Lech Poznań
fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Lech Poznań: Pierwszy garnitur na poziomie, gorzej z zastępstwem

Nie od dziś wiadomo, że kadra Lecha Poznań nie należy do najliczniejszych w lidze. Dariusz Żuraw ma do dyspozycji bardzo dobrej jakości pierwszy garnitur. Problem robi się jednak wtedy, gdy jedną z części tego garnituru będzie trzeba na chwilę zamienić. Szkoleniowiec Kolejorza ma wtedy do dyspozycji podróbkę oryginału wciśniętą przez Wietnamczyka na przydrożnym straganie.

Niczym smoking Jackie Chana

Rzut oka na pierwszą jedenastkę poznańskiego zespołu pozwala wyrobić sobie całkiem dobre zdanie. Zaczynając od bramkarza, przez obrońców, pomocników i kończąc na napastnikach, pierwszym skojarzeniem jakie pojawiło się w mojej głowie, to film "Smoking" z Jackie Chanem. Nie będę opisywał tutaj całej fabuły nagradzanego filmu, ale pokrótce oddaje ona stan rzeczy jaki mamy w przypadku Kolejorza.

W filmie Jackie Chan grał fajtłapowatego szofera, który po otrzymaniu smokingu wypchanego tajnymi broniami stał się mistrzem sztuk walki. Jak to się ma do Dariusza Żurawia? A tak, że ten pierwszy, wyjściowy i służący do pokazywania się smoking trener Lecha ma dobrej, żeby nie napisać bardzo dobrej jakości. Być może właśnie to sprawia, że niektóre wady, jakie szkoleniowiec Lecha posiada, udaje się przykrywać. I dopóki wyjściowe ubranie jest w stanie dobrym, to nikt nie myśli o jakiejkolwiek zmianie.

Linia pomocy i ataku na solidnym poziomie

Trzymając się nomenklatury ubioru, to przy garniturach na pierwszy rzut oka rzuca się to, co najwyżej. Czyli marynarka z koszulą, wykończona krawatem lub muszką. W Lechu tymi elementami są zawodnicy z linii pomocy oraz ataku. Tutaj trener Dariusz Żuraw może być względnie spokojny. O ile skrzydłowi (nawet w przypadku odejścia Jóźwiaka) będą z pewnością siłą jego zespołu i jest kim rotować. O tyle środek pola, czyli newralgiczny punkt na boisku jest bardzo mocny, ale też kompletnie nie ma nikogo do zastąpienia tego pierwszego garnituru. Boję się wyobrażać, co byłoby z Lechem, gdyby ktoś z trójki Tiba-Moder-Ramirez doznał urazu. Nie takiego, który zagoi się w tydzień, ale dłuższej kontuzji. Oczywiście nie życzę tego Kolejorzowi, ale czysto hipotetycznie trzeba zakładać taką ewentualność.

Co wtedy? Tutaj pojawia się przywołana na wstępie podróbka. Mowa oczywiście o chorwackim pomocniku Karlo Muharze. Z całym szacunkiem do tego piłkarza, ale nie będzie on w stanie zastąpić wyżej wymienionych kolegów. Muhar jest zastępcą pierwszego garnituru w linii pomocy, ale takim, które nikomu się nie podoba i jeśli mogłoby się przydać to tylko w czasie wizyty niechcianego gościa, którego chcielibyśmy szybko się pozbyć. Nie ma gwarancji, że w najważniejszym momencie nie zawiedzie i nie zostawi po sobie złego wrażenia. Dariusz Żuraw długo przekonywał się do tego, że chorwacka wersja ubioru Lechowi nie pasuje. Postawił na polskie wykończenie, które doskonale uzupełnia się z iberyjskim stylem.

Wykończeniem garnituru jest krawat bądź jak kto woli mucha. W klubie ze stolicy Wielkopolski, te wykończenia powoli stają się idealnym uzupełnieniem markowego ubioru. Mowa tutaj oczywiście o napastnikach Kolejorza. Mikael Ishak już zdążył pokazać, że w jego przypadku dostosowanie się poziomem do wymogów poznańksiej publiki nie będzie trudne. W ostatnich latach Lech opierał się na golach duńskiego strzelca. Skoro więc skandynawska opcja przypadła do gustu, to nie potrzeba było rewolucji tylko wymiany z duńskiej na szwedzką. Z pewnością nikt tego nie będzie żałował. W ostatnich dniach prezesi Lecha zaczęli intensywniej szukać zmiennika Ishaka. Wybór prawdopodobnie padnie na gruzińskiego wieżowca Nikę Kacharawę. Będzie to też znany w środowisku zawodnik, który może skutecznie zastąpić pierwszy wybór sztabu szkoleniowego Kolejorza.

Gorzej w defensywie. Tutaj potrzeba stabilności

Piękna marynarka i jej wykończenia byłyby niczym, gdyby w całej układance zabrakło spodni, które ozdabiają stabilizatory całego organizmu. W drużynie piłkarskiej tę stabilizację ma zapewniać linia defensywy. Jak sytuacja wygląda w poznańskim zespole? Po sprzedaży Roberta Gumnego, w Lechu jest tak naprawdę czterech solidnych defensorów. Zestawienie Czerwiński-Satka-Crnomarković-Puchacz pomimo swoich wad, jest aktualnie jedynym sensownym wyborem. W obwodzie jest co prawda Thomas Rogne, ale w jego przypadku bardzo często zawodzi materiał. Najgorsze jest jednak to, że nie bardzo jest skąd brać ten materiał na cerowanie kolejnych niedociągnięć w organizmie norwega.

Zabezpieczeniem wszystkiego jest obuwie. Stabilne, wygodne i pewne. Takie, które poradzi sobie w najtrudniejszych warunkach. Ciężko powiedzieć czy to zabezpieczenie z jakim mamy do czynienia w Lechu wpisuje się w którąś z wymienionych kategorii. Owszem ono jest. Niby stworzone właśnie do celu w jakim jest wykorzystywane. Jednak coś mi mówi, że żadne z nich do końca nie przekonuje. Ani Filip Bednarek, ani Marko Malenica nie są gwarantem stuprocentowej stabilności.

Do tej pory pierwszym wyborem Dariusza Żurawia był holenderski golkiper Mickey van der Hart. Na nieszczęście dla niego, nabawił się urazu i jeszcze trochę będzie trzeba na niego poczekać. Prezesi Lecha zastąpili go dwoma innymi zawodnikami. Po pierwszych meczach Filipa Bednarka widać, że każda piłka zagrana w pole karne z boku boiska czy też ze stałego fragmentu gry może okazać się zagrożeniem. Malenica zagrał w rezerwach i tam też się nie popisał. Van der Hart nie jest orłem na pozycji bramkarza, ale można zaryzykować stwierdzenie, że cały Lech był z nim jednak pewniejszy.

Reasumując - kibice z pewnością liczą, że pierwszy garnitur długo będzie w stanie używalności. Bo każda zmiana, choćby jednej części może okazać się brzemienna w skutkach.


Avatar
Data publikacji: 10 września 2020, 18:48
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.