Oby nie wróciły demony – Czesław Jakołcewicz
Mentalność zwycięzców niby jest u zawodników Lecha, ale na boisku tak dokładnie jej nie widać – mówi Czesław Jakołcewicz, który z „Kolejorzem” jako zawodnik trzykrotnie sięgał po mistrzostwo Polski.
– Dziwi mnie też, gdy słyszę, że nowy zawodnik, doświadczony i z tego samego kraju, potrzebuje do czterech tygodni na opanowanie systemu preferowanego przez trenera. Od reprezentanta trzeba wymagać, żeby od razu wszedł do drużyny i grał. Nie mówimy przecież o nastoletnim piłkarzu z innego kontynentu – dodaje 53-letni szkoleniowiec.
Które oblicza Lecha jest prawdziwe – to z pucharowego meczu z Estończykami czy to z ligowego starcia z Piastem?
Wydaje mi się, że jeszcze ani jedno, ani drugie. Chciałbym, żeby z każdym kolejnym meczem ta drużyna grała coraz lepiej i liczę, że czwartkowe spotkanie pokaże nam już zupełnie innego Lecha. Bo pierwszego meczu nawet nie będę komentował, a w drugim meczu z Piastem wynik był lepszy niż gra. Wysokie zwycięstwo oczywiście cieszy, ale trzeba też pamiętać, że rywal nie postawił zbyt trudnych warunków. Wszyscy czekamy na lepszą grę lechitów.
Co jest na ten moment największą bolączką Lecha?
Gra obronna. Wprawdzie w ostatnim meczu poznaniacy zagrali na zero z tyłu, ale dalej będę się upierał, że defensywa nie wygląda tak jak powinna. Dziwi mnie, że nie grał Marcin Kamiński. Ten chłopak nie dość, że powinien grać, to jeszcze powinien być tym czołowym środkowym obrońcą. Tak samo dziwię się, że już na starcie znowu zaczynają się roszady w linii defensywnej. W zeszłym sezonie w grze obronnej było dużo mankamentów i teraz też od pierwszego meczu widać błędy w tym elemencie. Jako były obrońca zawsze szczególnie uważnie przyglądam się grze defensorów i cóż, postawę tylnej linii trudno uznać za silny punkt „Kolejorza”. Na papierze niby to wygląda dobrze, dwa mecze i jedna tylko stracona bramka przy czterech zdobytych, ale to naprawdę jeszcze nie jest to. Nie wiemy, czy to już jest optymalny skład tej formacji, czy trener Rumak cały czas dalej szuka najlepszego ustawienia. Inna sprawa, że w moim odczuciu w okresie przygotowawczym było wystarczająco dużo spotkań, żeby teraz niczego nie szukać, tylko wystawiać do gry najlepszych i tyle.
Jak wynika z notowań firmy bukmacherskiej Fortuna, Lech jest zdecydowanym faworytem rewanżu z Nomme Kalju. Pan też przewiduje łatwe zwycięstwo „Kolejorza”?
Po pierwszej połowie dwumeczu Lech przegrywa 0:1 i w drugiej części musi odrobić straty. Na tym polega specyfika gry w pucharach. Tutaj nie liczy się jedno spotkanie, a dwa. Nie wyobrażam sobie, żeby Lech nie pokonał tej pierwszej przeszkody. Tyle że w zeszłym roku też nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że „Kolejorz” potknie się w starciu z Żalgirisem, a wszyscy pamiętamy jak się skończyła ta rywalizacja. Miało być tak pięknie, a przecieraliśmy oczy ze zdumienia, że odpadamy z zespołem niżej notowanym. Dlatego teraz też przestrzegałbym przed nadmiernym optymizmem. Zawodnicy muszą wyjść na murawę z ogromną determinacją i od samego początku narzucić własny styl gry. W meczu z takim rywalem od pierwszej minuty trzeba zdecydowanie zaatakować i jak najszybciej strzelić gola, żeby później nie było nerwowości. Bo później im dłużej będzie się utrzymywał niekorzystny rezultat, tym większa będzie nerwowość w poczynaniach zawodników Lecha i kibiców. Na razie fani nie biorą pod uwagę możliwości odpadnięcia na tym etapie, ale po doświadczeniach z ubiegłego roku, ich cierpliwość też ma granice. Jakkolwiek banalnie to nie brzmi, we współczesnym futbolu nie można już lekceważyć żadnego przeciwnika. Zwłaszcza że piłka nożna nie zawsze jest sprawiedliwa i nie zawsze wygrywa lepszy.
Statystyki też są dla Lecha bezlitosne. Jeszcze nigdy nie udało mu się odrobić strat w pucharach, gdy pierwszy mecz przegrał na wyjeździe 0:1…
No właśnie. Dlatego z jednej strony z umiarkowanym optymizmem oczekuję tego rewanżu, a z drugiej – trudno nie podchodzić do tego meczu z pewnym niepokojem. Mimo wszystko wierzę, że wygrana 4:0 z Piastem wzmocniła wyraźnie morale Lecha i już od pierwszej minuty zawodnicy rzucą się na rywali z niespotykaną energią i zapałem. Na spokojne granie przyjdzie wtedy pora w końcówce, kiedy wynik będzie już przesądzony na korzyść „Kolejorza”.
