fot. Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Nam strzelać nie kazano

W drugim piątkowym spotkaniu Lech podejmował na swoim boisku gości z Białegostoku. Mecz zakończył się wygraną białostoczan 2:0 po bramkach Konstantina Vassiljeva.

Do Poznania Jagiellonia przyjechała podbudowana ostatnim zwycięstwem nad Ruchem aż 4:1. Bramki w tamtym spotkaniu zdobywali Grzyb, Górski, Vassiljew oraz Świderski. Z tych czterech zawodników tylko jeden został posadzony na ławce przez trenera Probierza, był to Karol Świderski.

W Lechu w pierwszym składzie zabrakło jedynie wracającego do pełni formy po Euro Tamasa Kadara. W dniu meczu inny reprezentant kraju, Karol Linetty podpisał kontrakt z drużyną Serie A Sampdorią Genua. Za transfer wychowanka Kolejorza poznaniacy dostaną 3,2 mln euro, plus bonusy.

W meczu pierwszą groźną akcję mieli podopieczni Jana Urbana. po błędzie Burligi Robak przejął piłkę i zamiast ruszyć na bramkę zrobił to, czego nie powinien zrobić zawodnik na jego poziomie, czyli zatrzymał się i już nie miał z czego ruszyć, by minąć rywala. Akcja zapowiadała się bardzo obiecująco, bo ze środka boiska wbiegał w pole karne Maciej Makuszewski, niestety dla poznaniaków nie doczekał się piłki od ex-portowca i akcja spaliła na panewce.

Jagiellonia pierwszy groźny strzał na bramkę Buricia oddała dopiero w 21 minucie. Gumny trochę zaspał na boku obrony i Wilusz musiał naprawiać błąd mniej doświadczonego kolegi. Było to na tyle nieskuteczne, że dobrą okazję do otworzenia wyniku miał Przemysław Frankowski, jednak strzał po ziemi pewnie wyłapał doświadczony bramkarz Kolejorza.

Lasse Nielsen to gość, którego trener Urban potrzebował i o którego się ubiegał od samego początku pracy w Lechu. Nie chodzi o personalia zawodnika, a o styl bycia na boisku. Po każdej akcji Duńczyk ganił swoich kolegów jak leci. Kto się nawinął, dostawał reprymendę, że nie poszedł lub odpuścił w najmniej odpowiednim momencie. Wcześniej takie miano w Lechu miał Tamas Kadar, do tego grona dołączył wcześniej wymieniony obrońca ze Skandynawii.

W 38 minucie Kolejorz nadział się na cholernie groźną kontrę graczy Jagiellonii. Z piłką przez sporą długość boiska przebiegł Vassiljev, podał do wybiegającego Frankowskiego, lecz ten został dogoniony przez Gumnego i musiał zwolnić akcję. Oddał piłkę do Estończyka, lecz ten uderzył futbolówkę obrok bramki strzeżonej przez Buricia.

Końcówka pierwszej połowy należała do gości z Białegostoku, atakowali oni lewym, prawym skrzydłem oraz środkiem, ale żadne z tych ataków nie przyniosły realnego zagrożenia bramki lechitów. Kilka minut przed zakończeniem pierwszych 45. minut kontuzji nabawił się Ivan Runje i w jego miejsce wszedł Maciej Wasiluk. Po kilku minutach sędzia Raczkowski zakończył zmagania, w których to Lech miał optyczną przewagę.

Od początku drugiej części spotkania na boisku najaktywniejszy był Łukasz Trałka, który zapoczątkował akcje Lecha, która skończyła się rzutem rożnym, oraz oddał pierwszy strzał po przerwie. W pierwszej połowie kapitan Lecha również zagrał na bardzo duży plus. Często wyciągał piłki spod nóg atakujących białostoczan i walczył pod polem karnym szukając pozycji do oddania strzału.

Podopieczni trenera Urbana za nic w świecie nie mogli się przełamać i nie potrafili wsadzić piłki do sieci w tym sezonie ligowym, mimo wielu dogodnych sytuacji. Tuzin okazji miał Marcin Robak, kilka sytuacji miał Maciej Gajos oraz Radosław Majewski, ale widać nie było im pisane strzelić tego pierwszego gola w sezonie.

To Kolejorz atakował i miał okazje, ale to Jagiellonia strzeliła gola, notabene świetnego. Niepokojony Vassiljev z przed szesnastki uderzył na tyle precyzyjnie, że piłka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i wpadła do bramki. Mimo swojego wzrostu Burić był bez jakichkolwiek szans.

Czarę goryczy przy Bułgarskiej przepełniło zagranie piłki ręką przez Lasse Nielsena w polu karnym-Talant Dujszebajew byłby dumny-po którym sędzia Raczkowski bez wahania wskazał na wapno. Jedenastkę pewnie wykonał Vassiljev wpisując się po raz drugi na listę strzelców w tym spotkaniu.

Przed kompletną kompromitacją Kolejorza uchroniła ich poprzeczka. Frankowski wszedł w pole karne jak do sklepu po bułki, chociaż tam pewnie jest bardziej oblegany przez ludzi pragnących autografu lub zdjęcia z pomocnikiem Jagiellonii. Na jego nieszczęście zbyt mocno się odchylił i posłał piłkę prosto na metalowy pręt.

Podsumować mecz można jednym zdaniem. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Jaga to co miała to wykorzystała, a Lech męczył się w agonii, by przetrwać. Redaktor Gazety Wyborczej Radosław Nawrot napisał na Twitterze, że tego już nie da się pozbierać. Kibiców Lecha zostawiam z tą refleksją a sympatykom Jagi gratuluje zwycięstwa.

LECH POZNAŃ 0:2 JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

BRAMKI:

61` Vassiljev
70` Vassiljev
WIDZÓW:  10 396

SĘDZIA: Paweł RACZKOWSKI

SKŁADY:

LECH POZNAŃ:

Burić - Gumny(61` Kadar), Wilusz, Lasse Nielsen, Kędziora- Tetteh, Trałka, Makuszewski(62` Formella), Majewski, Gajos -  Robak.

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK:

Kelemen - Burliga, Tomelin, Runje(42 Wasiluk), Tomasik - Romanchuk, Grzyb, Frankowski(88 Świderski), Vassiljev, Cernych - Górski.


Avatar
Data publikacji: 29 lipca 2016, 22:23
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.