Łukasz Madej: “Odetchnęliśmy z ulgą”

Jesteśmy szczęśliwi z tych czterech punktów na inaugurację wiosny. Z każdą kolejką nasza gra powinna wyglądać jednak jeszcze lepiej – mówi Łukasz Madej, pomocnik Górnika Zabrze.

 

 

 

Za wami pierwszy zimowy okres przygotowawczy pod okiem Roberta Warzychy. Czym różnił się od poprzednich?

Ten zimowy okres przygotowawczy był dosyć podobny do tego, który mieliśmy latem. Czyli – w największym skrócie – dużo było interwałów oraz zajęć z piłkami i gier. Wtedy zdało to egzamin, bo przez większość rundy wyglądaliśmy fizycznie bardzo dobrze. Oczywiście nie dało się utrzymać formy na wysokim poziomie przez wszystkie 19 kolejek, ale procent udanych meczów i tak był bardzo duży.  Pozostaje mieć nadzieję, że teraz wiosną będzie podobnie i fizycznie również będziemy prezentować się bez zarzutu przez zdecydowaną większość rundy. Zwiastunem tego, że tak właśnie będzie, był już wygrany mecz w Łęcznej, gdzie czuliśmy się bardzo dobrze i wszyscy grali na wysokim poziomie. Pełni wiary i optymizmu czekamy na kolejne spotkania.

Jak ocenia pan początek rundy wiosennej w wykonaniu Górnika?

Można tylko przyklasnąć, że wystartowaliśmy tak udanie. Choć jest też lekki niedosyt, bo przy tylu sytuacjach, które sobie stworzyliśmy, mogliśmy spokojnie wygrać także i spotkanie z Koroną. Zabrakło nam jednak trochę błysku i… szczęścia. W drugim meczu, w Łęcznej, zwycięstwo 1:0 było z kolei najniższym wymiarem kary dla rywali. Wiemy jednak, że nasza forma będzie jeszcze szła do góry. Żałujemy nieco, że z powodu kłopotów z boiskiem nie doszedł do skutku nasz ostatni sparing przed ligą – z Niecieczą – bo chyba trochę nam zabrakło takiego ostatniego przetarcia. Generalnie, jesteśmy zadowoleni. Mogliśmy mieć sześć punktów, mamy cztery, ale szanujemy to, co udało się wywalczyć i już myślimy o kolejnych spotkaniach.

A indywidualnie? Czy jest pan zadowolony z własnej formy u progu piłkarskiej wiosny?

Z pewnością drzemią we mnie jeszcze spore rezerwy, ale ogólnie jest zupełnie nieźle. W spotkaniu z Łęczną czułem się bardzo dobrze fizycznie, dużo biegałem i miałem świadomość tego, że forma jest już na wysokim poziomie. Inna sprawa, że w naszej drużynie nie było wtedy ani jednego słabego punktu, bo wszyscy zagraliśmy fajne zawody, czego dowodem było aż sześć wypracowanych okazji, po których powinny paść gole. Generalnie jestem zdania, że jak nogi niosą zawodnika, to będzie on dobrze grał w piłkę. Z Łęczną wszystko było jak należy, więc teraz pozostaje mi tylko potwierdzać w następnych meczach, że forma dopisuje.

Przed wami teraz spotkanie ze Śląskiem, który wiosną jeszcze nie wygrał. Spodziewaliście się, że wrocławianie – pozbawieni Sebastiana Mili – zdobędą tylko jeden punkt w dwóch pierwszych meczach?

Wiadomo, jakim ważnym piłkarzem był dla Śląska Sebastian. Gdy odejmie się te wszystkie jego bramki i asysty, to kilka punktów ucieknie. Myślę, że jeszcze dużo wody w Odrze upłynie zanim jakiś inny zawodnik wkomponuje się w zespół Śląska na miejsce Sebastiana i stanie się równie kluczową postacią tej drużyny. Aczkolwiek wrocławianie dalej mają wielu bardzo dobrych zawodników i jest to ciągle zespół, który może „odpalić”. Zdajemy sobie sprawę, że Śląsk do nas przyjedzie rozdrażniony tak nikłą zdobyczą punktową w rundzie wiosennej, bo oczekiwania tam były dużo wyższe. Pytanie tylko, jak ta sytuacja wpłynie na zespół – czy destrukcyjnie, czy mobilizująco? Moim zdaniem, o wyniku zadecyduje dyspozycja dnia, bo spotkają się dwie drużyny, które interesować będzie komplet punktów. Patrząc po grze, dorobek Śląska po tych dwóch kolejkach mógł i powinien być dużo lepszy, dlatego nikt nie może powiedzieć, że wrocławianie są bez formy. Będziemy się musieli bardzo napocić, aby wygrać sobotnie spotkanie.

Według firmy bukmacherskiej Fortuna obie drużyny mają takie same szanse na wygraną. Wolicie grać, gdy nie jesteście zdecydowanymi faworytami?

