blank
fot. Krzysztof Drobnik (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Lechu! Zagraj to jeszcze raz!

Walka, zaangażowanie, pasja - tego w wykonaniu zawodników Lecha nie widzieliśmy bardzo dawno. W piątkowym meczu z Wisłą Płock Kolejorz zagrał tak, jak życzą sobie tego fani, trenerzy, ale i sami piłkarze. Wynik 4-0 oczywiście nie daję żadnych tytułów, jednak śmiało można stwierdzić, że takiego Lecha kibice pokochają na nowo.
Przed pierwszym meczem z Piastem Gliwice wszyscy związani z Kolejorzem sami byli ciekawi jak ten "nowy Lech" zagra. Nie było przesadnych oczekiwań. Przewijało się raczej stwierdzenie, że jeśli będzie widać Lecha walczącego, to będzie można temu Lechowi więcej wybaczyć.

Team spirit

Przez cały zeszły sezon takim głównym zarzutem kibiców w kierunku zawodników było to, że nie widać na boisku ducha drużyny. A już po ogłoszeniu tego, którzy zawodnicy z Lecha odejdą, nazwa - drużyna przestało w Poznaniu obowiązywać. Każdy ze skreślonych grał na własny rachunek i myślał o tym, co będzie po tym jak zagra ostatnie spotkanie w niebiesko-białych barwach.

Za punkt honoru działacze poznańskiego zespołu postawili sobie próbę odbudowania zaufania wśród kibiców. Co oczywiste, nie będzie to rzeczą łatwą i z pewnością nie wydarzy się dziś, jutro czy nawet za pół roku. Jednak powoli, krok po kroku obraz rządzących może się nieco polepszyć. Nie chodzi o to, żeby od razu chwalić, bo dwa pierwsze mecze to dopiero początek bardzo długiej drogi jaka jest przed Lechem i jego fanami. Upragnionym celem jest zdobycie mistrzowskiego tytułu, co dziś nadal jest w sferze marzeń. Może nie nierealnym marzeniem, ale przed rozpoczęciem rozgrywek niewielu typowało Lecha w gronie tych zespołów, które mogą powalczyć o pierwsze miejsce na koniec rozgrywek.

Zmiany jakie wszyscy obserwują dotyczące zwłaszcza kadry pierwszego zespołu podobają się fanom Kolejorza. Nawet ci, którzy zazwyczaj są malkontentami i szukają każdej okazji do tego, aby skrytykować to co z Lechem związane muszą w końcu przyznać, że zmiany są robione w dobrym kierunku. To drużyna jest najważniejsza i to wokół dobrej gry zespołu buduję się atmosfera, której tak bardzo wszystkim w Poznaniu brakowało. Dla mnie osobiście oznaką bardzo dobrej atmosfery w drużynie i tego, że Lecha Poznań można już z czystym sumieniem nazywać drużyną, była sytuacja w której Kostevych rozpaczliwie rzucił się na piłkę, aby nie było dla rywali rzutu rożnego, a tylko aut. Po chwili podbiegł do niego Djordje Crnomarkovic i wyściskał on Ukraińca tak jakby ten zdobył jakiegoś ważnego gola. Właśnie to mi najbardziej zaimponowało. Niby sytuacja prozaiczna, bo "tylko" walka o piłkę w narożniku boiska. Ale najważniejsze w tej sytuacji było to, że dla zawodników Dariusza Żurawia nie ma straconych piłek. Że walka na murawie będzie teraz czymś naturalnym. I definicja - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego będzie na stałe obowiązywała w szatni Kolejorza.

Geniusz Darko

Powierzenie opaski kapitana Jevticiovi była już odmieniona na wszystkie sposoby. Narzekania, że nie on bo wypalony i kojarzący się z latami jednak przegranymi. Nie dziwiło mnie to. Jednak sam Darko wziął tą nominację bardzo mocno do serca i już na boisku w Gliwicach dał próbkę swojego nieprzeciętnego talentu. Asysta przy golu Pawła Tomczyka, za którą został wybrany do jedenastki pierwszej kolejki, była tym na co kibice Lecha czekali.
Wczorajszy mecz i popis kapitana Kolejorza po raz kolejny udowodnił, że z Darko Jevticia może być pociecha. Pewnie w każdym meczy nie będzie się popisywał asystą z kategorii mistrzowskich (podanie do Gytkjaera), ale tak grającego Szwajcara fani Kolejorza będą oklaskiwali na stojąco. Tak jak to miało miejsce wczoraj, gdy pod koniec meczu trener Żuraw zdecydował się zdjąć kapitana z boiska.

Napastnik = gol

Gliwice bramka dla Lecha - Paweł Tomczyk. Mecz z Wisłą Płock - dwa gole Gytkjaera i wywalczony rzut karny przez Tomczyka. Te sytuacje jasno pokazują, że rasowy napastnik jest w składzie wymagany. Żadne zastępcze ustawienia nie spowodują tego, że nagle zespół w pierwszej linii będzie groźniejszy niż zwykle.
Dla napastnika, który od wczesnych lat uczony jest naturalnego dla zawodnika na tej pozycji zachowania start do piłki, taki jaki miał miejsce przy rzucie karnym dla Lecha są czymś normalnym. Podejrzewam, że ustawiony na pozycji numer "9" Joao Amaral nie ruszyłby do tak zagranej piłki i bramkarz gości ze spokojem by sobie z tą sytuacją poradził. Po wejściu na boisko Christiana Gytkjaera od razu było widać klasę i odpowiednie dla napastnika ruchy. Walka o piłkę na wślizgu i skierowanie futbolówki do bramki rywala, to coś co niby jest naturalne, ale jest to coś czego brakuje wszystkim tym, którzy nie są nauczeni gry na pozycji wysuniętego napastnika.


Avatar
Data publikacji: 27 lipca 2019, 13:30
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.