blank
fot. fot. Villarreal USA.com
Udostępnij:

La Liga: Grad goli na Camilo Cano, kolejne problemy Valencii

Betis poniósł dziś 13. porażkę w tym sezonie w starciu z Levante, a Valencia po raz kolejny nie mogła się przemóc i zagrać na wysokim poziomie z najlepszymi.

Od pierwszych minut można było zauważyć, że to Betis przejmie kontrolę, kreowali sobie dobre okazje na gola, ale nic z tego nie wynikało. Kiedy wydawało się, że w końcu nadejdzie przełamanie Marc Barta postanowił zepsuć cały wysiłek drużyny, dwukrotnie popełnił kluczowe błędy przy trafieniach z pierwszej połowy. Najpierw dał się ograć w starciu z Borją Mayoralem, dzięki czemu napastnik z łatwością posłał piłkę do siatki. Później przegrał pojedynek z Rubenem Rochiną, Hiszpan wykorzystał jego błąd w ustawieniu, przez co zagrał do wbiegającego Enisa Bardhiego. Macedończyk również pewnie pokonał Joela Roblesa.

Betis był w szoku, zawodnicy nie wiedzieli co mieli zrobić, jak zaatakować z dobrym skutkiem. W drugiej części byli o krok od zdobycia gola kontaktowego, lecz strzały zatrzymywał Aitor Fernandez. A Levante bezwzględnie wykorzystywało niemoc strzelecką gości i dołożyło kolejne dwa trafienia. W 50. minucie Jose Luis Morales otrzymał prostopadłe podanie od Jose Campanii, a następnie z łatwością ograł golkipera Betisu. Dziesięć minut później na tablicy wyników było już 4:0! Po zamieszaniu w polu karnym świetnie odnalazł się Ruben Rochina i do asysty dołożył gola. Los Verdiblancos wzięli się do odrabiania strat za późno. Bramki Sergio Canalesa oraz Juanmiego w końcówce spotkania tylko poprawiły wynik wizerunkowo. Goście muszą popracować zdecydowanie na defenywą, aby nie popełniać takich błędów jakich dopuścił się były gracz Barcelony.

Na Estadio de la Ceramica Valencia kolejny już raz pokazała się z tej strony, z której nie chcieliśmy jej oglądać. Gdyby sezon ligowy zaczynał się 11. czerwca to Nietoperze znajdowaliby się w strefie spadkowej. Nie pokazali zupełnie nic za co byśmy mogli mówić, że zasługują na europejskie puchary. Przed tygodniem z Eibar było dokładnie tak samo. Z różnicą, że wtedy stracili jednego gola, a dziś Jasper Cillesen musiał piłkę z siatki wyciągać dwukrotnie. Najpierw w 14. minucie Gerard Moreno obsłużył kapitalnym zagraniem Paco Alcacera, a ten wykorzystując bierność obrońców umieścił piłkę w siatce. Przed przerwą prowadzenie podwyższył właśnie Moreno. Tym razem w rolę asystenta wcielił się Santi Cazorla, ale zrobił to z taką klasą, że nie jeden wielki by się nie powstydził.

Po zmianie stron Valencia próbowała, dośrodkowywała, uderzała z dystansu, ale to wszystko nic jej nie dało. Świetnie zorganizowana linia defensywna zatrzymywała podopiecznych Alberta Celadesa na każdym kroku. Dążyli do przechwytu piłki i dłuższego jej utrzymania, aby zniechęcić Nietoperzom grę. Do końca spotkania żadna bramka już nie padła. Można stwierdzić, że Villarreal ograł Valencię czysto piłkarsko. Jeżeli dziś Granada wygra z Eibar to ekipa z Andaluzji zrówna się punktami z drużyną z Mestalla.


Avatar
Data publikacji: 28 czerwca 2020, 18:58
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.