Premier League będzie ciekawsza. Dzięki Mourinho

express.co.uk

To były dwa dni, które mocno wstrząsnęły Premier League. Najpierw ogłoszono odejście Mauricio Pochettino z Tottenhamu Hotspur. Potem zespół przejął “The Special One”.

Przyznam, że we wtorkowy wieczór z zaskoczeniem przyjąłem wiadomość o odejściu Mauricio Pochettino z Tottenhamu Hotspur. Jasne, start aktualnego sezonu nie był dobry. “Koguty” są dopiero na czternastym miejscu w tabeli. Mają także ledwie czternaście punktów, a za nami już dwanaście kolejek. Na domiar złego ostatnie zwycięstwo zespół z Londynu zanotował na początku października.

Mimo to włodarze Tottenhamu wykazali się cierpliwością rodem z naszej Ekstraklasy. Dla przypomnienia – Pochettino w maju 2018 roku podpisał nowy pięcioletni kontrakt. Sezon 2018/19 zespół skończył na czwartym miejscu w lidze i pierwszym w historii finałem Ligi Mistrzów. To był zdecydowanie jeden z najlepszych sezonów w historii Tottenhamu. Przed Pochettino Tottenham ledwo zahaczał o Ligę Europy. Z nim stał się poważnym klubem. A mimo to… przychodzi pierwszy kryzys i Argentyńczyk zostaje zwolniony.

Włodarze chyba szybko zapomnieli czego on dokonał. I to mimo przeciwności losu – braku transferów przez dłuższy czas. Tej decyzji nie rozumiem też z drugiego powodu – za rozwiązanie umów cały sztab Mauricio ma otrzymać około dwadzieścia milionów funtów. Za taką kwotę można już kupić jakiegoś przyzwoitego piłkarza. Przez dwa lata klub nie szastał gotówką na zawodników, a stać ich na taki krok. No cóż…

Jaka przyszłość “Kogutów”?

Tottenham przejmuje Jose Mourinho. Duże ryzyko. Z niemal każdego klubu w ostatnich latach Portugalczyk odchodził w atmosferze konfliktów. Albo z zarządem albo z piłkarzami. Jest to zatem spore ryzyko włodarzy “Kogutów”.

To co trzeba mu oddać, że właściwie jest gwarancją jakiegoś trofeum. Ostatnie dwie dekady to co roku triumf w któryś rozgrywkach. Czy to krajowe mistrzostwa czy to puchary. Nie zapominając o triumfach w Lidze Mistrzów z Porto i Interem.  Nawet z Manchesterem United zdobył Ligę Europy, choć mało kto tak naprawdę ją poważnie traktuje. Jest też niezwykle pewny siebie, czasem aż w tym arogancki. To powoduje, że ma zarówno wielu zwolenników jak i krytyków. Ciekawe również czy w Tottenhamie wróci do zwyczaju krytykowania pracy sędziów, za co był wielokrotnie karany…

Zostawmy na chwilę uszczypliwości. Lubię go. Myślę, że postrzega siebie jako rewolwerowca, który przyjechał do miasta, żeby wyzwać starego szeryfa, który rządził tam od dawna. Z całą pewnością był o tym przekonany, kiedy nazywał mnie „szefem” i „wielkim trenerem”, gdy po meczu poszliśmy na drinka – Sir Alex Ferguson.

Faktem jest, że przyjście Mourinho do Tottenhamu potężnie wzmocni zainteresowanie medialne tym klubem. Dawno nie było tak kontrowersyjnego trenera w “Kogutach”.

 

Nie mógłbym być szczęśliwszy. Gdybym nie był, nie przyszedłbym do tego klubu. Co mogę obiecać? Pasję. To jest ogromny przywilej, gdy menedżer przychodzi do klubu i czuje radość w relacji z drużyną. To nie są tylko puste słowa. Powtarzałem je przez ostatnie kilka lat, nawet jako przeciwnik Tottenhamu. Na White Hart Lane zawsze ciężko się grało, ale były to piękne spotkania. To było jedno z tych miejsc, które emanowało pasją i szacunkiem. Teraz mamy najlepszy stadion na świecie. On nie jest tylko piękny. Warunki do treningu również są fantastyczne. Możemy być z tego dumni. Zawsze wierzyłem w potencjał tego zespołu i miejsca. Nie mogę się doczekać tego wyzwania –  to jedne z wypowiedzi publicznych Jose Mourinho po objęciu Tottenhamu (za goal.pl).

Warto też pamiętać, że Portugalczyk trochę odpoczął od futbolu. Kto wie,  może nabrał jakiegoś świeżego spojrzenia na piłkę nożną? Znalazł dodatkową motywację i pasję? Reasumując – zarząd Tottenhamu mocno ryzykuje. Jak nie wypali przygoda z Mourinho, to kibice będą im to długo wypominać. Tak samo zresztą samemu Jose.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.