Premier League – podsumowanie 10. kolejki
Dziewięć goli w Southampton, sześć w Burnley, pięć w Brighton. Dziesiąta seria gier Premier League obfitowała w bramki. Dużo działo się także na innych stadionach, chociażby na Anfield, gdzie w hicie kolejki Liverpool podejmował Tottenham. Zapraszamy na przegląd wydarzeń minionego weekendu.
Piątkowy wieczór przejdzie do historii Premier League. Na St. Mary’s Stadium byliśmy świadkami prawdziwej demolki. Ekipie Southampton od samego początku nie dawano zbyt dużych szans w starciu ze świetnie spisującym się w tym sezonie Leicester. Już pierwsze minuty meczu pokazały, że na niespodziankę nie ma co liczyć. W dziesiątej Lisy objęły prowadzenie za sprawą Bena Chilwella, a chwilę później czerwoną kartkę zobaczył Ryan Bertrand. Chyba nawet najwięksi pesymiści wśród fanów Świętych nie spodziewali się jednak wówczas aż takiej katastrofy, jaka dopiero miała nastąpić. Już do przerwy ich ulubieńcy przegrywali 0:5. W drugiej połowie podopieczni Brendana Rodgersa także nie mieli żadnych skrupułów i wykorzystywali kolejne okazje. Ostatecznie zwyciężyli aż 9:0. Hat-tricka na swoim koncie zapisali Ayoze Pérez i Jamie Vardy, który tym samym objął przodownictwo w klasyfikacji strzelców Premier League. W historii Premier League jeszcze żadna drużyna nie odniosła tak wysokiego zwycięstwa na wyjeździe. Ponadto, Lisy wyrównały rekord najwyższej wygranej, biorąc pod uwagę wszystkie mecze. W 1995 roku w takim samym stosunku Manchester United pokonał u siebie Ipswich Town. Udział w piątkowej klęsce Southampton brał niestety Jan Bednarek. Polski obrońca rozegrał całe spotkanie i – co zrozumiałe – nie zebrał pochlebnych recenzji za swój występ.
🔹Joint-biggest win in #PL history
🔹Biggest away win in #PL historyAn unforgettable @LCFC performance#SOULEI pic.twitter.com/cLJtsGZYUK
— Premier League (@premierleague) October 25, 2019
Pérez i Vardy nie byli jedynymi autorami hat-tricków w ten weekend. Trzy gole na swoim koncie zapisał także Christian Pulisic. Gracz Chelsea trzykrotnie pokonał bramkarza Burnley – Nicka Pope’a. Amerykanin został tym samym najmłodszym strzelcem hat-tricka w historii klubu ze Stamford Bridge, bijąc osiągnięcie Tammy’ego Abrahama sprzed ledwie 42 dni. Chelsea jest teraz zresztą jedynym klubem w historii Premier League, który może poszczycić się dwoma autorami hat-tricków poniżej 22 roku życia w jednym sezonie. Wracając do spotkania na Turf Moor, przez 85 minut było ono meczem do jednej bramki. The Blues prowadzili 4:0, ale chyba za bardzo rozluźnili się w końcówce. Gospodarze walczyli do końca i za sprawą dwóch goli zmniejszyli nieco rozmiary porażki. Jeszcze większe emocje towarzyszyły ostatnim minutom starcia Brightonu z Evertonem. Spotkanie było bardzo wyrównane, a obie drużyny błyskawicznie odpowiadały, gdy tylko rywal obejmował prowadzenie. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem 2:2, w doliczonym czasie gry piłkę do własnej siatki skierował Lucas Digne. Po ubiegłotygodniowym zwycięstwie nad West Hamem Everton wrócił zatem na szlak porażek. W dołku znajduje się także wspomniany już zeszłotygodniowy rywal The Toffies. Młoty nie potrafiły wygrać czwartego z rzędu meczu, tym razem remisując 1:1 z Sheffield. Podziałem punktów zakończyło się także starcie Watfordu z Bournemouth, w którym bramki nie padły.
