Mariusz Mowlik: Polityką rewolucji nic nie zbudujemy

twitter / Mariusz Mowlik

Mariusz Mowlik, to były zawodnik Lecha Poznań, Groclinu Grodzisk, Polonii Warszawa czy też ŁKS-u. Aktualnie działa na rynku jako agent piłkarski, a najważniejszym transferem było sprzedanie Przemysława Frankowskiego do Chicago Fire. Nam opowiedział o tym, co jest dobre, a co złe wokół polskiej piłki. 

– Mariusz, już jakiś czas mieszkasz w Kuwejcie. Czy ciężko było dostosować się do zupełnie innego świata?

Zupełnie nie. Ludzie zwiedzać świat i poznawać inne kultury. Zanim przeprowadziliśmy się do Kuwejtu zrobiłem małe rozeznanie i tak naprawdę wiedziałem czego się spodziewać. Oczywiście są rzeczy, które mniej lub bardziej mnie zaskoczyły, ale generalnie wiedziałem jak wygląda codzienne życie na Półwyspie Arabskim.

– Wyjazd spowodowany był karierą żony. Decyzja o porzuceniu dotychczasowego życia była przez to łatwiejsza?

Życie to często szukanie kompromisu. Mieszkaliśmy już w wielu miejscach ze względu na moją karierę piłkarską i doceniam żonę za to, że zawsze porzucała swoją pracę i wyjeżdżała ze mną. Oczywiście ona jako trener personalny przez te lata ciągle się rozwijała i teraz przyszedł czas, że rolę się odwróciły. Cieszę się że spełnia się zawodowo.

– Sport wokół Ciebie to coś normalnego. Piłkarz, dyrektor sportowy, a teraz agent piłkarski, które z tych zadań jest trudniejsze?

To zależy. Jako piłkarz wszystko inaczej przeżywasz. Zupełnie inne emocje. Masz bezpośredni wpływ na to co dzieje się w danej chwili na boisku. Adrenalina zupełnie inna. Teraz jako agent mniej emocjonuje się meczami. Bardziej skupiam się na analizie gry moich podopiecznych. Każda praca wymaga jednak pasji. Jeżeli robię coś to poświęcam się temu w 100%.

– Wiem, że śledzisz naszą Ekstraklasę. Czy w jakikolwiek sposób można porównać ją do Kuwaiti Premier League?

Dwa różne światy. Wszystkie ligi na półwyspie arabskim maja za zadanie dostarczać ludziom rozrywkę. Przychodzisz na mecz, nie ma wielkiej taktyki tylko 22 zawodników ambitnie walczy o wygraną. Dużo gry 1 na 1, dużo dośrodkowań, strzałów, pojedynków, wślizgów. Piłkarze nie są może utalentowani, często słabo przygotowani fizycznie, ale kibice doceniają zaangażowanie i ambitną postawę. W Ekstraklasie często oglądamy piłkarskie szachy. Dyscyplina taktyczna w Polsce jest najważniejsza. Często to zabija kreatywność dlatego też czasami ciężko się ogląda naszą ligę.

– Jako były piłkarz Lecha często wypowiadasz się w kwestiach dotyczących poznańskiego zespołu. Jesteś w stanie określić, czego brakuje Lechowi do tego, aby kibice nie musieli przeżywać kolejnych porażek w ważnych meczach?

To akurat proste. Brakuje jakości piłkarskiej. Kilka lat temu Lech szukał zawodników, do regularnej gry w Lidze Europy plus walki o mistrzostwo i ich rozwijał, a teraz szuka takich, którzy przybliżą klub do top 3 w Ekstraklasie.

– Pretensje do prezesów Kolejorza są uzasadnione?

Ambitny kibic oczekuje co roku walki o trofea i nawiązanie do czasów gry z czołowymi drużynami w Europie. Biorąc pod uwagę potencjał miasta i klubu te ambicje nie są przesadnie wybujałe. Prezesi Lecha chcą mieć stabilne przedsiębiorstwo i prowadzić klub bez większego ryzyka. W zwykłych korporacjach może zielone słupki w tabelkach Excel są celem nadrzędnym, ale w klubie sportowym gdzie mamy do czynienia z emocjami ludzi, czynnikiem społecznym to najważniejsze są jednak trofea. Uważam, że można osiągnąć te dwie rzeczy naraz.

– Uważasz, że po tylu latach i ogromnej ilości błędów powinni oni dojść do wniosku, że raczej się nie nadają?

Po sezonie 2016 była rewolucja, po 2017 też, po 2018 też, po 2019 kolejna. Co będzie po najbliższym sezonie? Może w końcu nie rewolucja, ale jednak kilku kluczowych zawodników odejdzie. Długofalowo taką polityką nic nie zbudujesz. Przypadkowo może raz na jakiś czas coś wygrasz, ale to wtedy bardziej skorzystasz na chwilowej słabości innych klubów niż na zbudowaniu własnej długotrwałej potęgi.

