fot. Darko Jevtic
Udostępnij:

Poznaniacy pną się wyżej i wyżej

W niedzielnym meczu 16-kolejki Lotto Ekstraklasy Lech podejmował na swoim boisku drużynę Śląska Wrocław. Gospodarze mecz wygrali po dwóch bramkach Robaka i jednym trafieniu Darko Jevticia.

Do stolicy wielkopolski ponownie zawitał ex-trener Kolejorza Mariusz Rumak, którego kibice nie wspominają najlepiej. W sieci można było znaleźć wpisy mówiące o wymazaniu złej ery za czasu Rumaka. Trener Śląska z drużyną z Poznania zdobył dwukrotnie wicemistrzostwo Polski a także doprowadził Lecha do pośmiewiska na arenie międzynarodowej. Przeciwko Lechowi Rumak ma dobry bilans, dwie wygrane, jeden remis, jedna porażka. Ostatni mecz na linii Lech - Rumak skończył się bezbrakowym remisem 0-0 rozgrywany w ramach pierwszej kolejki Lotto Ekstraklasy.

W niedzielnym spotkaniu w ekipie Śląska zabrakło jedynie Goncalvesa, który pauzuje za kartki. Natomiast w drużynie z Poznania zabrakło Jasmina Buricia, który odkupuje winy za mecz z Legią, w którym Burić dostał czerwoną kartkę i zawieszenie na trzy mecze. A także kontuzjowanych Bille Nielsena oraz Szymona Pawłowskiego, który nabawił się stłuczenia mięśnia na treningu kilka dni przed meczem.

Pierwsze minuty należały do gospodarzy. Majewski zabrał piłkę Madejowi w środku pola i ruszył na bramkę Śląska. Strzał popularnego Mai nieznacznie minął bramkę Kamenara. Była to najgroźniejsza akcja w ciągu pierwszych pięciu minut. Wcześniej na bramkę strzelał również Makuszewski, lecz jego strzał znacznie przeleciał nad celem. Zawodnicy Śląska postanowili się "zabunkrować" przed bramką i liczyli na kontry. Po jednej z nich uderzał na bramkę Putnockiego Morioka, lecz strzał był bardzo nieudany.

w 16 minucie obrona Śląska bardzo mocno zaspała, a precyzując był to Kamil Dankowski. Zawodnik drużyny gości złamał zawodowo linie spalonego i Jevtić doszedł do piłki, którą świetnie podał Makuszewski ponad głową Ortegi. Szwajcar wbiegł w pole karne i pewnym strzałem umieścił piłkę obok prawego słupka bramki Kamenara. Defensywa wrocławian w tej akcji istniała jedynie teoretycznie, albowiem dwóch zawodników gospodarzy było zupełnie odpuszczonych i bez krycia. Jednak wyjście wyżej linii obrony Śląskowi nie pomogło, a jedynie zaszkodziło.

W tym sezonie gdy poznaniacy wychodzili na prowadzenie przegrywali tylko dwa razy. Oba mecze na wyjeździe. Raz z Koroną (4:1), natomiast drugi raz z Lechia (2:1). W obu przypadkach strzelcem pierwszej bramki był Marcin Robak, który mecz ze Śląskiem zaczął na ławce.

Pierwszą groźną akcją wrocławian był rzut wolny z 17-metrów od bramki Putnockiego, jednak strarzał Alvaro Gomesa był daleki od ideału i trafił jedynie w mur. Na głupi faul zdecydował się zdobywca gola Darko Jevtić.

Podopieczni Rumaka postanowili ruszyć do przodu i odrobić jednobramkową stratę. Groźne dośrodkowania z lewej strony Ortegi nie wykorzystywali ani Biliński, ani Alvaro Gomes. W najgroźniejszej okazji dla gości z Wrocławia Biliński machnął się i nie trafił w piłkę, natomiast Portugalczyk chciał wykonać tak zwanego "Welbecka" (strzał z piętki) lecz ekwilibrystyczny strzał Gomesa nie doszedł do skutku, albowiem poszedł on w ślady Polaka i również futbolówka przeleciała mu między nogami.

Na początku drugiej części gry do ataku rzucili się zawodnicy Śląska. W ciągu pierwszych dwóch minut strzelał Ortega-którego zablokował Arajuuri-a także aktywny w tym spotkaniu Alvaro Gomes. Jednak strzał Portugalczyka poszybował wysoko nad bramką Putnockiego.

Mimo większej przewagi Śląska, to lechici podwyższyli prowadzenie. Robak-jak to ma ostatnio w zwyczaju-zaliczył wejście smoka. Makuszewski, który rozgrywał bardzo dobre zawody tego dnia, zaliczył asystę przy golu bardzo ładnej urody byłego gracza Pogoni. Robak jakby od niechcenia uderzył piłkę lewą nogą zza szesnastki i Kamenar-który nie ma dzisiaj dnia-skapitulował. Futbolówka leciałą wybietnie w bramkarza Śląska, lecz ten przeniósł balans ciała na przeciwną stronę i się lekko zdziwił.

Obok Alvaro Gomeza, wybitnie pokazywał się na boisku Ortega. Hiszpan miał typowy "dzień konia", co dotknął się piłki to dolatywała ona do partnera. W najgroźniejszej akcji w drugiej połowie wrocławian dorzucał piłkę do Idzika, lecz rezerwowy Śląska uderzył jedynie w słupek. Następnie Ortega postanowił sam spróbować sił strzelając na bramkę Putnockiego, ale ten pokazał, że wzrost w bramce się nader przydaje i wybił końcówkami palców futbolówkę zmierzającą do bramki.

Lechowi dwie bramki nie wystarczyły i zawodnicy Kolejorza postanowili odwdzięczyć się za świetny doping trzeci raz. Majewski dostał cudne podanie od Jevticia na dziesiąty metr, lecz strzał pomocnika Lecha został zablokowany... ręką. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł Marcin "wejście smoka" Robak i pewnie uderzył w środek bramki. 3-0.

Kolejny dobry mecz w wykonaniu podopiecznych Nenada Bjelicy i zasłużona wygrana piłkarzy Kolejorza. Zawodnicy z Poznania awansują o kolejne dwie pozycje w tabeli i z 25-oczkami znajdują się na piątym miejscu w tabeli, zaś gracze z Wrocławia przegrywają pierwszy mecz od czterech kolejek i będą walczyć, by na koniec roku kalendarzowego znaleźć się w czołowej ósemce. Nad dziewiątą Arką mają jeden punkt przewagi.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 3:0 (1:0)

Bramki: Jevtić 16`. Robak 66`. Robak 74`.

Lech Poznań: Putnocky - Kadar, Arajuuri, Bednarek, Kędziora - Majewski, Trałka - Gajos, Jevtić, Makuszewski- Kownacki


Śląsk Wrocław: Kamenar - Dankowski, Celeban, Dvali, Loureiro- Kokoszka, Madej, Ortega, Faustino Gomes- Morioka - Biliński

Widzów: 15943

Arbiter:  Tomasz Musiał.


Avatar
Data publikacji: 21 listopada 2016, 8:13
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.