Liga Mistrzów: Bezradna Marsylia i pewne, przekonujące zwycięstwo Manchesteru City

twitter.com/UEFA Champions League

Najbardziej prestiżowe rozgrywki na Starym Kontynencie powróciły na Stade Velodrome. Kibice Les Olympiens czekali na ten moment ponad 6 lat. Świętowanie popsuli im Obywatele. Guardiola i spółka zwyciężyli (3:0).

Od samego początku tego spotkanie większą ochotę na grę w ataku mieli goście. Z resztą czy kogoś to dziwi? Podopieczni Guardioli przyjechali do Marsylii w roli zdecydowanego faworyta, który chce zgarnąć komplet punktów. Inaczej być po prostu nie mogło. Zaczęli mocno, bowiem już w 1. minucie próbował z zza linii pola karnego De Bruyne, a dosłownie chwilę, po rzucie rożnym, Ruben Dias. Obie próby zakończyły się fiaskiem.

Nieco ponad 10 minut później odrobinę większy popłoch pod bramką Mandandy zasiał Phil Foden. Młody Anglik strzelał w polu karnym mocno i precyzyjnie, jednak golkiper gospodarzy trochę strzałów w swojej karierze wybronił, zatem ten nie stanowił dla niego większego problemu. W gorszej dyspozycji aniżeli bramkarz Marsylii zdawali się być jej obrońcy, co dobitnie potwierdziło się w 18 minucie meczu. Valentin Rongier stracił chyba kontakt z rzeczywistością – przed własnym polem karnym zagrał piłkę do tyłu, wprost pod nogi Kevina de Bruyne. Belgijski gwiazdor już doskonale wiedział co zrobić z takim podarunkiem. Sprytnie podał do nabiegającego Ferrana Torresa, a ten dopełnił formalności i oglądaliśmy pierwszego gola w tym meczu.

W 29 minucie spotkania gospodarze przeprowadzili niezwykle koronkową kontrę. Były tam trzy piętki oraz zagrania futbolówki jak po sznurku, lecz skończyło się tylko na ekwilibrystyce, pożytku bowiem nie było żadnego. Skarcić za to mógł ich Aymeric Laporte. Francuz po stałym fragmencie gry odnalazł się w dobrej pozycji strzeleckiej, natomiast powstrzymał go interweniujący Mandanda. Jeszcze przed przerwą Obywatele po raz kolejny otrzymali spory prezent od przeciwników. Tym razem „wielbłąd” popełnił Leonardo Balerdi. Środkowy defensor trochę zaplątał się z piłką w polu karnym, ta znacznie wymknęła się spod kontroli na czym skorzystał Ferran Torres. Hiszpan zachował się niezwykle przytomnie odgrywając ją do Zinchenki, który bez zastanowienia huknął w kierunku długiego słupka. Ukraińcowi zabrakło dosłownie centymetrów.

Pierwsza połowa zdecydowanie należała do Manchesteru City. Podopieczni Guardioli mieli wszystko pod swoją kontrolą, a na większe zmiany w drugiej części gry się nie zanosiło.

Mimo, że na zmianę obrazu gry się nie zanosiło, piłkarze Andre Villasa-Boasa po zmianie stron prezentowali się nieco odważniej. W 55 minucie pierwszy raz zrobiło się groźnie pod bramką Edersona. Z ponad 20 metrów uderzał Florian Thauvin. Było to piękne, soczyste uderzenie z lewej nogi po którym futbolówka zatańczyła na lewym słupku.

To by było na tyle, jeśli chodzi o ofensywne poczynania gospodarzy, bo do głosy doszli znowu goście. Manchester City grał pewnie i spokojnie – po prostu kontrolował przebieg wydarzeń na murawie, ale z atakowania nie zrezygnował. W 76 minucie z lewej strony wrzucał Foden, piłkę z drugiego skrzydła do środka zgrał Sterling, w siatce natomiast umieścił ją Gundogan. Chwilę później rezultat ustalił Sterling i było już zupełnie po herbacie. Manchester City odniósł pewne, przekonujące oraz zasłużone zwycięstwo.

27.10.20, 2. kolejka Ligi Mistrzów, Stade Velodrome (Marseille)

Marseille – Manchester City 0:3 (0:1)

Ferran Torres 18’, Gundogan 76’, Sterling 81’

Marseille: Mandanda – Caleta-Car, Alvaro, Balerdi – Amavi, Rongier, Kamara, Sakai – Radonjic, Thauvin, Cuisance

Manchester City: Ederson – Zinchenko, Laporte, Dias, Walker – Gundogan, Rodri, Torres, De Bruyne – Foden, Sterling

Żółte kartki: Laporte 59’, Amavi 62’, Caleta-Car 71’

Sędzia: T. Stieler

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x