O hiszpańskim epizodzie Mateusza Bogusza [FELIETON]

Bogusza

Mateusz Bogusz / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Mateusz Bogusz w meczu z Castellon dostał 18 minut. W niedzielę Polaka na murawie widzieliśmy pierwszy raz od miesiąca. Na początku kwietnia zagrał kwadrans z Teneryfą i to by było na tyle. Nie jest już ważnym elementem drużyny Sergio Rodrigueza, ale właściwie dlaczego? Odpowiadam.

Zacznijmy od tego, że UD Logrones to beniaminek Segundy, którego celem jest utrzymanie. To młody klub założony w 2009 roku tuż po upadku CD Logrones, które w swojej historii grało nawet przez dziewięć lat w pierwszej lidze. Sam awans UD Logrones był więc historycznym momentem dla klubu i namiastką tej jakże barwnej historii. Mieszkańcy Logrono uwierzyli, że ich drużyna ma potencjał, by w Segundzie zostać na dłużej.

Klub postanowił wzmocnić kadrę przed startem sezonu. Sprowadzono kilka nowych nazwisk, wypożyczono również Mateusza Bogusza. Świeża krew miała stać się trzonem nowego, już drugoligowego Logrones. Początek sezonu można uznać za więcej niż udany. Koncepcja wypaliła, a elastyczny trener miał pole do popisu. Chciał grać swawolnie, ale szukając sprawdzonych metod. Zespół osiągał wyniki sporo ponad stan. Właściwie nie było osoby, która jawnie przewidywałaby tak mocne wejście w sezon.

Żarliwy początek, typowy spadek

Zespół z Las Gaunas zbudował serie sześciu zwycięstw z rzędu i pięciu bez straty bramki. Środek tabeli stał się rzeczywistością, a faza play-offów była na wyciągniecie ręki. Tak, ten niewielki beniaminek mógł zaraz walczyć o awans do La Liga. Sezon jest jednak długi i wszyscy zdawali sobie sprawę, że do tendencji spadkowej w końcu musi dojść. Nie uda się tego utrzymać, ale każde miejsce bezpieczne od “czerwonej strefy” będzie sukcesem.

Podopieczni Sergio Rodrigueza przegrali pięć spotkań z rzędu, a dobra postawa na początku roku na niewiele się zdała. Zespół potrzebował punktów, więc musiał zmienić podejście. W Hiszpanii bez względu na poziom rozgrywkowy tego typu zmianę nastawienia obserwujemy dosyć często. Beniaminek gra w sposób, który zapewnił awans i finalnie potyka się o własne nogi. Okazuje się, że poziom jest wyższy i to, co działało kiedyś, tu nie działa. Z drugiej strony tendencja nieco się zmienia. Część drużyn stawia na pragmatyzm, rezygnując z widowiskowości. W ten oto sposób w La Liga ostatnio punktowało, choćby Cadiz, czy Elche.

Logrones postanowiło poświęcić więcej czasu na pracę w defensywie. Tu właśnie pojawia się zonk. Mateusz Bogusz, choć przez wielu chwalony – ma swoje wady. Piętą achillesową Polaka jest praca w defensywie. Gra w odbiorze nigdy nie była domeną piłkarza Leeds. Często ustawiony wysoko skupiał się na ofensywie. W Hiszpanii było to widać od samego początku. Nawet wtedy, gdy drużyna punktowała, a kryzys nie pukał do drzwi. Bogusz czarował i ozdabiał jedenastki kolejki w Segundzie. Słabości Polaka nikomu nie przeszkadzały do momentu, gdy doszło do zmian taktycznych. Rodriguez zareagował. Czy wnioski były prawidłowe? Na pewno można odnieść wrażenie, że niektóre warianty nie były wcześniej sprawdzone.

Na zmianach ucierpiał Bogusz. Najpierw stał się rezerwowym, który grał wyłącznie na podmęczonego rywala. Z czasem trener przykuł go do ławki. Od początku roku dostał łącznie 231 minut. Dziś postać 19-latka dzieli kibiców. Pierwsi obarczają winą szkoleniowca i jego podejście do walki z kryzysem. Brak minut dla Bogusza, by ten udowodnił swoją wartość. Szczególnie że do powiększenia dorobku punktowego na dłuższą metę niezbędne są bramki. Potrzebni są więc i zawodnicy z ofensywnym zacięciem.

W odpowiedzi mamy drugą stronę. Grupę, która twierdzi, że Polak nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, bo nie pracuje na całej linii boiska. Założenia taktyczne nie są spełnione, a za stempel służy statystyka. Ta główna nieprzychylnie spogląda na polskiego piłkarza. Jedna bramka i jedna asysta to mało. Kwitując, zależnie od perspektywy racja będzie po obu stronach. Proste podejście sugeruje nam, że skoro Bogusz nie gra, to znaczy, że nie podołał. Skoro nie dał rady w drugiej lidze hiszpańskiej, to stracił na wartości. Teraz czas na odbudowę. Jeśli zagłębimy się w temat, to zauważymy kilka przyczyn, które wpłynęły na tak skrajną zmianę. Z postaci wielbionej po… Obojętną? Przynajmniej dla pewnej części fanów.

Wyciągnąć wnioski, aż tyle…

Czy Logrono było odpowiednim miejscem? Lepszym niż Kartagena dla Marcina Bułki (kompletnie nie rozumiem tego ruchu PSG), ale z pewnymi podobieństwami. Powiedzmy zatem, że Logrones miało być wyzwaniem. Trener Sergio Rodriguez? Z historią, elastyczny, ale i podatny na otoczenie. Żadna gwarancja gry, a to dla Leeds było priorytetem. Od tych najlepszych oczekuje się więcej. Od Bogusza oczekiwano dużo, co zrozumiałe, choć skala nie zawsze była proporcjonalna. To zabrnęło za daleko, bo dziś cokolwiek by nie zrobił, to będzie budził mieszane uczucia. Bo mógł więcej, bo mógł strzelić, czy częściej wracać do obrony. Jego historia z Hiszpanią kończy się wraz z czerwcem i gdzie by tych winnych nie szukać, to wniosek jest prosty – fiasko.

Leeds dla nastolatka poszuka nowego miejsca. Być może lepiej przystosowanego skoro mówi się o polskim kierunku. Wypożyczenie do Legii Warszawa, co sugeruje nam Piotr Koźmiński, wcale by mnie nie zdziwiło. Status młodzieżowca nawet może pomóc. Jedno jest pewne – Hiszpanii nie porwał. Ta znów zamyka się na Polaków. Po trudach Damiana Kądziora w Eibarze i niewypale Marcina Bułki w Kartagenii zamkniemy sezon ze sporym grymasem. Hiszpania nie dla nas, nie dziś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x