fot. ČTK
Udostępnij:

Nikolaj Komličenko – rosyjska maszyna na właściwej drodze

Przenieśmy się do miasta Škody, gdzie zadomowił się Nikolaj Komličenko. Rosyjski napastnik wystrzelił jak „Filip z konopi”. Bzdura! Pracuje on nad swoją karierą i ma ku temu wszelkie atuty, aby zostać trzecim w historii królem strzelców Fortuna Ligi spoza czeskiej krainy.

Wpisałem w wyszukiwarkę Płastunowskaja i niewiele się dowiedziałem. Mieścina, która należy do kraju Krasnodarskiego i leży nad dwoma rzekami. Głębiej nie miałem zamiaru grzebać, bowiem podstawowe wiadomości wystarczyły, aby ustalić gdzie swoje pierwsze kroki w futbolu stawiał Nikolaj Komličenko. Jako nastolatek trafił do Akademii FK Krasnodar i tak po szczeblach popularnych Byków zadebiutował w pierwszej drużynie jako pełnoletni gracz. Zremisowany mecz rosyjskiej Premier Ligi przeciwko Tom Tomsk, Komličenko pojawia się w drugiej połowie na boisku i asystuje przy bramce Wándersona na 1:1. Miłe złego początki, bowiem Nikolaj do końca sezonu zaliczył niespełna godzinę gry. Wówczas jednak trio ofensywne ekipy Olega Kononova stanowili Brazylijczycy: Joãozinho, wspomniany Wánderson oraz Ari do spółki z Urugwajczykiem Mauricio Pereyrą. Szans jak na lekarstwo. Powodem braku kolejnych występów była zapewne walka Krasnodaru do samego końca o udział w europejskich pucharach, która ostatecznie została przegrana o włos ze Spartakiem Moskwa.

Poszukiwania swojego miejsca na ziemi

Wychowałem się tutaj, ale trzeba spróbować czegoś innego, a najważniejsze jest to, żebym grał. Przykład czysto teoretyczny. Jest wojna, przegrywasz bitwę za bitwą i dochodzi do sytuacji, w której twój kraj znika z mapy. Identyczny przypadek, ale w innej materii dopadł Nikolaja Komličenke. Rosyjski napastnik miał pecha, bowiem latem 2015 roku do FK Krasnodar został sprowadzony Fedor Smolov. Siergiej Galitskij mimo wszystko chwalił Nikolaja zaznaczając, że szanuje jego pochodzenie i przebytą solidną edukację w akademii. Gra dobrze, ale jest jeszcze za wcześnie, aby ocenić czy zawodnik da sobie radę w pierwszej drużynie. Rosyjski miliarder oraz szkoleniowiec Byków w osobie Igora Szalimowa obdarzył większym zaufaniem Ilję Zhiguleva – młodszego kolegę Komličenki, który przeszedł podobną drogę w klubie z regionu Kubania. Galitskij oraz szkoleniowiec twierdzili, że zrobili to, by zmobilizować Komličenke do jeszcze cięższej pracy. Nie pozostało więc nic innego, jak tylko zmienić otoczenie. Wypożyczenie na pół roku do Slovana Liberec miało okazać się punktem zwrotnym w karierze młodego napastnika. Czy wrócił silniejszy? Na pewno przez ten krótki czas mógł liczyć na regularniejszą grę i nareszcie poczuć strzelecką krew. Czesi poznali się na nim. Został chociażby bohaterem w jedynym z wygranych meczów Modrobílí w Lidze Europy przeciwko Karabachowi Agdam, gdzie zdobył dwa gole. Ogólny dorobek bramkowy 21-latka jesienią wyniósł 7 trafień we wszystkich rozgrywkach. Całkiem nieźle zważywszy, że tych minut na boisku nie było znów wiele. Pojawiło się spore zainteresowanie ze strony czeskich klubów, tych z wyższej półki, a poważne zasieki na absolwenta klubu z Krasnodaru zarzucił Mistrz Czech. Viktoria Pilzno ściśle monitorowała i monitoruje, jak sobie radzi rosyjski napastnik. Nikolaj Komličenko wrócił jednak na swoją kochaną obczyznę z myślą, że nie będzie musiał tylko i wyłącznie trafiać do siatki rywali na zapleczu Premier Ligi. Ten patent miał już opanowany. W sezonie 2015/16 zdobył koronę króla strzelców okręgu południowego (trzeci poziom rozgrywek w Rosji).