Trwa pogoń za liderem w wykonaniu Manchesteru City. W sobotnim meczu przeciwko Aston Villi obrońcy mistrzowskiego tytułu pokazali dwa oblicza. Dostrzegł to zresztą sam Pep Guardiola. Menedżer The Citizens stwierdził po spotkaniu, iż jeśli jego zespół zawsze będzie prezentował się tak, jak w drugiej połowie sobotniego starcia, stać ich będzie na obronę mistrzostwa. Jeżeli jednak piłkarze z Etihad częściej będą grać tak, jak w sobotę przed przerwą, mogą zdaniem Hiszpana wypaść z ligowej czołówki. I choć słowa Guardioli należy odbierać jako nieco przesadzone, faktem jest, że jego podopieczni mają od pewnego czasu spory problem ze stabilizacją swojej formy. Na beniaminka z Birmingham taka postawa jednak wystarczyła. Po bezbramkowej pierwszej odsłonie, gospodarze dali prawdziwy koncert w drugiej, strzelając trzy gole. Już pierwszy z nich, zdobyty zaraz po przerwie, nie zwiastował Aston Villi niczego dobrego. Jego autorem był bowiem Raheem Sterling – prawdziwy talizman The Citizens. Otóż, gdy angielski skrzydłowy strzela gola, Manchester City nie przegrywa. W sobotę taka sytuacja zdarzyła się już po raz 43., co jest rekordem Premier League.
Raheem Sterling has scored in 43 #PL matches for Man City without ever ending on the losing side
That's the longest-run by any player in the competition’s history pic.twitter.com/wRhG564VUd
— Premier League (@premierleague) October 26, 2019
Pora przejść do niedzielnych wydarzeń. Najważniejszym pośród nich – jak zresztą w całej kolejce – było starcie na Anfield pomiędzy Liverpoolem a Tottenhamem. Mecz był reklamowany jako rewanż za finał Ligi Mistrzów z ubiegłego sezonu. Wskazanie faworyta było jednak o niebo łatwiejsze niż przed niespełna pięcioma miesiącami. The Reds w tym sezonie jeszcze nie zaznali goryczy porażki, a ponadto grali u siebie. Podopieczni Mauricio Pochettino w ostatnich ligowych meczach tracili natomiast punkty z Brighton i Watfordem, a ponadto doznali pamiętnej klęski (2:8) z Bayernem Monachium w Champions League. Niedzielne spotkanie zaczęło się jednak dla nich wyśmienicie. Nie minęła minuta gry, a na listę strzelców wpisał się bowiem Harry Kane. Paradoksalnie może się wydawać, że Koguty tego gola strzeliły zbyt szybko. To tylko podrażniło gospodarzy. Gracze Jürgena Kloppa ruszyli do ataku i absolutnie zdominowali rywala. Tylko fenomenalnej postawie Paulo Gazzanigi goście mogli zawdzięczać fakt, że utrzymali prowadzenie do końca pierwszej połowy. Po przerwie argentyński golkiper wreszcie musiał jednak skapitulować. I to dwukrotnie. Najpierw po uderzeniu Jordana Hendersona, a następnie – Mohameda Salaha. Ta druga bramka padła z rzutu karnego po tym, jak Serge Aurier dał się w dziecinny sposób ograć Sadio Mané, a następnie – równie dziecinnie bezmyślnie – sfaulował Senegalczyka. The Reds utrzymali prowadzenie do ostatniego gwizdka sędziego. Tym samym perfekcyjnie odpowiedzieli na sobotni triumf Manchesteru City, zachowując dzięki temu sześciopunktową przewagę w tabeli nad swoim najgroźniejszym konkurentem w walce o mistrzostwo.
