fot. skysports.com
Udostępnij:

Niepokonani – dlaczego Tottenham?

Przed rozpoczęciem sezonu prawie nikt na nich nie stawiał. Nie przeprowadzili hucznych transferów, nie zmienili trenera, mało było o nich wieści. Wydawałoby się, że znów są skazani na miejsce gdzieś tuż pod Arsenalem, tym razem jednak bliżej szóstej lokaty, nie pierwszej czwórki. Tymczasem minęło już siedem kolejek, a nadal nikt nie znalazł sposobu, by pokonać Tottenham. Jak to możliwe?


Już w zeszłym sezonie Koguty prezentowały się imponująco i tylko blamaż w ostatniej kolejce w Newcastle sprawił, że nie wywalczyli drugiego miejsca w lidze. Drużyna nie osłabiła się choćby w najmniejszym stopniu. Pochettino zatrzymał w klubie najważniejsze ogniwa, a dodatkowo poważnie wzmocnił swój zespół zaprawionymi w angielskim boju Vincentem Wanyamą i Moussą Sissoko. Wanyama od początku sezonu jest istnym czołgiem w środku pola i z nieprawdopodobną wręcz efektywnością rozbija ataki przeciwników, a średnia skuteczność jego podań w obecnym sezonie oscyluje w okolicach dziewięćdziesięciu procent. Sissoko natomiast na razie być może nie jest wiodącą postacią, ale chyba jedynie kwestią czasu jest to, kiedy Francuz znów zacznie błyszczeć w Anglii, tym razem na White Hart Lane. Ścisk w środku pola spowodował, że na ławce zasiadać musi jeden z głównych dowodzących w poprzedniej kampanii - Eric Dier. Musi się on jednak zadowolić kilkunastoma minutami w drugiej połowie, podczas gdy w świetnej formie są zarówno Alli, jak i Eriksen.

Zwykle uraz kluczowego zawodnika jest ogromnym ciosem dla drużyny, po którym ciężko jest jej się pozbierać. Właśnie taki otrzymał Manchester City, kiedy do miesięcznej przerwy zmuszony został Kevin de Bruyne. Wydawało się, że brak Harry'ego Kane'a na szpicy w zespole Kogutów sprawi, że nie będą oni już zaskakiwać skutecznością i wreszcie ktoś zastopuje ich rajd w górę tabeli. Dało to całkowicie odmienny efekt - nastąpiło przebudzenie czarodzieja z Korei. Heung-Min Son w czterech dotychczasowych występach zdobył cztery bramki i zaliczył dwie asysty, dwukrotnie zgarniając tytuł piłkarza meczu, osiągając zatrważającą średnią not w Premier League - 8.83 (według portalu whoscored.com).

Po powrocie Kane'a drużyna będzie jeszcze silniejsza, najlepszy strzelec zeszłorocznych rozgrywek na pewno zechce udowodnić, że nie jest jedynie "gwiazdą jednego sezonu" i wciąż potrafi strzelać bardzo ważne bramki. Kto wie, może jeśli Tottenham utrzyma dobrą formę, to ten sezon okaże się przełomowy i może jeśli na mistrzostwo to wciąż za mało, to chociaż uda się pozostawić rywali dowodzonych prze Wengera za plecami, płatając mu figla w jego jubileuszowym sezonie.

Triumf nad liderującym Manchesterem City nie jest więc przypadkiem. Tottenham jest rewelacyjnie poukładaną drużyną, co potwierdza jedyne zero w rubryce "porażki" w tabeli Premier League. Jedynymi ekipami urywającymi Kogutom punkty w tym sezonie były te z Liverpoolu, Everton w pierwszej kolejce na Goodison Park i Liverpool FC w trzeciej kolejce na stadionie w Londynie.

Po przerwie reprezentacyjnej czeka ich spotkanie z West Bromem, a już trzy dni później sprawdzian przeciwko Bayerowi Leverkusen w Lidze Mistrzów. Dwudziestego piątego października zawalczą z Liverpoolem w 1/8 finału Pucharu Ligi. To bardzo dobra rozgrzewka przed gorącym listopadem, jaki zapowiada się na White Hart Lane. Wtedy bowiem Koguty czekają mecze ponownie z Bayerem i Monaco w Champions League, a także trzy starcia derbowe w lidze, kolejno z Arsenalem na Emirates, z West Hamem w roli gospodarza i z Chelsea na Stamford Bridge.


Avatar
Data publikacji: 3 października 2016, 18:47
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.