 fauli.
Po zmianie stron Sevilla nie forsowała już tempa. Gospodarze przejęli inicjatywę, lecz minuta po minucie tracili wiarę w odwrócenie meczu. Goście skupili się na wysokim pressingu, a jego efektem padła bramka na 3:0. Fantastyczny tego wieczora Ben Yedder wyłuskał piłkę tuż przed polem karnym rywali i jak na tacy wyłożył ją Sarabrii, który ledwie trzy minuty wcześniej pojawił się na boisku. Hiszpan 60 sekund później mógł ustrzelić dublet, jednak nadszarpniętą reputację z każdą kolejną paradą odbudowywał Rulli. Wszelkie starania gospodarzy szły jednak na marne. W 82. minucie Ben Yedder skompletował hattricka. Świetnym podaniem przeszywającym dwie linie Basków popisał się Nicolas Pareja. Po gospodarzach nie było już co zbierać.
Gwiazdą wieczoru bezsprzecznie był Wisslam Ben Yedder, ale na miano cichego bohatera meczu zasłużył także Steven N'Znonzi. 6 przechwytów, 85% celności podań - nic dziwnego, iż Pep Guardiola chce go w Manchesterze City. Dobrze rozgrywał Samir Nasri (87% celności, 3 kluczowe podania), wspaniale "czyścił" Pareja (15 (!) odbiorów)... W wykonaniu gości było to po prostu prawdziwe partidazo.
Dominator o dwóch twarzach
Słoneczną Sevillę oraz górskie San Sebastian dzieli blisko 900 kilometrów - trudno w całej Hiszpanii znaleźć dwa miasta oddalone od siebie bardziej. W polskich realiach to tak jakby ekipa z Gdańska mierzyła się z drużyną z Zakopanego. W sobotę dystans geograficzny dobrze odwzorowany został także na boisku. Południe było co najmniej 900 kilometrów przed północą.
Sevilla zmiażdżyła Basków, pokazując równocześnie jak elastyczną drużyną stała się pod batutą Sampaolego. Andaluzyjczycy w ciągu sobotnich 90. minut pokazali bowiem dwie twarze: autorytarnie dominującą (z pierwszej połowy) oraz pasywną z piekielnym pressingiem (po zmianie stron). Obie taktyki sprawdziły się znakomicie, bo choć w drugiej połowie Sevilla kompletnie oddała inicjatywę rywalom (stąd zmiana z 57:43 na 46:54 (!) w posiadaniu piki), to w sytuacjach bramkowych utrzymała znaczną przewagę (10:5). Dobrze oddają to pomeczowe słowa Eusebio: - Reakcja mojego zespołu była pozytywna. Z całych sił próbowaliśmy zmienić obraz gry, ale byliśmy po prostu słabsi w niemal każdym elemencie. Sevilla grała znakomicie, nie byliśmy w stanie ich zatrzymać. Gratulacje dla gości. Mam nadzieję, że taki mecz nam się szybko nie powtórzy.
- Wróciliśmy do tego, co graliśmy z Vigo i z Malagą w grudniu. To bardzo cieszy. Zagraliśmy najlepszy mecz od dawna, co więcej, na tak trudnym terenie. Staramy się ciągle rozwijać, będąc wiernym swoim zasadom. Grając w agresywny sposób, wykreowaliśmy wiele sytuacji w ataku. Gratuluję drużynie wspaniałego podniesienia się po ciosie w Madrycie - komplementował natomiast swoją ekipę Sampaoli. Na oddzielne słowa pochwały zasłużył także bohater wieczoru - Ben Yedder jest tym, czego potrzebuje mój zespół. Jestem zachwycony jego dyspozycją - dodał szkoleniowiec Sevilli. Argentyńczyk ma słuszne powody do zadowolenia. Nie tylko z postawy swojej ekipy w ofensywie, ale też w destrukcji. Sociedad Sevilli zagroził właściwe tylko trzy razy: wspomnianym strzałem Williana Jose oraz próbami Oyarzabala z 77. minuty i Illaramendiego z 90. O bezradności gospodarzy najlepiej świadczy fakt, iż najwięcej strzałów (3) w ekipie Eusebio oddał... Inigo Martinez - środkowy obrońca. Słowem podsumowania: deklasacja.
***
Dzięki okazałemu zwycięstwu Sevilla (choćby chwilowo) awansowała na 2 miejsce, Baskowie spadli natomiast na 6. lokatę. Andaluzyjczyków za tydzień czeka jednak najtrudniejszy sprawdzian - na Ramon Sanchez Pizjuan przyjedzie Real Madryt. Jeżeli Sevillistas faktycznie myślą o walce z tuzami, mają szansę udowodnić swoje aspiracje i zmazać plamę po niedawnej porażce. Real Sociedad z kolei zawita na La Rosaleda w Maladze.
Real Sociedad – Sevilla 0:4 (0:2)
0:1 Ben Yedder 25′
0:2 Ben Yedder 29′
0:3 Sarabia 73′
0:4 Ben Yedder 83′
Składy:
Real Sociedad: Rulli - Zaldúa, Mikel (Elustondo, 46'), Íñigo Martínez, Yuri - Illarramendi, Granero (Canales, 56'), Xabi Prieto - Vela (Juanmi, 56'), Oyarzabal, Willian José.
Sevilla: Sergio Rico - Pareja, Rami, Mercado - Mariano, Escudero, Nzonzi, Nasri, Franco Vázquez (Sarabia, 68'), Vitolo (Kranevitter, 69') - Ben Yedder (Correa, 91').
*wszystkie wypowiedzi pochodzą z oficjalnych stron klubowych
** w ramach serii „¡Qué partidazo!” co miesiąc wybieram najciekawszy mecz La Liga Santander, relację wzbogacając o analityczny komentarz
-
AktualnościLKE: Jagiellonia remisuje i wypada z najlepszej ósemki
Michał Szewczyk / 19 grudnia 2024, 23:23
-
AktualnościUrbański jednak zostanie w Bolonii. Właśnie przedłużył kontrakt
Michał Szewczyk / 18 grudnia 2024, 21:08
-
Ligi zagraniczneOficjalnie: RB Salzburg z nowym trenerem. Powrót w nowej roli
Kamil Gieroba / 18 grudnia 2024, 12:33
-
La Liga"Dzięki temu wiem, że jestem na dobrej drodze" - Vinicius po gali FIFA The Best
Kamil Gieroba / 18 grudnia 2024, 11:03
-
La LigaLaporta: Musimy odpowiednio nastawić zespół, aby każdy mecz był jak spotkanie Ligi Mistrzów
Kamil Gieroba / 17 grudnia 2024, 19:20
-
AktualnościKolejna młodość Fabiańskiego. Angielskie media zachwycone
Michał Szewczyk / 17 grudnia 2024, 18:04