Mówimy o Krzysztofie Piątku w samych superlatywach i racja. Nie mam zamiaru porównywać Serie A do czeskiej Fortuna Ligi, gdyż takie zestawienie okrawa o zbrodnię. Il Bombero z Genoi mógłby nie jedną kulkę wystrzelić w moją stronę [śmiech]. Nikolaj Komličenko ma swoje dni chwały i nie zamierza się zatrzymywać. Obecna sytuacja wokół zawodnika Mladá Boleslav wygląda, jak pierwsze miesiące kiedy jesteś zakochany w dziewczynie. Najpierw widzisz same pozytywy, dopiero potem dostrzegasz resztę.

Odbywając wypożyczenie w Slovanie, Komličenko powiedział: – Chcę grać w Europie, w niemieckiej Bundeslidze, a przede wszystkim wrócić do FK Krasnodar, aby stać się graczem pierwszej jedenastki. Dzisiaj cele nieco się zmieniły i lider klasyfikacji strzelców czeskiej ekstraklasy chce zostać dłużej poza granicami Rosji i dostać się do dobrego zespołu na zachodzie. – Nie myślę jeszcze o przyszłości. Teraz jestem zawodnikiem Mladá i koncentruję się na jak najlepszej grze dla tego klubu.

Żadnym odkryciem będzie fakt, iż czołowe czeskie drużyny nie są w stanie płacić tyle co rosyjskie ekipy, a nie mówiąc o średniakach Fortuna Ligi. Wszystko rozkłada się nam przejrzyście, jak na tacy. FK Mladá Boleslav plasuje się w środkowej części tabeli obecnej kampanii. Drużyna Jozefa Webera raczej nie kalkuluje, o czym świadczy ich bilans bramkowy, który wynosi 25 zdobytych goli - 29 straconych. Nikolaj Komličenko brał udział przy ponad połowie akcji bramkowych swojego zespołu.

Dziuba czy Smolov?

– Artiom Dziuba jest bliższy mojemu stylowi gry, a z Fedorem dużo ćwiczyłem w Krasnodarze. Lubię go również jako piłkarza - za technikę i szybkość. Teraz należy zadać sobie kolejne pytanie: dlaczego podpatrując na co dzień Smolova, nie udało się mu rozwinąć piłkarsko na tyle, aby dorównać samemu mistrzowi. Po prostu Fedor jest znacznie bardziej doświadczonym zawodnikiem niż ja, ile lat już gra w Premier Lidze! Poza tym umie skutecznie przekłuć podanie na gol, walka jest jego mottem przewodnim i potrafi ją odpowiednio przełożyć na boisku i na treningu - dodaje Komličenko. Smolov przeniósł się do Lokomotiwu Moskwa i Nikolaj mógłby na ten przykład wejść teraz w buty dobrze mu znanego kolegi - Ivana Ignatjeva. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, zaglądać w przeszłość. Można by rzec: „co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr”. Młoda gwardia niech podbija FK Krasnodar, a Komlia czeską ligę.

Trochę prywaty

Nikolaj Komličenko wziął w tym roku ślub. Wesele odbyło się oczywiście w Krasnodarze. Para małżonków mieszka obecnie w Mladá Boleslav, gdzie jak wiadomo rosyjski napastnik rozwija swoją karierę sportową. Ustabilizowany związek i świadomość, że druga połówka wspiera cię w tym co robisz, pomogła mu na pewno dorosnąć życiowo, a zwłaszcza zawodowo. Zapytany przez dziennikarza sport-express.ru: czy to prawda, że po udanych meczach, całym zespołem udajecie się do baru, aby wypić szklankę piwa, Komličenko odpowiada: – Tak, spotykamy się w Mladá po meczach. Jemy obiad, podyskutujemy o grze i rozchodzimy się do swoich domów. Picie piwa nie jest konieczne, nie rozwodzimy się nad tym (uśmiecha się). Wiadomo, że piwo jest nieodzownym elementem każdego meczu u naszych południowych sąsiadów.