– Gdy Ty grałeś w Lechu, to klub również w dużej mierze oparty był na wychowankach. Można porównać „Twojego” Lecha z tym dzisiejszym? Nie mówię o sytuacji organizacyjnej i finansowej, bo to przepaść.

Świat się zmienia. Piłkarski również. Młody piłkarz chce jak najszybciej się pokazać i wyjechać. Szczerze ja to rozumiem, bo kariera piłkarska jest krótka. Chcesz czerpać z niej jak najwięcej. Niedawno z ESA wyjeżdżali tylko najlepsi. Teraz wyjechać może każdy.

– Myślisz, że klub, który chce liczyć się w grze o najwyższe cele powinien być opierany na młodych zawodnikach?

Musi to być wszystko odpowiednio zbilansowane. Samymi młodymi nic nie wygrasz. W kluczowym momencie czegoś zabraknie. Jeżeli Lech sprowadzi jeszcze 2-3 zawodników doświadczonych o odpowiedniej jakości i do tego dołoży młodzież, którą posiada to może powalczyć o coś więcej.

– Za nami praktycznie cały sezon. Lech miał szansę na sukces, ale odpadł w półfinale Pucharu Polski. Co sobie myślałeś oglądając ten mecz?

Odkąd skończyłem grać to raczej nie emocjonuję się meczami. Bardziej skupiam się na analizie i obserwuje zawodników. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony zmianami. Nie wiem czy sami zawodnicy prosili o zmianę, ale Kuba Kamiński jak na swój wiek jest bardzo dojrzałym taktycznie piłkarzem i do tego odważniej grającym 1 na 1 w ofensywie. Warto trzymać takich piłkarzy jak najdłużej na boisku. Nie rozumiem zmiany Tiby w dogrywce. Lider drużyny, zawodnik, który strzela karne schodzi kilka minut przed serią jedenastek. Moim zdaniem błąd, ale zaznaczam nie wiem jak była komunikacja na ławką rezerwowych. Poza tym robiąc zmiany w takim meczu musisz patrzeć na to, że jest duże prawdopodobieństwo, że o wyniku zadecydują rzuty karne. Z rezerwowych, którzy pojawili się na boisku tylko Marchwiński podszedł do karnego.

Pamiętam sytuację jak graliśmy z Wisłą Kraków o Superpuchar. Ostatnia minuta regulaminowego czasu i trener Michniewicz wpuszcza na boisko Krzysztofa Piskułę. Po co? Oczywiście żeby zwiększyć szanse na wygraną w rzutach karnych, bo Zenekkarne wykonywał perfekcyjnie.

– Duża fala krytyki spadła między innymi na Filipa Marchwińskiego. Słusznie obrywa się młodemu za jego nonszalancje?

Filip ma dopiero 18 lat i wszyscy mają wobec niego duże oczekiwania. Spokojnie. Rok temu grał podobnie, dla kibica może nonszalancko i zdobył zwycięską bramkę w meczu z Legią. Wszyscy byli w euforii. Teraz jego styl gry się nie zmienił, nie wszystko wychodzi i odbiór jest zupełnie inny, bo nie rozwija się tak szybko jak wszyscy by chcieli. Ma gorszy okres, ale młodych chłopaków o tak wybitnym talencie trzeba wspierać i szukać rozwiązań żeby pomóc. Oczywiście Filip nic w życiu nie dostanie za darmo, musi ciężko pracować, żeby się rozwijać, ale jestem przekonany o tym, że on jest tego świadomy.

– Dariusz Żuraw to dobry trener dla Lecha?

Dla klubu skupionego na promowaniu młodych zawodników jak najbardziej.

– Być może brakuje jemu ekspresji, takiej jaką miał np. Czesław Michniewicz?

Każdy trener jest inny. Taki ma styl. Lepiej być sobą i być wiarygodny niż udawać kogoś innego.

– Ty osobiście wolałeś trenera, który potrafił krzyknąć i ochrzanić za błąd, czy takiego „dobrego wujka”, który pocieszy i powie, że następnym razem się uda?

Tak jak mówię, trener musi być wiarygodny. Musi potrafić wyciągnąć maksa od każdego piłkarza w drużynie i jednocześnie pamiętać, że do każdego musi iść inny przekaz. Piłkarz za to musi dążyć non stop do tego, żeby się rozwijać. Żeby nie być w strefie komfortu. Nieustannie musi chcieć udowodnić sobie, że może być lepszy i lepszy każdego dnia.

– Być może podejście tych młodszych trenerów do prowadzenia zespołu spowodowana jest zmianą pokoleniową i tym, że młodzi piłkarze przyzwyczajeni są do wszelakich wygód. Co sądzisz?

