fot. Goal.com
Udostępnij:

Polowanie na wahadłowego

Sezon 2016/17 stał w Europie pod znakiem wahadłowych. Piłkarze ci stali się niezwykle pożądani przez drużyny z Włoch czy Anglii. Nic więc dziwnego, że w obecnym okienku transferowym kluby gotowe są sypać gotówką na lewo i prawo, aby tylko pozyskać zawodników najlepiej predysponowanych do gry przy linii.

Kim właściwie jest wahadłowy?

Cóż, osobom mniej wtajemniczonym, wyjaśnienie tego w formie tekstu nie będzie łatwe. Najprościej opisać wahadłowego jako bocznego pomocnika w systemach opierających się na grze z trójką obrońców. W praktyce jednak jest to dużo bardziej skomplikowane. Wahadłowy spełnia na boisku jednocześnie kilka ról; już sama angielska nazwa tej pozycji (wing-back) sugeruje połączenie roli obrońcy i skrzydłowego.

W skrócie, wahadłowy ma za zadanie tworzyć przewagę liczebną w tym sektorze boiska, w którym jest to akurat niezbędne. Największą korzyścią z zastosowania tego typu zawodników jest elastyczność ustawienia. W zależności od taktyki przeciwnika, od sytuacji w danym meczu, czy nawet przebiegu konkretnej akcji, wahadłowi mogą wcielać się w rolę dodatkowego stopera, defensywnego pomocnika, a także skrzydłowego. Wpływa to na pewniejszą asekurację w defensywie, pomocnikom daje większą swobodę poruszania się po boisku, a bocznym napastnikom szansę na opuszczenie swoich pozycji i zejście do środka, przy jednoczesnym zachowaniu możliwości rozegrania piłki na skrzydło.

To wszystko brzmi świetnie, ale trzeba pamiętać, że jest to niezwykle wymagająca rola na boisku. Zawodnik grający na pozycji wahadłowego musi wykazać się niezwykłą czujnością i orientacją taktyczną, aby odpowiednio reagować na poczynania kolegów, musi być silny fizycznie i szybki, aby móc asekurować kilka pozycji na boisku, a co najważniejsze, wahadłowy musi być wszechstronny, aby wykonywać zarówno zadania ofensywne, jak i defensywne.

W systemach z trójką obrońców, wahadłowi są nie tylko kluczem do skutecznej gry swojej drużyny, ale także celem ataków drużyn przeciwnych. Z racji ich częstego zaangażowania w ofensywę, szybcy skrzydłowi rywali mogą z relatywną łatwością wykorzystywać przestrzeń tworzącą się między wahadłowymi a bocznymi stoperami. Ten słaby punkt do perfekcji wykorzystał na przykład Tottenham, który jako jedna z niewielu ekip znalazł sposób na świetnie spisujących się wahadłowych Chelsea.

Panie! Co tak drogo?

No właśnie, niestety piłkarze ci nie należą do tanich. Stoperów mamy na rynku na pęczki, bramkarzy czy rozgrywających również. Z wahadłowymi nie jest już tak lekko. Zawodników predysponowanych do gry na tej właśnie pozycji nie jest wielu, a chętnych do skorzystania z ich usług wciąż przybywa. Dlatego właśnie najbogatsze kluby są w stanie wyłożyć pozornie irracjonalnie duże sumy za dobrego wahadłowego.

W zeszłym sezonie drużyny grające trójką z tyłu odnosiły ogromne sukcesy. Mistrzostwa swoich krajów, a także rewelacyjne występy w Lidze Mistrzów, zaliczyły Monaco i Juventus, a Chelsea waz z Tottenhamem zapoczątkowały w Anglii swego rodzaju rewolucję. W tej chwili nie ma już nawet sensu wymieniać zespołów, które próbowały w Premier League zagrać w ten sposób. Z lepszym lub gorszym skutkiem, robili to praktycznie wszyscy. Także na naszym lokalnym podwórku zaobserwowaliśmy podobne zjawisko. Pod koniec rozgrywek furorę w Lechii Gdańsk robił przy linii bocznej Lukas Haraslin, który w dużym stopniu przyczynił się do świetnych wyników Biało-Zielonych w grupie mistrzowskiej Ekstraklasy.

Już ubiegłego lata Antonio Conte wyłożył 24 miliony funtów za, praktycznie nieznanego "niedzielnym" kibicom, Marcosa Alonso, a jeśli wierzyć plotkom, po Davida Alabę ustawiały się wręcz kolejki. Przez rok sytuacja na rynku już zupełnie wymknęła się z pod kontroli, i sumy wykładane przez największe kluby sięgają absurdalnych rozmiarów. I tak na przykład Alex Sandro ma ponoć kosztować Chelsea około 70 milionów funtów, Danilo, który kompletnie się w Madrycie nie sprawdził, ma opuścić Bernabeu za ponad 30 milionów, podstarzały Dani Alves (który również, nie licząc końcówki sezonu Ligi Mistrzów, zaliczył stosunkowo słaby rok w Juventusie), będzie w PSG inkasował 230 000 funtów tygodniówki, a niedoświadczony Andrea Conti kosztował Milan 25 milionów.

Ruchów na rynku transferowym, związanych właśnie z wahadłowymi, będzie jeszcze pewnie sporo. Okienko przecież dopiero się otworzyło, a popyt na ich usługi coraz bardziej rośnie. Skoro nawet uparty Mourinho opuszczał momentami swój ukochany system 4-2-3-1, na rzecz gry z trzema stoperami, to podobnych eksperymentów można się spodziewać chyba wszędzie.


Avatar
Data publikacji: 12 lipca 2017, 20:28
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.