Brak transmisji telewizyjnej może trochę w jakiś sposób pomóc poznaniakom? Wybiegną na boisko ze świadomością, że przynajmniej w trakcie meczu nikt nie będzie się śmiał z ich postawy…
Nie powinno to mieć żadnego znaczenia. Jeśli zawodnicy wiedzą o co grają, a na pewno wiedzą, to brak kamer czy ich obecność nie może mieć wpływu na ich postawę. Wszyscy chyba zdają sobie sprawę, że przegrali mecz, którego nie mieli prawa przegrać i kwestią honoru jest dla nich odrobienie straty. W ich sytuacji nie może być żadnego tłumaczenia: za gorąco, za zimno, deszcz itd. Oni, nie zważając na nic, muszą wybiec i stłamsić zespół gości już w pierwszej połowie. Bo rywale na pewno nie zdecydują się na otwartą grę. Czym później, tym będzie się poznaniakom gorzej grało, dlatego losy rywalizacji powinny zostać rozstrzygnięte już do przerwy. Nie widzę innej możliwości niż pressing i ataki Lecha od pierwszej minuty.
Jak będzie wyglądać najbliższa rzeczywistość w klubie jeśli Lech jednak nie zdoła odrobić strat?
Mam nadzieję, że te rozważania okażą się bezcelowe, ale wszystkie warianty i wszystkie scenariusze trzeba brać pod uwagę. Ewentualne odpadnięcie już w tej rundzie będzie tragedią dla klubu i całej polskiej piłki, bo przecież znowu szybko stracimy okazję do zdobycia punktów rankingowych UEFA. Inna rzecz, że kiedyś w ogóle było nie do pomyślenia, żeby po pierwszych meczach pierwszej rundy z udziałem naszych zespołów istniało całkiem realne ryzyko, że wszystkie od razu pożegnają się z pucharami. Nie zawsze sukcesy przychodziły łatwo, ale jakieś minimum przyzwoitości było zachowane. A teraz co roku o tej samej porze odbywamy podobne rozmowy drżąc o wynik już na samym wstępie pucharowej przygody. Nie wiem, czy przegrana z Estończykami będzie oznaczała rozstanie z trenerem Rumakiem, ale trudno mi sobie wyobrazić, żeby dostał jeszcze jedno podejście do pucharów.
Kadra też pewnie ulegnie zmianie…
Ciężko będzie zatrzymać w klubie takich zawodników jak Łukasz Teodorczyk czy Marcin Kamiński, o odejściu których spekuluje się już od pewnego czasu. Swoją drogą, jeśli takiego Kamińskiego faktycznie chce się sprzedać, to trzeba go eksponować, a nie oszczędzać już w pierwszej kolejce. Jeżeli chciałbym go kupić, to jak mam się ostatecznie do niego przekonać, skoro nie widzę go na boisku. W ciemno już nikt dzisiaj nie robi transferów, a jeśli zawodnik nie gra, jego wartość spada – to jest logiczne. To działa też w drugą stronę – taki zawodnik ma jeszcze większa motywację, żeby się pokazać potencjalnemu nowemu pracodawcy niż ten, który niedawno podpisał umowę i dopiero wchodzi do drużyny. Dawać odpoczynek w pierwszym tygodniu sezonu? Po czym? Na takie manewry to mogą się decydować w Madrycie, Barcelonie czy Manchesterze, gdzie tamtejsze drużyny rozgrywają w sezonie po 60 spotkań. A ryzyko kontuzji zawsze wliczone jest w upranie piłki nożnej. Poza tym, nie wiadomo, kto teraz ma grać. Ci, którzy przegrali w pucharach, czy ci, którzy wygrali w lidze? No i kolejna sprawa – jak później wymagać zgrania i pewności siebie od tych teoretycznie najlepszych? Na czymś takim sparzyła się już Legia i teraz w Poznaniu mamy powtórkę z rozrywki. Na eksperymenty był czas w okresie przygotowawczym, o stawkę muszą grać już najlepsi z całej posiadanej kadry.
Kwestia tytułu znowu rozstrzygnie się tylko między Legią i Lechem czy też tym razem na dobre włączą się do tej rywalizacji inne kluby?
Na pewno Lech i Legia będą rządzić ligą, ale zawsze znajduje się jeden zespół, który zaskakuje i miesza szyki faworytom. Czy będzie to Lechia? Na razie gdańszczanie niczym nie zaskoczyli. Przegrywali z Jagiellonią i przy mądrzejszej grze „Jagi” wcale nie musieli uratować tego remisu. Lechiści przede wszystkim potrzebują czasu, bo latem ich zespół mocno przebudowany. Nie wolno jednak zapominać, że tam, gdzie jest za dużo dobrych zawodników, też są problemy. Szczególnie z atmosferą w szatni, bo dają o sobie znać kwestie ambicjonalne – każdy chce przecież grać jak najwięcej. Czasami naprawdę ciężko jest zawodnikowi wytłumaczyć, że musi zostać na ławce, gdy ten czuje, że jest w formie i zasługuje na pierwszy skład. Dużo w tej sytuacji zależy od trenera, aby tak to wszystko poukładał, żeby każdy czuł się potrzebny.
Źródło: FourFourTwo
-
AktualnościLa Liga: Cholo Simeone przełamał klątwę! Atletico wygrywa w Barcelonie (WIDEO)
Michał Szewczyk / 21 grudnia 2024, 23:25
-
AktualnościLKE: Jagiellonia remisuje i wypada z najlepszej ósemki
Michał Szewczyk / 19 grudnia 2024, 23:23
-
AktualnościUrbański jednak zostanie w Bolonii. Właśnie przedłużył kontrakt
Michał Szewczyk / 18 grudnia 2024, 21:08
-
AktualnościKolejna młodość Fabiańskiego. Angielskie media zachwycone
Michał Szewczyk / 17 grudnia 2024, 18:04
-
AktualnościOficjalnie: Ryoya Morishita na dłużej w Legii Warszawa!
Victoria Gierula / 17 grudnia 2024, 15:58
-
AktualnościSerie A: Inter upokorzył Lazio na Stadio Olimpico (WIDEO)
Michał Szewczyk / 16 grudnia 2024, 22:52