Niewątpliwie piłkarze dzisiaj mają więcej możliwości. Boiska, diety, opieka kilku trenerów specjalistów od najmłodszych lat. Takie są czasy i wszyscy muszą umieć to jak najlepiej wykorzystać. Te wszystkie wygody powinny stać się narzędziem do łatwiejszego budowania karier. Trzeba się rozwijać i iść z duchem czasu.

– Nie jest dziś tak, że wychowanek myśli tylko o tym, kiedy wyjedzie za granice?

Jak czytam wywiady i rozmawiam z młodymi piłkarzami to każdy o tym marzy. Piłkarz ma ambicję mierzyć się z najlepszymi poprzez grę co tydzień w mocnej lidze lub przez europejskie puchary. Mocnej ligi nie mamy, a o pucharach lepiej nie mówić. Zazwyczaj kiedy poważne kluby wracają z wakacji to polskich klubów w pucharach już nie ma. Żeby to zmienić musiałby któryś prezes zaryzykować. Zablokować sprzedaż zawodników w jednym okienku, wzmocnić drużynę i powalczyć o wejście do fazy grupowej Ligi Europy lub Ligi Mistrzów. Wiem jednak jak tworzy się budżety klubów i to rozwiązanie jest na dzisiaj nierealne.

– Jeśli miałbyś coś doradzić np. Kamilowi Jóźwiakowi, to co by to było?

Wyjechać. Wiem, że kibice ESA mogą czuć się tym urażeni, ale Ekstraklasa nie rozwinie go bardziej. Oczywiście idealnym scenariuszem jest, że Kamil z Lechem zdobywa Puchar i Mistrzostwo i wtedy jako piłkarz spełniony wyjeżdża z kraju, ale obecny Lech i polityka klubu nie są w stanie mu tego zagwarantować.

– Dlaczego nasza Ekstraklasa nie jest wszędzie traktowana poważnie?

Bo nie osiągamy sukcesu w pucharach. Dla polskiego klubu sukcesem jest samo wejście do fazy grupowej Ligi Europy. Drużyny z normalnych lig grają tam regularnie co roku.

– Może być tak, że pieniądze wokół ligi są nieproporcjonalne do jej poziomu?

Pieniądze są źle wydawane. Oprócz 3-4 klubów to bardzo słabo szkolimy młodzież i sięgamy często po wątpliwej jakości obcokrajowców. Dodatkowo przez całkowite zaniedbanie szkolenia w latach poprzednich brakuje też dzisiaj zawodników o odpowiedniej jakości w wieku 24-28 lat. Dlatego przyjeżdżają Słowacy, Czesi, Chorwaci itd. Poza tym brakuje długofalowych planów w klubach. Większość myśli o tym jak przetrwać, a nie jak coś zbudować.

– Czy system budowania polskich drużyn jest odpowiedni? Często czytamy o wizjach właścicieli czy prezesów, a rzeczywistość okazuje się zupełnie inna.

To kwestia tego, że każdy chce właśnie przetrwać i za wszelką cenę być w Ekstraklasie. Bo dzięki temu ma pieniądze np. z samorządów czy z tytułu kontraktu z TV. Nie ma długotrwałej wizji. Potem większość wpadła w pułapkę, że zaczyna wydawać więcej pieniędzy niż aktualnie ma w budżecie. Wtedy trzeba sprzedawać kolejnych zawodników i liczyć na to, że za chwilę objawi się następny.

– Zaryzykujesz tezę, że polski zespół awansuje do grupy europejskich pucharów?

Jakbym miał typować teraz to raczej żaden w tym roku nie wejdzie.

– Jak poradził sobie Przemysław Frankowski w USA w czasie epidemii?

Jak większość sportowców na świecie trenował w domu. Liga w końcu rusza po 3 miesiącach przerwy. Z małymi problemami, bo wyszło, że kilku zawodników w FC Dallas i Nashville SC jest zakażonych, ale na szczęście Chicago Fire nie ma takiego problemu.

– Jakie masz plany na jego dalszą karierę? Czy przez koronawirusa jakieś pierwotne założenia się zmieniły?

Trochę się zmieniły. Prędzej czy później Przemek wróci do Europy. Pandemia i wstrzymanie rozgrywek MLS trochę opóźni ten powrót o 1 czy 2 okienka transferowe.

– Zrobisz kiedyś transfer do Ekstraklasy? Wiem, że tego nie planowałeś, ale może zmieniłeś zdanie?

Mamy kilku zawodników w Ekstraklasie. Nie ograniczamy się jako agencja i jeżeli projekt odpowiada pod danego piłkarza to chcemy żeby w Polsce kontynuował swoją karierę. Chociaż przyznam, że mamy w chwili obecnej zawodników na 4 kontynentach i najtrudniej negocjuje się właśnie w Polsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x