fot. skysport.com
Udostępnij:

Premier League: Lisy wygrywają na King Power Stadium!

Niedziela na King Power Stadium była bardzo udana dla kibiców miejscowego klubu, bowiem Leicester bez większych problemów pokonało Everton 2:0. Tym samym od zwycięstwa rozpoczął swoją przygodę z "Lisami" Claude Puel.

Lepiej w to spotkanie weszli gospodarze, którzy w pierwszym kwadransie dwukrotnie byli blisko pokonania Pickforda. Najpierw uderzenie Graya minęło lewy słupek bramki, a następnie bardzo dobrze interweniował bramkarz Evertonu po strzale Chilwella. Co się nie udawało na początku, udało się w 17. minucie. Futbolówkę odebrał Demarai Gray, minął dwóch rywali i zagrał na skrzydło do Mahreza. Algierczyk wypatrzył w polu karnym wbiegającego Vardiego i płaskim dośrodkowaniem obsłużył najlepszego strzelca "Lisów". Doświadczony napastnik nie miał najmniejszych problemów z wpakowaniem piłki do siatki i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Znakomita kontra gospodarzy, wyprowadzona iście po profesorsku.

Nieco ponad 10. minut później było już 2:0. Ponownie w roli głównej Demarai Gray, który zdecydował się na mocne wgranie w pole karne. Jednak piłka nie dotarła do żadnego jego kolegi, a znalazła się w siatce. Bardzo niefortunnie interweniował Kenny, który zaskoczył nie tylko siebie, ale i Pickforda. Bramkarz Evertonu ponownie bez szans. Leicester w pierwszej połowie wyglądało na bardzo zdeterminowany zespół, który doskonale realizuje to, co szkoleniowiec nakreślił na przedmeczowej odprawie.

Pierwsze piętnaście minut drugiej odsłony spotkania to już liczne ataki gości. Swoich sił próbowali Davies oraz Rooney, ale w obu przypadkach nie można było mówić o jakimikolwiek zagrożeniu bramki Schmeichela. Akcjom Evertonu towarzyszyła duża doza chaosu i nieporadności, ale wszystkie swoje mankamenty starali się nadrobić zaangażowaniem. Jednak ich dzisiejszy rywal także nie odstawiał nogi i walczył z całych swoich sił by utrzymać korzystny rezultat. W 65. minucie źle piąstkował golkiper "Lisów", ale uderzenie z przewrotki Jagielki skierowane było w sam środek bramki Duńczyka. Tym samym dostał on swoistą szansę na rehabilitację i w pełni ją wykorzystał. Kolejne minuty to liczne... bardzo liczne centry w pole karne gospodarzy. Nie przynosiły one zamierzonego efektu, bowiem świetnie dysponowana była formacja defensywna podopiecznych Claude'a Puela. Raz za razem piłka lądowała na głowie Morgana, bądź też Maguire'a.

Końcówka meczu była już bardziej wyrównana, a bliżej strzelenia bramki byli piłkarze Leicester. Wszystko za sprawą Vicente Iborry, który znakomicie odnalazł się w polu karnym gości. Wszystko do tego momentu wyglądało bardzo dobrze, ale zabrakło najważniejszego, czyli wykończenia. Strzał Hiszpana, a raczej jego "próba" była daleka od ideału.

Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu, popularne "Lisy" awansowały na 11. miejsce w tabeli. Z kolei Everton wciąż pozostaje w strefie spadkowej, zajmując odległą osiemnastą lokatę.


29.10.2017, 10. kolejka Premier League, King Power Stadium.

Leicester City - Everton FC 2:0 (2:0)

Jamie Vardy 17', Jonjoe Kenny 28' (s)

Leicester: Kasper Schmeichel – Danny Simpson, Wes Morgan, Harry Maguire, Christian Fuchs – Demarai Gray, Vicente Iborra, Wilfred Ndidi, Ben Chilwell (Marc Albrighton 83') – Riyad Mahrez (Shinji Okazaki 75'), Jamie Vardy (Kelechi Iheanacho 89').

Everton: Jordan Pickford - Jonjoe Kenny, Phil Jagielka, Ashley Williams, Leighton Baines - Aaron Lennon (Beni Baningime 46'), Tom Davies, Idrissa Gueye, Kevin Mirallas (Baye Oumar Niasse 46') - Wayne Rooney (Gylfi Sigurðsson 74'), Dominic Calvert-Lewin.

Żółte kartki: Tom Davies, Idrissa Gueye.

Sędzia: Andre Marriner.


Avatar
Data publikacji: 29 października 2017, 18:54
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.