https://www.instagram.com/p/BmgKBUNl2hh/?taken-by=nkomlichenko

Komunikacja werbalna przebiega jak po grudzie, bowiem czeski język mimo wszystko nie należy do najłatwiejszych. Nikolaj szkoli jeszcze swój angielski, także na porozumiewanie się z chłopakami i trenerem w szatni wystarczy. Czym różnią się Czesi od Rosjan? – Są trochę bardziej otwarci, przyjaźni, mili. Coś w tym stylu. Są bardziej europejscy, ale zawsze jestem szczęśliwy, gdy wracam do domu - przyznaje 23-latek.

Trzeci w historii

Czeskie rozgrywki zapoczątkowały osobną historię w 1993 roku i od tamtego okresu jedynie dwóch piłkarzy sięgnęło po koronę króla strzelców nie będąc rodzimym zawodnikiem. Pierwszym był Milan Ivana, którego 11. bramek przyczyniło się do zajęcia przez 1. FC Slovácko siódmego miejsca w lidze (2005/2006). Drugim natomiast liderem tej klasyfikacji stał się Andrej Kerić - reprezentujący Slovan Liberec podczas kampanii 2008/09. Chorwackiemu napastnikowi wystarczyło 15. trafień, by sięgnąć po „złotego buta”. Nikolaj Komličenko już na ten moment pokonał bramkarzy rywali 11 razy. Licząc jego średnią goli na mecz wychodzi nam, że praktycznie co weekend potrafi obdarować swoich kibiców uśmiechem na twarzy (średnia: 0,91 gola/mecz). Sympatycy czeskiego futbolu wiedzą, że rekord liczbowy w tematyce bramkowej należy do nikogo innego, jak do Davida Lafaty (25 goli/ FK Jablonec/ 2011/12). Sięgając aż 60-letniej historii podobne wyniki co zawodnik Mladá Boleslav osiągali: Radek Drulák (1995/96), Peter Dubovský (1991/92), Ivo Knoflíček (1984/85) oraz Dušan Galis (1975/76). Nazwiska te niekoniecznie coś mówią normalnemu kibicowi, a za fakt niech świadczy, że wszyscy bronili narodowych barw Czechosłowacji. Dobra, statystyki mamy za sobą.

Bezspornie poważnym rywalem Nikolaja Komličenki do zdobycia korony króla strzelców w przyszłym roku jest Michael Krmenčík, lecz zarówno snajper Viktorii Pilzno, jak i główny bohater mojej wypowiedzi mogą już tej zimy opuścić Czechy i podpisać lukratywny kontrakt choćby w Anglii. Przypadek Rosjanina jest nieco odmienny, bowiem prawa do zawodnika nadal należą do FK Krasnodar. Sam zainteresowany – jak wyżej zostało napisane – nie ukrywa przywiązania do klubu z Kubania. Nic nie dzieje się z przypadku. Specjalnie konkurentów naciskających Komličenke do rywalizacji na środku „napadu” w FK Mladá Boleslav nie ma. Tomáš Ladra oraz były zawodnik Sparty Praga - Tomás Prikryl – mogliby spokojnie zastąpić lidera, ale po co jeśli lis pola karnego ma się dobrze. Nikolaj Komličenko znajduje się w kręgu najgorętszych – brzydko mówiąc – towarów czeskiej Fortuna Ligi obok oczywiście Krmenčíka, Jeana-Davida Beauguela czy Michala Trávníka z Jablonca nad Nysą. 23-latek zmysł do gry kombinacyjnej posiada, wzrost jest jego niewątpliwym atutem, tak więc siłą rzeczy - obrońcy mają z nim duże utrapienie. Jak grać przeciwko niemu? Artykuł poświęcony jego osobie w gazecie Deník Sport powinien być odpowiedzią dla rywali. Rosyjski samochód szturmowy o nazwie Nikolaj Komličenko należycie służy Mladá Boleslav. Liczę, że owa maszyna nie zatraci swojej mocy.

 


Avatar
Data publikacji: 26 października 2018, 10:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.