blank
fot.
Udostępnij:

Pyrrusowe zwycięstwo

W ligowym klasyku, któremu do miana klasyku brakowało bardzo wiele, Lech Poznań zdołał pokonać warszawską Legię 1-0. Po meczu, który dla kibiców nie był magnesem i nie sprawił, że na trybunach zasiadł komplet widzów największym wygranym został 17-letni Filip Marchwiński. Zdobył on decydującego gola i sprawił, że o samym meczu mówi się mniej. I mam wrażenie, że tak jest lepiej.

Kiedyś to było...

Czwartek, dzień po meczu z Legią Warszawa wygranym przez zawodników Kolejorza podczas przywitania w pracy wszyscy wymieniają się uśmiechami z wiadomym przesłaniem. Ściskają mocno ręce na dzień dobry i zadają to jedno ważne pytanie:

Oglądałeś mecz? Jak dobrze, że pokonaliśmy Legię. To dla nas najważniejszy mecz sezonu.

Poranek w zakładach pracy, szkołach czy nawet podczas spotkań na ulicy zaczynał się od rozmowy o meczu, który odbył się dzień wcześniej. Wszyscy chcieli przeanalizować to na swój sposób. Powiedzieć coś, co zauważyli, a być może ktoś inny przegapił. Rozmowę utrudniało bolące  od radosnego i głośnego śpiewania gardło. Nawet na co dzień nie interesujący się piłką nożną koledzy, podchodzą i pytają o opinię tych, którzy ten mecz widzieli. Zainteresowanie było ogromne.

...dziś jest inaczej

Czwartek, dzień po meczu z Legią Warszawa wygranym przez zawodników Kolejorza podczas przywitania wszyscy wymieniają się uśmiechami i odwracają się w stronę swojego miejsca pracy. Nikt nawet nie zaczyna tematu wczorajszego spotkania. Nieśmiało spoglądają na siebie, bo być może ktoś jednak zapyta jak wyglądał mecz Lech - Legia.

Niestety dla kibiców Kolejorza nic takiego się nie dzieję. Z głęboko schowaną radością zaczynają kolejny dzień w biurze. Uruchamiają komputery, maszyny i zaczynają pracować. 

Takie właśnie realia dotykają dziś zdecydowaną większość fanów poznańskiego zespołu. Poprzez kolejny już kompletnie spartaczony sezon nikt nawet nie próbuję wysilać się na większą analizę gry Lecha. Nawet mecz z Legią, który zawsze był czymś więcej niż tylko kolejnym ligowym spotkaniem został sprowadzony do poziomu zwykłego meczu. Mam wrażenie, że niecałe 12 tys. kibiców, które wczoraj zasiadło na trybunach stadionu w Poznaniu i tak było wynikiem tego, że do stolicy Wielkopolski przyjechała Legia. Gdyby rywal był inny frekwencja mogłaby być jeszcze niższa. 

Smutny obraz Lecha Poznań dopełnia fakt pustych trybun. Od zawsze się mówi, że drużyna gra dla kibiców, że to oni w największym stopniu pomagają w trudnych momentach podczas spotkań. Niestety dla kibiców Kolejorza zostali oni skutecznie zniechęceni. I chociaż każdemu z nich zależy na Lechu, to mówiąc wprost - w każdym kiedyś coś pęknie. Miłości do barw nie wyprą się nigdy, ale potrafią mówić głośno o tym, że wokół Lecha nie dzieję się dobrze. I tylko od ludzi zarządzających klubem zależy jak długo fan Kolejorza będzie musiał godzić się na porażki i kolejne dawki wstydu.

Pokazał nastolatek jak zwyciężać mamy

Na konferencji prasowej przed meczem z Jagiellonią Białystok piłkarz Lecha - Maciej Makuszewski, który słynie z nieprzemyślanych wypowiedzi i niektórych gestów stwierdził:

- My jako piłkarze potrzebujemy wsparcia kibiców. Jesteśmy rozczarowani tym sezonem, ale kibice muszą zrozumieć, że jesteśmy tylko ludźmi i muszą nas wspomagać. Nie tylko krytykować.

I jestem w stanie się zgodzić z Maciejem Makuszewskim, że są tylko ludźmi i może się zdarzyć słabszy dzień. Że niekiedy chociaż się bardzo chcę, to i tak nie wychodzi. Ale na litość Boską, czy kibice wymagają aż tak dużo? Czy to co chcemy widzieć na boisku to jakieś kosmiczne wymagania? Moim zdaniem nie. Zarówno ja, jak i wszyscy kibice Lecha chcą widzieć zaangażowanie wśród zawodników i to, że nawet gdy pojawi się ciężki moment, to piłkarze w niebiesko-białych strojach nie narobią w gacie.

Moją osobistą odpowiedzią na słowa Macieja będzie nagrana komplikacja jego dośrodkowań w meczu z Legią. Mógł w pewien sposób zamknąć usta krytykom i zaliczyć asystę lub nawet dwie. Nic takiego niestety dla zawodnika nie miało miejsca. Każda próba dośrodkowania kończyła się na pierwszym zawodniku rywala. A jak już udało się ominąć pierwszą przeszkodę, to wrzutka Macieja Makuszewskiego lądowała u zawodnika Legii. 

Czego więcej wymagać od byłego reprezentanta Polski, jak nie tego, aby dobrze i celnie zagrał ze skrzydła w pole karne? 

Jak walczyć z pełnym zaangażowaniem pokazał starszym kolegom wychowanek Kolejorza Filip Marchwiński. W starciu z dużo bardziej doświadczonym zawodnikiem Legii nie pękł. Wywalczył piłkę, minął dwóch zawodników i zdobył gola. I tylko żal, że tak ważną dla siebie bramkę zdobył w meczu, w którym Lech grał o nic. A w dodatku na trybunach nie było nawet 15 tys. kibiców. Oczywiście szczere gratulacje dla młodego zawodnika. Miejmy nadzieję, że jeszcze nie raz da on powody do radości kibicom Lecha, ale nastąpi to w dużo bardziej sprzyjających okolicznościach. 

I tylko trochę wstyd dla bardziej doświadczonych piłkarzy, że to nastolatek musi dawać przykład jak walczyć do samego końca, bo oni wyznają zasadę - czy się stoi, czy się leży to wypłata się należy.


Avatar
Data publikacji: 25 kwietnia 2019, 18:35
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.