LM: Serce Legii zbyt słabe na Real

Nikt nie spodziewał się po Legii zwycięstwa, za to wszyscy pragnęli by Wojskowi zostawili serce na Estadio Santiago Bernabeu. Mistrzowie Polski wywiązali się z zadania koncertowo, gdyż z podniesionym czołem walczyli ze Zdobywcami Pucharu Europy. I nie zmieni tego nawet wynik 1:5, ponieważ wszyscy widzieliśmy, że Duma Stolicy pokazała w Madrycie charakter.

Przed spotkaniem większość kibiców znad Wisły pukała się w głowę, słysząc, iż podopieczni Jacka Magiery mają tyle samo szans na zwycięstwo w Madrycie, co drużyna gospodarzy. Z przebiegu pierwszego kwadransa można było jednak odnieść wrażenie, iż kurtuazyjnym wypowiedziom Zinedine’a Zidane’a nie brakowało aż tyle do rzeczywistości. Co prawda, tak jak wszyscy się spodziewali, Królewscy nieustannie naciskali Legionistów, ale to zespół z Warszawy tworzył sobie lepsze sytuacje. W 9. minucie Odjidja Ofoe odebrał piłkę w środkowej strefie Toni’emu Kroosowi i wyprowadził kontratak, w którym Legia miała przewagę jednego zawodnika. Niestety, stojący w bramce Realu, Keylor Navas nie miał żadnych problemów z odbiciem zbyt lekkiego strzału Tomasza Jodłowca. Chwilę później z wielu polskich domów można było usłyszeć charakterystyczny krzyk: “Gooaaa… nie ma!”. Wszystko dlatego, że po ładnym rozegraniu na lewym skrzydle, swoich sił tuż zza linii szesnastego metra spróbował Ofoe, a jego strzał odbił się od prawego słupka bramki gospodarzy.

Jak to mówi stare, piłkarskie porzekadło: niewykorzystane sytuacje się mszczą. Ta zemściła się dosłownie 60 sekund później, kiedy bierną postawę Adama Hlouska wykorzystał Gareth Bale, którego potężny strzał z prawej strony pola karnego wylądował tuż przy dalszym słupku bramki Malarza. W 20. minucie było już 0:2, gdyż piłka posłana w szesnastkę przez Marcelo odbiła się od Jodłowca i wpadła do siatki tuż obok zaskoczonego goalkeepera Wojskowych. Wydawało się, że mecz przybierze postać podobną do tego z Lizbony, ale stało się zupełnie inaczej.

Mimo nieszczęśliwych okoliczności, Legia nie poddała się – walczyła całym sercem. Opłaciło się, ponieważ w 22. minucie Danilo sfaulował w polu karnym Miroslava Radović’a, a sam poszkodowany zamienił jedenastkę na bramkę. Bramkę, która ponownie wskrzesiła nadzieję na dobry rezultat podopiecznych Jacka Magiery. Gol Serba był pierwszym straconym przez Navasa na Santiago Bernabeu podczas spotkania Ligi Mistrzów, a jednocześnie pierwszym od 20 lat, jaki polski zespół strzelił w tych rozgrywkach. Chociaż na boisku ewidentnie było widać różnice w umiejętnościach poszczególnych zawodników to Wojskowi nie ograniczali swoich poczynań tylko i wyłącznie do obrony. Co jakiś czas, głównie ze skrzydeł, starali się oni zgrać piłkę do środka, by następnie dać sobie okazję do strzału sprzed szesnastki. Z kolei Królewscy stawiali na indywidualne popisy swoich gwiazd, a w przypadku niepowodzenia, konstruowali szybkie ataki lub próbowali wrzutek w okolice bramki Malarza.

35. minuta i znów krzyki na polskich osiedlach. Hlousek odebrał piłkę po prawej stronie pola karnego Navasa, dograł w środek, ale uderzenie Michała Kucharczyka poleciało daleko od bramki gospodarzy. Niestety ponownie, zaprzepaszczona okazja miała swój wymierny skutek. 120 sekund później na 3:1 trafił Asensio. Gol młodego Hiszpana nie podciął Legii skrzydeł – ona walczyła, chcąc prawdziwie być naszą dumą i sławą. Tuż przed przerwą, z dobrą wrzutką Kucharczyka minimalnie minął się Radović, ale to tylko podbudowało wrażenie, iż Wojskowi zasłużyli na odpoczynek jak mało kto.

