Liverpool
fot. Źródło: twitter.com/LFC/
Udostępnij:

Premier League: Kaca na Anfield ciąg dalszy – Liverpool wymęczył 3 punkty

Liverpool zdołał sobie stworzyć ledwie dwie groźne sytuacje, ale był przy nich skuteczny. Ostatecznie The Reds pokonali Aston Villę 2:0.

Po alkoholu zapomina się wiele rzeczy, ale żeby zapomnieć jak się gra w piłkę? Takie uczucie pozostawia nam w ostatnim czasie Liverpool. Można zrozumieć, że zaraz po zdobyciu mistrzostwa Anglii po 30 latach może się zdarzyć wypadek przy pracy w postaci wysokiej porażki z Manchesterem City. Jednak pewni mistrzostwa czy nie, trzeba grać dalej. Zwłaszcza, gdy gra się na beniaminka i wystawia się trzon składu.

Do przerwy Liverpool miał mniej strzałów niż Aston Villa. Nie zagrozili Pepe Reinie nawet przez chwilę. Najlepszą okazję w pierwszej połowie miał Douglas Luiz. Jeśli Brazylijczyk grałby w PKO BP Ekstraklasie, to komentatorzy pewnie przykleiliby mu łatkę "potrafi uderzyć z dystansu". I to akurat prawda, bo jak już 23-latek strzela bramki, to właśnie zza pola karnego, i to zazwyczaj piękne. Jednak w tym meczu nie udała mu się ta sztuka i jego próba z 34. minuty wylądowała wprost w rękawicach jego rodaka z bramki Liverpoolu.

Po przerwie nadal Liverpool miał inicjatywę, ale nie potrafił przejść obrony Aston Villi. Dodatkowo zaczął narażać się na kontrataki ze strony piłkarzy Deana Smitha. W 54. minucie Anwar El-Ghazi miał dogodną sytuację, gdy po kontrze 3 na 2 dostał podanie w pole karne, ale strzał Holendra na bliższy słupek został pewnie wybroniony przez Alissona.

Po godzinie gry Jurgen Klopp przemodelował niedziałającą pomoc The Reds, ale postanowił pozostawić w niej Naby'ego Keitę. To Niemcowi się spłaciło, ponieważ były zawodnik RB Lipsk w 71. minucie wypatrzył wbiegającego przed bramkę Sadio Manę, który z odrobiną szczęścia pokonał Reinę. Senegalczyk bowiem trafił w poprzeczkę, ale piłka odbiła się za linię bramkową Aston Villi.

Liverpool chciał wykorzystać momentum i chwile dekoncentracji w szeregach beniaminka, ale Reina pomimo straty czystego konta nadal zachowywał skupienie. W 75. minucie Roberto Firmino rozpoczął samotny rajd, ścinając z lewego skrzydła do środka, rozegrał klepkę z Mohamedem Salahem, po czym oddał strzał z woleja z 16. metrów, ale kapitalnie interweniował Reina.

Gospodarze dalej próbowali podwyższyć prowadzenie, ale dopiero pod samą końcówkę udało im się strzelić kolejną, bądź co bądź szczęśliwą bramkę. W 89. minucie Andrew Robertson dośrodkowałem do Salaha, a ten odegrał głową do rezerwowego Curtisa Jonesa. 19-latek po koźle uderzył z woleja, piłka odbiła się jeszcze od Tyrone'a Mingsa, czym przeszkodziła w interwencji Reinę, któremu piłka przeszła po palcach.

05.07.2020, 33. kolejka Premier League, Anfield (Liverpool)

Liverpool FC - Aston Villa 2:0 (0:0)

Mane 71', Jones 89'

Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, Gomez, Van Dijk, Robertson (Williams 90+4') - Oxlade-Chamberlain (Wijnaldum 61'), Fabinho (Henderson 61'), Keita (Jones 84') - Salah, Origi (Firmino 60'), Mane.

Aston Villa: Reina - Konsa, Hause, Mings, Taylor - McGinn, Luiz, Grealish - El-Ghazi (Jota 74'), Davis (Samatta 74'), Trezeguet (Vassilev 85').

Żółte kartki: Robertson 21' - McGinn 36'

Sędzia: Paul Tierney


Avatar
Data publikacji: 5 lipca 2020, 19:28
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.