Chimy Avilla
fot. https://twitter.com/CAOsasuna/status/1500144884145168386/photo/1
Udostępnij:

La Liga: Niespodzianka na El Sadar, Espanyol pokonał Getafe, Alaves znów zatrzymało Sevillę!

W ramach 27. kolejki La Ligi Santander rozegrano do tej pory trzy spotkania. Deportivo Alaves drugi raz w tym sezonie zatrzymało Sevillę, a Osasuna dość niespodziewanie wygrała z Villarrealem. Z kolei Espanyol pokonał Getafe po trafieniach zdobytych jeszcze w pierwszej połowie. 

Deportivo Alaves - Sevilla 0:0 

Sevilla po derbowym zwycięstwie nad Betisem 2:1 udała się do Vitorii na rywalizację z Deportivo Alaves. Druga drużyna z przodu kontra druga drużyna z tyłu! Faworyt wydawał się więc oczywisty, ale problemem gości była długa lista nieobecnych. Na liście powołanych zabrało między innymi takich piłkarzy jak Anthony Martial, Diego Carlos, Gonzalo Montiel, Karim Rekik, czy też Fernando. Sprawa w przypadku tego ostatniego jest niepokojąca, ponieważ lekarze nie dają wielkich szans na powrót Brazylijczyka do końca sezonu. Lopetegui wystawił skład z zawodników, których miał do dyspozycji, ale gra była daleka od ideału.

To nie był ten sam zespół, to nie była ta sama motywacja, to nie była ta sama gra co w starciu z Betisem. Sevilla zagrała fatalnie, brakowało jej pomysłów na rozegranie, zaskoczenie dobrze dysponowanej obrony Basków. Mendilibar przygotował głównie swoich zawodników do gry defensywnej, by neutralizowali wszelkie dośrodkowania, z których Los Nervionenses sa znani. Ani razu akcje gości nie były pchane przez środek, zawsze piłka kierowana była na boki, czy to do Ocamposa, czy Jesusa Corony. Niestety żaden z nich nie potrafił przedrzeć się, zabłysnąć w polu karnym Alaves. Swój pierwszy strzał Sevilla oddała dopiero w okolicach 60. minuty, ale było to uderzenie zbyt łatwe dla Fernando Pacheco.

Gospodarze szukali także swoich szans w ataku, co wychodziło im niespodziewanie dobrze. Wszystko przez błędy, rozkojarzenia, brak koncentracji u piłkarzy defensywnych takich jak Jules Kounde, czy Nemanja Gudelj. Momentami linia obrony przypominała beczkę z prochem, która mogła w każdej chwili wybuchnąć. Swoich szans szukali sobie Joselu, Pere Pons, lecz Bono zachował spokój. Wynik nie uległ zmianie, a Sevilla straciła możliwość zmniejszenia przewagi do Realu Madryt.

Osasuna - Villarreal 1:0

Żółta Łódź Podwodna w ostatnim czasie odpaliła karabin strzelecki, ponieważ bramki zdobywają hurtwowo. Cztery gole z Granadą, gol z Juventusem i pięć trafień z Espanyolem. To tylko wskazywało, że Osasuna może być kolejna na liście potencjalnych ofiar żołnierzy Unai'a Emerego. Jednak statystyki meczowe przedstawiały drugie dno tej rywalizacji. Na El Sadar zmierzyły się ze sobą najgorsza drużyna ( obok Cadiz i Levante ) domowa w tym sezonie, a także nie punktująca umiarkowanie w tym roku drużyna wyjazdowa. I to też potwierdziło się na boisku, bowiem goście wrócili do domu z niczym.

Villarreal wyszedł optymalnym składem, lecz ich gra była daleka od ideału w porównaniu z tym, co kibice oglądali w ostatnich meczach. Osasuna nie jeden raz sprawiła niespodziankę zatrzymując jakąś topową markę na swoim obiekcie remisując z nią. Dziś udało się to z Villarrealem, który był bezzębny. Skrzydła, na których występowali Arnaut Danjuma i Yeremi Pino były zneutralizowane, schowane. Żaden z wcześniej wspomnianych piłkarzy przez dłuższe fragmenty nie szedł z akcją, ponieważ nie mieli jak. Dopiero po zmianie stron skrzydłowi dali znać o swoim istnieniu, ale na nie wiele się to zdało.

Osasuna z kolei pierwszą połowę rozegrała w mocno ekonomicznym trybie, ale były momenty, w których potrafili poważnie zagrozić. Dopiero po zmianie stron włączyli wyższy bieg, gdzie goście mieli problem, by nadążyć za zawodnikami z El Sadar. Kluczowym momentem dla tego spotkania była 63. minuta, kiedy to padł gol dla Osasuny. Świetnie akcję rozprowadził Lucas Torro, który następnie zagrał na wbiegającego na skrzydło Rubena Garcii. Ten zaś posłał wrzutkę na głowę Chimiego Avilli, a napastnik celnym strzałem pokonał Rulliego. Snajpera gospodarzy nie przypilnował odpowiednio Pervis Estupinian, który odpowiadał za krycie tego piłkarza, nie doskoczył w porę za rywalem. Podopieczni Unai'a Emerego robili co mogli, ale ich styl był zbyt czytelny dla rywali. Wynik do ostatniego gwizdka arbitra nie uległ już zmianie.

Espanyol - Getafe 2:0 

Papużki przystąpiły do tego spotkania z celem rehabilitacji za ostatni blamaż z Villarrealem. Zarówno piłkarze jak i trener chcieli pokazać, że tamto spotkanie to był zwykły wypadek przy pracy. Rywalem Espanyolu było Getafe, które także zmaga się ze swoimi problemami, głównie w formacji defensywnej. Pierwsze minuty gry były na korzyść gospodarzy, którzy szukali sobie okazji, by zdobyć pierwszą bramkę. w 17. minucie gry po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę w siatce umieścił Leandro Cabrera. Zaledwie 10. minut później wynik uległ zmianie na korzyść gospodarzy. Dobrą akcją na lewej flance popisał się Sergi Darder, który posłał piłkę w pole karne. Tam miał przejąć ją Javi Puado, ale ubiegł go jeden z obrońców, a także bramkarz. Futbolówka jednak odbijała się od zawodników gości, po czym wpadła do siatki Davida Sorii. Ostatnim, który ją dotknął był Eric Cabaco.

Na początku drugiej połowy gra głównie toczyła się w środku pola, po czym Getafe zaczęło coraz odważniej podchodzić pod bramkę doświadczonego Diego Lopeza. Brakowało jednak ostatniego podania, które mogłoby zaskoczyć golkipera. Także jeżeli dochodziło do sytuacji strzeleckich to uderzenia te były albo niecelne, albo trafiały wprost w ręce bramkarza. Gospodarze utrzymali to prowadzenie do ostatnich minut.


Avatar
Data publikacji: 5 marca 2022, 18:18
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.