Liga Mistrzów: Chelsea górą nad Rennes

Rennes miało plan na to spotkanie. Goście starali się utrzymywać przy piłce, a na tle Chelsea wyglądali całkiem solidnie. Jednak do przerwy wynik był zamknięty, za sprawą Dalberta. Jeśli myśleliście, że mieliście dzisiaj słaby dzień, to mogę Was pocieszyć. Boczny obrońca francuskiej drużyny sprokurował dwa rzuty karne. Najpierw sfaulował Wernera, a potem zablokował strzał Abrahama ręką. Za oba przewinienia Brazylijczyk dostał dwie żółte kartki, a w konsekwencji czerwoną, więc Chelsea nie dość, że miała jednego zawodnika więcej, to miała również dwa gole zaliczki, gdyż obie jedenastki wykorzystał Werner.

Na szczęście dla postronnych fanów Chelsea dalej atakowała. W 49. minucie Chilwell dośrodkował na pole karne, a Ziyech z woleja strzelił tuż nad poprzeczką. Jednak paręnaście sekund później The Blues podwyższyli prowadzenie. James zagrał do Abrahama, Anglik dostawił tylko nogę i pokonał bezradnego Gomisa. Po tym trafieniu mecz zrobił się nudny jak flaki z olejem. Na boisku mało się działo, jedyne co było warte odnotowania, to strzał Greniera z 11 metrów, lecz świetnie interweniował Mendy.

Chelsea wykonała swój plan - pewnie wygrała najmniejszym nakładem sił i jest prawie pewna awansu z grupy. Rennes? Pomysł na grę był, jednak brakowało tego 11 zawodnika i trochę większej wiary w sukces, a punktów czy to w lidze, czy w pucharach nie ma (jeden triumf w ostatnich 7 meczach). Najwyższy czas też postawić na 19-letniego wychowanka Trufferta, który gorzej od Dalberta nie wypadł, a lewy obrońca pokazał już w tym sezonie, że ma ogromny potencjał.