Daleko za plecami Liverpoolu i Manchesteru City pozostaje ich największy odwieczny rywal. Manchester United, bo o nim oczywiście mowa, w przeciwieństwie do Tottenhamu zdołał jednak przełamać swoją złą passę. Po czterech kolejnych meczach bez zwycięstwa, Czerwone Diabły wywiozły trzy punkty z Norwich. Beniaminek od samego początku był tłem dla utytułowanego rywala. Już do przerwy podopieczni Ole Gunnara Solskjæra prowadzili 2:0, a wynik ten mógł być wyższy, gdyby nie zmarnowane rzuty karne przez Marcusa Rashforda i Anthony’ego Martiala. Obaj panowie zrehabilitowali się jednak i strzelili po golu, a United zwyciężyli ostatecznie 3:1. Najważniejsze w tym meczu było jednak trafienie, otwierające wynik meczu, autorstwa Scotta McTominaya. Była to bowiem dwusetna bramka Manchesteru United w historii jego występów w Premier League. Klub z Old Trafford dokonał tego jako pierwszy.
Man Utd become the first team to score 2,000 #PL goals 👏👏#NORMUN pic.twitter.com/c7IePEJD11
— Premier League (@premierleague) October 27, 2019
W niedzielę doszło także do jedynych w tej kolejce derbów Londynu. Było to starcie sąsiadów z ligowej tabeli – piątej ekipy z szóstą. Już po dziesięciu minutach gry wydawało się, że Arsenal bez problemu upora się z Crystal Palace. Kanonierzy prowadzili bowiem 2:0 po golach środkowych obrońców. Najpierw do siatki trafił Sokratis Papastathopoulos, a następnie uczynił to David Luiz. Podopieczni Unaia Emery’ego spoczęli jednak na laurach i chyba zbyt wcześnie uwierzyli, że mecz jest już wygrany. Goście wykorzystali dekoncentrację rywali i odpowiedzieli bramkami Luki Milivojevicia oraz Jordana Ayewa. Remisem zakończyło się także spotkanie na St. James’ Park. Newcastle podzieliło się punktami z Wolverhampton (1:1).
Dziesiąta kolejka Premier League to już historia. W jedenastej zabraknie co prawda wielkich szlagierów czy meczów derbowych, ale z pewnością będzie na czym zawiesić oko. Rozgromiony w piątek Southampton uda się do jaskini lwa, gdzie zmierzy się z Manchesterem City. Ciekawie zapowiadają się także starcia uczestników Ligi Europy – Arsenalu z Wolverhampton, a także spisujących się znacznie poniżej przedsezonowych oczekiwań Evertonu z Tottenhamem. To, i znacznie więcej, już w najbliższy weekend.
Jedenastka 10. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:
Piłkarz kolejki - Christian Pulisic
Wyniki 10. kolejki i tabela Premier League:
Southampton FC - Leicester City 0:9
Manchester City - Aston Villa FC 3:0
Brighton & Hove Albion - Everton FC 3:2
Watford FC - AFC Bournemouth 0:0
West Ham United - Sheffield United 1:1
Burnley FC - Chelsea FC 2:4
Newcastle United - Wolverhampton Wanderers 1:1
Arsenal FC - Crystal Palace FC 2:2
Liverpool FC - Tottenham Hotspur FC 2:1
Norwich City - Manchester United 1:3
Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:
-
PolecaneWachowski: Nie jest tak, że reprezentacja musi do końca świata grać w Warszawie
Kamil Gieroba / 19 listopada 2024, 7:00
-
BrazyliaKolejny talent z Brazylii na celowniku angielskich gigantów
Kamil Gieroba / 19 listopada 2024, 6:00
-
Liga NarodówOficjalnie: Dwóch zawodników opuszcza zgrupowanie reprezentacji Holandii
Victoria Gierula / 18 listopada 2024, 12:13
-
La LigaAS: To wtedy Lewandowski będzie do dyspozycji Hansiego Flicka. Na szczęście szybko
Victoria Gierula / 18 listopada 2024, 10:45
-
Plotki transferoweCo dalej z Osimhenem? To byłby zaskakujący ruch
Kamil Gieroba / 18 listopada 2024, 6:00
-
La LigaTo byłby zwrot ws. Szczęsnego! Zaskakujące wieści
Kamil Gieroba / 17 listopada 2024, 16:00