Ciężko powiedzieć. Na wyjeździe wygraliśmy kilka spotkań, które z założenia powinniśmy wygrać. Natomiast u siebie nie potrafimy zwyciężyć już od ponad pół roku i powoli staje się to taką naszą obsesją. Aż trudno w to uwierzyć, ale tylko ostatni w tabeli Zawisza ma mniej niż my zwycięstw u siebie. Najwyższa pora się przełamać, żeby ta sytuacja już nam więcej nie ciążyła. W sobotę jest to jak najbardziej możliwe, bo zagrają dwie drużyny o zbliżonym potencjale piłkarskim. Dlatego tak ważna będzie dobra organizacja gry oraz indywidualne przebłyski poszczególnych zawodników.

O co tak właściwie gra Górnik w tym sezonie?

Od początku sezonu podchodzimy do tego w ten sposób, że najważniejszy jest każdy kolejny mecz. Wiadomo, że takim nadrzędnym celem jest awans do ósemki, ale staramy się o tym nie myśleć, tylko koncentrować na najbliższym spotkaniu. I wychodzić na boisko z przeświadczeniem, że możemy je wygrać. Nie zastanawiamy się nad tym, co będzie za dwa lub trzy tygodnie.

Jak układa się wam współpraca z nowym słowackim zawodnikiem – Erikiem Grendelem?

Erik jest bardzo dobrym piłkarzem, nie przez przypadek trzykrotnie wywalczył mistrzostwo Słowacji ze Slovanem Bratysława. Już na pierwszy rzut oka widać, że ten zawodnik umie grać w piłkę i może poprawić jakość naszego zespołu. Dużo widzi na boisku, jest dobry w destrukcji i ofensywie, czyli taka „ósemka”, z której będziemy mieli wiele pożytku. Myślę, że z każdą kolejką będzie się prezentował jeszcze lepiej, choć na pewno i tak to zgranie wygląda już całkiem nieźle. Niektóre automatyzmy przychodzą jednak z czasem. Na pewno łatwiej będzie nam się grało, kiedy boiska będą już w lepszym stanie i będą się nadawały do takiej gry, jaką najbardziej lubimy.

Nie ma już z wami Mateusza Zachary, którego będzie próbował zastąpić między innymi Szymon Skrzypczak…

Przed każdym z napastników w naszej kadrze pojawiła się szansa, aby zaistnieć na dłużej w pierwszym składzie. Na razie podstawową „dziewiątką” jest Wojciech Łuczak, który ma wszystkie atuty, żeby z powodzeniem zastąpić Mateusza. Wszyscy zdają sobie sprawę, że nie jest łatwo wejść do zespołu i nagle strzelać co kolejkę po kilka goli. Na szczęście mamy ten komfort, że i Wojtek, i Szymon, i Bartek Iwan mają wszelkie predyspozycje, aby grać z przodu i zdobywać bramki.

Nie boicie się, że wasze wysiłki pójdą na marne i Górnik nie dostanie licencji na przyszły sezon?

Przestaliśmy się o to obawiać, gdy podano informację, że będą wypuszczone klubowe obligacje firmowane przez miasto. Jesteśmy przekonani, że obecnym władzom klubu uda się dogadać z odpowiednimi podmiotami. W tej chwili poszedł jasny sygnał, że miasto jest zainteresowane dalszym wspieraniem Górnika i zostawi go samemu sobie. Myślę, że nie byłoby tych wszystkich zabiegów, gdyby na końcu miało nie być licencji. Nie ma co ukrywać, że odetchnęliśmy z ulgą i liczymy, że stopniowo sytuacja organizacyjna klubu będzie szła teraz już tylko w dobrą stronę. Na pewno dużo problemów rozwiązałoby się wraz z otwarciem nowego stadionu.

No właśnie, pewnie nie możecie się już doczekać, żeby zagrać na nowej arenie…

Zgadza się. Ale kiedy to dokładnie nastąpi, tego sami nie wiemy. Oby jak najszybciej, bo może przy pełnych trybunach łatwiej też byłoby nam wygrywać mecze w Zabrzu. Ciągłe oglądanie wokół siebie placu budowy na pewno nam nie pomaga, choć ci kibice, którym udaje się wejść, zawsze dają z siebie wszystko podczas meczów i są naszym dwunastym zawodnikiem. Spektakle z prawdziwego zdarzenia rodzą się jednak tam, gdzie jest dużo ludzi i nie ma co tego ukrywać. Wystarczy spojrzeć na to, jak nowy obiekt dodał skrzydeł ekipie Jagiellonii. Miejmy nadzieję, że jesienią uda się wreszcie otworzyć w Zabrzu te trzy trybuny, choć chodzą już słuchy, że nie wiadomo, jak to z tym będzie…

 

 

Źródło: FourFourTwo


x