Tuż po zmianie stron bardzo dobrą okazję miał Karim Benzema, ale Arkadiusz Malarz, będący dzisiejszego wieczoru w świetnej dyspozycji, kapitalnie odbił jego strzał. W międzyczasie Legia powinna otrzymać drugą jedenastkę, jednak arbiter meczu uznał, że Guilherme nie był faulowany.  Ogólny obraz gry nie uległ zmianie w drugiej części spotkania, choć można było odnieść wrażenie, iż Real niespecjalnie kwapił się do konkretnego grania. Z drugiej strony, Wojskowi zaczęli opadać z sił. Widać to było szczególnie przy bramce rezerwowego Lucasa Vazqueza na 4:1, kiedy kilku piłkarzy warszawskiej drużyny nie nadążyło z powrotem do kontry gospodarzy. W konsekwencji 25-letni pomocnik ładnym wolejem sfinalizował dokładną wrzutkę Alvaro Moraty. Tej dokładności brakowało podopiecznym Magiery, którzy co i rusz wyprowadzali kontrataki, ale brakowało w nich ostatniego podania lub, tak jak w przypadku ataku Hlouska, rozejrzenia się za lepiej ustawionymi partnerami.

W 83. minucie piękną, składną wymianę podań Benzemy z Cristiano Ronaldo, golem powinien zakończyć ten drugi, jednak jego strzał z prawej strony pola karnego Malarza minął bramkę. Dosłownie chwilę później, już wyraźnie zmęczonych Warszawiaków, dobił Morata. Kucharczyk głupio stracił piłkę na połowie rywala, a Królewscy znani z tego, że podobnych błędów nie wybaczają, wyprowadzili zabójczą kontrę, którą technicznym strzałem wykończył hiszpański napastnik. Mimo to Legioniści próbowali dalej, a tuż przed końcem spotkania dobrą okazję miał Nemanja Nikolić. Niestety jego strzał odbił Keylor Navas. Kilkadziesiąt sekund później vis a vis kostarykańskiego bramkarza w fenomenalnym stylu obronił kapitalne uderzenie Cristiano Ronaldo.

Wszyscy, którzy oglądali ten mecz wiedzą, że wynik 1:5 nie jest dokładnym odzwierciedleniem tego, co widzieliśmy na murawie. Było to zupełnie inne spotkanie niż te z Borussią czy nawet przeciwko Sportingowi. Podopieczni Magiery udowodnili na Santiago Bernabeu, iż potrafią grać w piłkę, a także, że faktycznie zasłużyli na tę Ligę Mistrzów. Na zakończenie musi paść cytat z klasyka: Legia Warszawa przegrała mecz, ale zdobyła nasze serca. I to wszystko dokładnie 21 lat po ostatnim tryumfie Wojskowych w Champions League.

W cieniu tego co działo się na boisku pozostają jednak wydarzenia sprzed godziny 20:45. Wtedy to część z kibiców Legii, którzy byli eskortowani na madrycki stadion, starła się z lokalną policją.

Real Madryt – Legia Warszawa  5:1 (3:1)

Bramki: Bale 16′, Jodłowiec 20′ sam., Asensio 35′, Vazquez 68′, Morata 84′- Radović 22’k

Żółte kartki: ż. Ronaldo 63′ – ż. Moulin 51′, ż. Radović 62′

Składy:

Real: Navas – Danilo, Pepe, Varane, Marcelo – Asensio (Kovacic 79′), Kroos, James (63′ Vazquez) – Bale (Morata 63′), Benzema, Ronaldo

Legia: Malarz – Bereszyński, Rzeźniczak, Czerwiński, Hlousek – Moulin (Kopczyński 81′), Odjidja Ofoe, Jodłowiec – Kucharczyk, Radović (Nikolić 74′),  Guilherme (Kazaishvili 74′)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x